czwartek, 13 maja 2010

Wielki wybuch w ziarnistej przestrzeni


                                           

                                               UP 72156

      Druga część dysertacji „Kosmos mój prywatny”, powstała w wyniku refleksji, jakie nasunęły się autorowi po napisaniu poprzedniej. Jak się okazuje, temat stał się dla autora zapładniający, zaowocował kolejnymi pomysłami, czy wymysłami, może niezbyt logicznymi, czy wręcz niepoważnymi. Poprzedni prospekt nie wyczerpał całej treści, wypływającej z koncepcji „ziarnistej przestrzeni”. W istocie dalsze pisanie stało się bardziej zabawą umysłowa, niż próbą zademonstrowania swojej „wiedzy” w temacie. Jeżeli ono jednak kogoś zainteresuje, może i  skłoni  do własnych przemyśleń, czy sięgnięcia po lekturę tematu, to wysiłek autora zostanie nagrodzony. Jeżeli wywoła uśmiech dezaprobaty specjalisty kosmologa, na co obie „prace” zapewne zasługują, to samo zwrócenie uwagi takiego autorytetu będzie dla autora nagrodą. Towarzyszy mi wiara w logiczność wywodów i wiara w jedną chociaż zawartą w nich prawdę . I to też powód do  publikacji. Może znajdą się życzliwi komentatorzy?[i]                   

           Aneks do   „K o s m o s   m ó j   p r y w a t n y”

                  Wielki Wybuch w Ziarnistej Przestrzeni

       Wprowadzenie

       Koncepcja skonstruowania alternatywnego kosmosu, opartego o sztucznie wymyślone założenia i prawa, przyjęte jako pewniki, czy aksjomaty, zawiera w sobie bogaty materiał myślowy, który został po części wyłożony w konspekcie "Mój prywaty kosmos". Przyjecie za podstawę rozumowania pustej przestrzeni, ale wypełnionej bez reszty elementami o charakterze nieciągłym, bezstrukturalnymi "ziarnami", które zostały nazwane "kinetrony", okazało się płodne i przy udziale swoistych „praw" można było skonstruować sztuczny kosmos, który mógłby funkcjonować, gdyby elementy tego kosmosu okazały się wewnętrznie niesprzeczne, jeśli nie jako rzeczywisty podmiot, to jako konstrukcja czysto ideowe, matematyczna.

     Wytrawny znawca mikrofizyki i kosmologii znajdzie zapewne w materiale przedłożonym w pracy wiele błędów logicznych, czy niespójności, lecz jeżeli zgodziłby się na takie sztuczne aksjomaty i uznał je za możliwe do przyjęcia, choćby jako twory quasi-matematyczne, to zapewne udoskonaliłby tę sztuczną konstrukcję. Po napisaniu całej tej rozprawy „Mojego prywatnego kosmosu” autor dostrzegł jej braki, a także potrzebę jej uzupełnienia, czy rozwinięcia niektórych wątków. Koncepcja przyjęta przez autora okazała się, po głębszym wejrzeniu, otwarta na takie dalsze rozwinięcie i pofantazjowanie, które nie koniecznie muszą prowadzić do racjonalnych wniosków.
      Niesymetryczność materii   

     Nasze poprzednie rozważanie zostało zapoczątkowane w momencie już ukonstytuowanej ziarnistej przestrzeni, będącej w stanie aktywnej kreacji materii i energii, co uznano za początek ziarnistego kosmosu. Stan ten określono jako umieszczony co do czasu w punkcie czasoprzestrzeni określonym przez „minus nieskończoność”. Nie usiłowano określić „co było przedtem”, podobnie jak kosmolodzy nie określili jeszcze „co było przedtem” w realnym Kosmosie przed Wielkim Wybuchem. Autorowi wydaje się, że tego pytania nie należy unikać, ponieważ odpowiedź na nie można niewątpliwie skonstruować, choć będzie ona sztuczna. Odpowiedź na to pytanie dla realnego Kosmosu można skonstruować, opierając się na przesłankach zawartych we wiedzy uzyskanej z dotychczasowych osiągnięć naukowych. Przywołajmy niektóre prawdy o realnym Kosmosie, te oczywiste i te uzyskane w udanych eksperymentach.

        Dla kosmologów i miłośników kosmologii najbardziej tajemniczą sprawą jest niesymetryczność materii. Znane są takie niesymetryczności, odstępstwa od symetrii. Pierwszą jest sama materia jako taka, spolaryzowana do postaci „materii”, posiadająca swoje anty-odpowiedniki, lecz w ilości śladowej, przejawiające się tylko w jednostkowych zjawiskach subatomowych. Pogląd, że gdzieś w Kosmosie znajdują sie skupiska antymaterii należy przyjąć z powątpiewaniem. Nie ma obserwacyjnych śladów i dowodów takiej ewentualności. Dyskusja z tym poglądem jest bezprzedmiotowa. Można snuć tylko nienaukowe domysły, czy fantazje. Uorganizowanych skupisk antymaterii nigdzie w Kosmosie nie powinno być. Taki jest pogląd autora.

      Przejawem niesymetryczności materii jest niezachowanie parzystości w rozpadzie beta, brak symetrii parzystości CP, łamanie symetrii ładunkowej w oddziaływaniu silnym. Być może w dalszych eksperymentach znajdują sie inne jeszcze dowody niesymetryczności zjawisk subatomowych, poza tymi i skrętnością neutrin. Symetria i supersymetria w innych zjawiskach skłania do przyjęcia tezy, że symetryczność jest podstawową cechą natury, odchylenia od niej nie mogą być cechami fundamentalnymi, mogą one być przejawem raczej głębszej symetrii, tyle że do tej pory nieujawionej. Co do niezachowania parzystości w rozpadzie beta, można żywić złudną nadzieję, że znajdzie się symetryczny proces odpowiadający złamaniu symetrii w przeciwnym kierunku, co przywróci równowagę? Lecz brak symetrii w rozpadzie beta wraz z niesymetrycznością samej materii może świadczyć o całkiem innym zjawisku. Brak symetrii w zasadniczym składzie materii każe zastanawiać się nad szukaniem głębszych źródeł tej asymetrii lub szukać innych przesłanek symetrii materii. Wszystkie symetrie poznane dotąd są symetriami przestrzennymi. Materia wszędzie jest materią, emisja cząstki alfa wszędzie jest emisją tej cząstki. Cząstce ujemnej odpowiada cząstka dodatnia, choć tylko w niesymetrycznej skali ilości. Nie bywa tak, że cząstka ujemna w pewnym przedziale czasu staje się samorzutnie dodatnia. Jest to proces niemożliwy, jeżeli dochodzi do przemian, to tylko z zachowaniem ładunku, masy, energii i innych składników i cech mikroświata. Jesteśmy jednak zdania, że z zastaną asymetrycznością budowy materii nie można i nie należy się godzić. Jednostronność ładunkowa materii, niezachowania parzystości w rozpadzie beta, łamanie symetrii CP i może jednostronna skrętność neutrin nie mogą być akceptowane jako niewytłumaczone wyjątki. Należy przyjąć opcję, że materia we wszystkich przejawach musi być symetryczna. Należy też przyjąć tezę, że symetryczność nie musi spełniać sie tylko w wymiarze przestrzennym. Do tej pory nie brano pod uwagę innej symetryczności, jak tylko przestrzenna. Czy to przekonanie do bezwzględnej symetryczności  przestrzennej  jest słuszne?

      Niektórzy kosmolodzy postulują wahadłową oscylację materii. Uważają nasz Kosmos realny jako przejaw chwilowej ekspansji materii po Wielkim Wybuchu, po zakończeniu której nastąpi kontrakcja i zwinięcie sie materii do pierwotnego punktu, po czym nastąpi kolejny wybuch. Ta konstrukcja myślowa ma swoiste podstawy logiczne, acz nie jest poparta żadnymi dowodami, poza formalizmem matematycznym. Konieczność znalezienia absolutnej symetryczności materii skłania do szukania przesłanek, które by taką symetryczność uprawdopodobniły. Tą przesłanką może być postulat spełnienia symetryczności w wymiarze czasowym. Teza absurdalna? Można założyć, że Wielki Wybuch nie jest pierwotnym początkiem bytu. Wielki Wybuch to taka swoista kosmiczna „dziurka od klucza”, przez którą materialny kosmos po całkowitej kontrakcji, przeciska się przez nią na drugą stronę czasu, i tam przekształca się w antymaterię, a w tym antykosmosie zostają złamane symetrie w przeciwną stronę. W tym antykosmosie wszystkie inne dyssymetrie materii miałyby swoje odpowiedniki „anty”. Przyjmując taką koncepcję, uzyskujemy spełnienie marzeń o idealnej harmonii, oczekiwanej przez zainteresowanych, szukających harmonii w przedmiocie swoich badań. Nic nie stoi na przeszkodzie, by taką koncepcję przyjąć. Nie ma na nią dowodów i zapewne nie będzie, lecz na wiele innych koncepcji też nie ma dowodów, a mimo to są uznawane. Ta wyłożona wyżej spełnia chociaż marzenia o pełnej symetryczności materii, tyle że w wymiarze nieskończonym w czasie. W tym miejscu należy jednak postawić pytanie : co jest przyczyną, czy co może być przyczyną takiego przenicowania się kosmosu – materii w kosmos – antymaterię podczas ewentualnego Wielkiego Kolapsu

       Oscylacje Kosmosu       
       Wyżej wyłożona sugestia może mieć miejsce, gdy przyjmujemy nieustanne oscylacje Kosmosu, od stanu wybuchu do stanu kontrakcji. W stanie tak ekstremalnym, jak początkowa Osobliwość, materia znajduje się w stanie metastabilnym i ma do wyboru tylko dwa stany. Wielki Wybuch może dać początek materii lub antymaterii. Jeżeli zgodzimy się na przypadkową oscylację takich stanów, to jednak w dłuższym przedziale czasu uzyskujemy dokładnie równą ilość stanów przeciwstawnych. Tak zapewne stanie się, gdy zgodzimy się na kosmos pulsujący. Inną możliwością kosmosu pulsującego może być założenie istnienia wpisanego w materię mechanizmu, który pozwoli przenicowywać się materii w kolejny stan lustrzany w sposób całkowici zdeterminowany, kolejno raz w jedną stronę, drugi raz w drugą stronę, jako zjawisko określone prawem..

      Takim elementem determinizmu może być  zwijanie się materii ku kolapsowi po strzałce czasu do stanu „zero”, w którym przestaje ona być materią czy energią, a staje się ona idealnie jednorodnym, bezstrukturalnym „bytem”. Przedłużeniem tego stanu staje się czas ujemny, ekstremum nie może zawrócić, cofnąć się, dalszy bieg odbywa się siłą „bezwładności” po drugiej stronie czasu, powstaje więc lustrzany stan Wielkiego Wybuchu. W tym stanie taki kolejny Wielki Wybuch, to wybuch z antymaterią, jako przedłużenie liniowego procesu ewolucji w czasie „ujemnym”. Przedłużenie strzałki czasu ku przeciwnemu znakowi następuje dopiero po osiągnięciu minimum przestrzennego po jednej lub drugiej stronie strzałki czasu. Taki Kosmos to swoiste wahadło, w którym wybuch jest punktem początkowym ekstremum energii.

      Punkt osobliwy można też uznać za swoistą ogniskową, w której następuje pełne skupienie „fal” bytu, po czym owe „fale” rozbiegają się dalej, poza ogniskiem, lecz obraz bytu, tak jak obraz świetlny po przekroczeniu ogniska, ulega odwróceniu. To odwrócenie to antymateria i złamanie pewnych symetrii w takim antykosmosie w przeciwną stronie. Tym samym zagwarantowane jest w takim układzie spełnienie pełnej symetrii, tyle że w wymiarze czasowym. To rozumowanie dotyczy Kosmosu realnego

       Ekspansja kosmosu ziarnistego

       W moim prywatnym kosmosie mógłby zaistnieć tylko jeden „wielki wybuch”, w wyniku którego materia zagospodarowuje nieograniczoną przestrzeń, a kosmos przybiera stan stacjonarny. Materia w nim nie ekspanduje i nie rozprasza sie w przestrzeni w wyniku inflacji, czy ucieczki galaktyk, a więc nie następuje eksport materii na przestrzeń, lub eksport materii i przestrzeni, lecz materia powstaje in situ w wyniku zjawiska fuzji kinetycznej ładunków kinetycznych w ziarnistej przestrzeni pierwotnie statycznej, co zostanie opisane niżej. Ekspandująca z szybkością światła kineza i równolegle do tego powstająca materia i energia zagospodarowują nieustannie obrzeża takiego ziarnistego kosmosu. Taki kosmos musi poszerzać się brzeżnie w nieskończoność. Makroskopowe składniki tego kosmosu mogą przemieszczać się w przestrzeni, lecz nie na zasadzie „ucieczki galaktyk”. Przestrzeń wewnętrzna już ukonstytuowanego kosmosu nie może sie rozszerzać, bo następowałoby rozgęszczanie kinetronów, zmniejszałoby się ciśnienie kinetyczne, materia traciłaby na masie, zmniejszałaby się grawitacja, następowałby rozpad materii do poziomu kinetronów. Taki rozpad pozwoliłby zapewne na utrzymania gęstości przestrzeni, lecz proces ten prowadziłby w końcu do powstania kosmosu pustego pustego, gdybyśmy przyjęli ograniczoność ziarnistego kosmosu, ale jego ekspansje brzeżną, co jest według przedkładanej koncepcji niedopuszczalne .       

       Rozumowanie dotyczące asymetryczności materii nie odnosi sie do mojego prywatnego kosmosu. Skoro uznaliśmy go za kosmos stacjonarny, który nie powstał w wyniku Wielkiego Wybuchu podobnego do tego z realnego Kosmosu, jest zatem nieograniczony w czasie i w przestrzeni, to asymetryczności materii nie da się wytłumaczyć i obejść w podobny sposób, jak uczyniono to dla  realnego Kosmosu. W moim prywatnym kosmosie asymetryczność musi być zatem elementem wbudowanym jako obiektywna konieczność, choć należałoby szukać mechanizmu tłumaczącego bez reszty zjawisko tej asymetryczności ?
        Jak wyżej wspomniano, w moim prywatnym kosmosie można przyjąć próbnie także postulat Wielkiego Wybuchu, co niżej postaramy się rozważyć. Za podstawę opisu prywatnego kosmosu w poprzedniej pracy przyjęto, dla ułatwienie przedstawienia materiału, kosmos ziarnisty już w pełni ukształtowany, będący w stanie kinetycznego naładowania, w którym to stanie zaczyna się kreacja materii. Za początek tego stanu przyjęto punkt czasowy położony w czasowej nieskończoności. Możemy teraz powrócić do tego punktu i zapytać, tak jak pytamy się w realnym Kosmosie : „co było przedtem”, jeśli takie pytanie próbne można postawić. Próbujemy wiec rozważyć stan określony: „co było przedtem” dla kosmosu o konstrukcji ziarnistej.

      Skoro przyjęliśmy jako stan początkowy przestrzeń ziarnistą, będącą w stanie naładowania kinetycznego, to cofając się „w czasie” musimy zastać przestrzeń ziarnistą w stanie statycznym. Będzie więc to przestrzeń ziarnista, w której kinetrony nie podlegają oscylacjom ani rotacjom. Przestrzeń taka, wypełniona w nieskończonym obszarze ziarnistościami w stanie całkowicie nieruchomym, przedstawia sobą stan podobny do skrystalizowania. Taką przestrzeń można uznać za idealny kryształ o regularnym, sześćściennym układzie pokroju krystalograficznego.  Przedstawiona tu idea jest dla kosmologa zawodowego w istocie groteskowa, lecz  pozwólmy sobie na taką nonszalancję i wybryk naukowy po to, by uczynić z tej koncepcji platformę do dalszych dywagacji na temat naszego prywatnego kosmosu.

       Tak więc mamy przestrzeń ziarnistą, nieograniczoną, statyczna, w stanie skrystalizowania. Będzie to hipoteza robocza. Niech teraz w tej statycznej przestrzeni dojdzie do pierwszego aktu kinezy, a więc czegoś najprostszego, bo nic innego w takiej statycznej przestrzeni nie może zajść, to będziemy uważali ten pierwszy akt kinezy za początek ewolucji mojego prywatnego kosmosu. Ewolucja ta zostanie poddana dyskusji poniżej. 
        
      Stałe ziarnistej przestrzeni 
    
     Dla przestrzeni o charakterze ziarnistym, należy wstępnie rozważyć, jakie powinny obowiązywać w takiej konstrukcji zasady, prawa czy stałe, podobnie jak to jest w realnym Kosmosie. Tu – jak wiemy- obowiązują swoiste pewniki, można je nazwać : aksjomaty, oznaczane jako „stałe”, czy stałe fundamentalne. Są to np. szybkość światła, ładunek elektronu, masa elektronu, stała Plancka, stała przenikalności magnetycznej próżni i inne Takich stałych jest wiele. Niektóre tworzą ową stałą struktury subtelnej, wyrażającą się wielkością skalarną 1/137. W naszym ziarnistym kosmosie ustalamy podobne stałe. Mogą to być wartości określające istotę kinetronów i zachowanie się kinetronów. Będą to więc pewniki o następujących wartościach.
                  
             1.   Kinetrony są (zapełniają przestrzeń)
             2.   Mają rozmiar  
             3.   Mają kształt (sferyczny)    
             4.   Obdarzone są kinezą liniową
             5.   Zderzają się ze sobą
             6.   Mają właściwość wzajemnej addycji kinezy podczas zderzenia
             7.   Obdarzone są kinezą rotacyjną       
             8.   Kineza liniowa może przekształcić się w kinezę rotacyjną w wyniku                                                               
                   zderzeń między kinetronami i odwrotnie
             9.   Przy szybkości kinezy przekraczającej wartości „c”  następują fuzje                      
                   kinetyczne
           10.   Powstają fluktuacje próżniowe 
           11.   Ziarnista przestrzeń jest nieograniczona  
           12.   W pustej, ziarnistej przestrzeni nie obowiązują zasady zachowania 
           13.   Kineza może przybrać formę zsynchronizowaną i stanowić 
                    samodzielny  byt jako foton
                   
       Ekspansja kinezy

      Tak więc mamy statyczną, ziarnistą przestrzeń wypełnioną kinetronami ułożonymi w postaci kryształu o izometrycznym, sześciennym, regularnym układzie krystalograficznym, w którym jeden z kinetronów jako pierwszy doznaje impulsu i zaczyna oscylować. Poruszając się w swojej „komórce” uderza w sąsiedni kinetron, co jest oczywiste. Powiedzieliśmy powyżej, że w ziarnistej przestrzeni obowiązuje zasada addycji kinezy podczas zderzeń kinetronów. Ten pierwszy kinetron przekazuje swoją kinezę sąsiadowi, nie tracąc własnej. I tak mamy teraz dwa drgające kinetrony, (lub może dwie struny, czy superstruny). Po następnym akcie zderzenia mamy cztery kinetron, potem osiem oscylujących kinetronów. Kineza szerzy się w ziarnistej przestrzeni w sposób wykładniczy. Zakładamy umownie, że ten pierwszy akt kinezy zachodzi z szybkością 1 km/sek. Kineza szerzy się na sąsiednie obszary z taką szybkością. Należy wziąć pod uwagę, że wkrótce po zapoczątkowaniu pierwszych aktów kinezy nastąpić musi zderzenia ze sobą kinetronów oscylujących z szybkością 1 km/sek. Pojawią się dwa kinetrony, oscylujące z szybkością 2 km/sek. Obszar kinezy 2- kilometrowej goni obszar jednokilometrowy i go dogania, przenosząc kinezę dwukilometrowa na obszary bez kinezy. Zjawisko powtórzy się. Powstanie obszar 4 kilometrowej kinezy, potem ośmiokilometrowej, potem szesnastokilometrowej itd. Po 19-20 aktach takiego wykładniczego narastania kinezy, kinetrony będą oscylować z szybkością 300 tyś. km na sek. I z taka szybkością będzie się szerzyła kineza na obrzeżach nieruchomej, ziarnistej przestrzeni. Przyjęliśmy umownie, próbnie, szybkość pierwszego aktu kinezy na 1 km/sek. Możemy jednak przyjąć dowolną szybkość pierwszego aktu kinezy. Najbardziej racjonalną szybkością dla pierwszego aktu kinezy będzie szybkość światła. Przy takim założeniu kineza rozszerzy się na sąsiednie obszary z taką szybkości już po pierwszym akcie kinazy. 

       Kreacja cząstek w ziarnistej przestrzeni

      Powstaje jednak podstawowa trudność. Z założenia przyjętego na wstępie wynika, że natychmiast nastąpi addycja kinezy i to przekraczająca szybkość światła i będzie ona następować w sposób wykładniczy do nieskończoności. Z pomocą przychodzi nam jednak postulat, mówiący o zwiększaniu się prawdopodobieństwa kreacji materii w warunkach osiągnięcia wartości kinezy przekraczającej szybkość światła. Po pierwszym akcie kinezy pierwszego kinetronu następuje wykładniczy wybuch kinezy z szybkością światła na resztę przestrzeni i musi się jednocześnie zapoczątkować lawinowa kreacja cząstek fundamentalnych i elementarnych. W ten sposób zostaje zahamowana ekspansja nadmiernej kinezy, przekraczającej szybkość światła. Ekspansji kinezy towarzyszy jednocześnie kreacja cząstek materii. Jeżeli przyjmiemy za pewnik, że ten pierwszy akt kinezy zaszedł z szybkością światła, to ekspansja kinezy na resztę przestrzeni nastąpi z taką samą szybkością, co jest oczywiste. Mamy więc „wielki wybuch” kinezy w ziarnistej przestrzeni i jednocześnie wielki wybuch kreacji materii ze wszystkimi konsekwencjami.

       Tak zbudowana przestrzeń jest więc substratem do powstania materii i energii i ukształtowania się w niej elementów jej dalszej konstrukcji, to jest ukonstytuowania się „stałych" wyższego rzędu, takich jakie obowiązują w realnym Kosmosie. W naszym kosmosie wynikają one w sposób oczywisty i nieunikniony z podstawowych pewników, określonych też jako „stałe” i przedłożonych wyżej. Równolegle do kreacji cząstek następują też i losowe, lokalne symetryzacje kinezy, co daje początek fotonom, jako alternatywnym obiektom. Taki wybuchowy sposób kreacji materii i energii można uznać za paralelny do takiego w Wielkim Wybuchu realnego Kosmosu. Tyle tylko, że jest to konstrukcja teoretyczna, a ma miejsce w punkcie  czasowym w „minus nieskończoność”.                                                                                                   
                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                
      Alternatywne konstrukcje ziarnistej przestrzeni     
      Alternatywną konfiguracją nieograniczonej, pustej, statycznej, ziarnistej, pierwotnej przestrzeni może być przestrzeń, w której zachodzi zjawisko zsynchronizowanej, jednorodnej, zbiorczej kinezy ziarnistej przestrzeni jako całości, lub zjawisko oscylacji kinetronów po wspólnym, wahadłowym wektorze. Te koncepcje są mało prawdopodobne, ziarnista przestrzeń musiałaby być zamknięta, ograniczona i np. rotować w całości. Oscylacje przybierają jednolitokierunkowy zwrot. Zderzenia kinetronów, jeśli są, to są absolutnie symetryczne, nie może dochodzić do fuzji kinetycznych. Ale rotująca struktura pozbawiona będzie kinetycznej symetryczności. Rotacja obwodu nie będzie tożsama z rotacją centrum. W takiej ograniczonej, ziarnistej przestrzeni nastąpiłaby wtórnie ekspansja kinetronów ku obwodowi i pełne rozluźnienie struktury. Przestrzeń taka zatem zanika. Dynamiczna przestrzeń ziarnista musi być nieograniczona, a to wyklucza tę koncepcję, trudno wyobrazić sobie nieograniczoną strukturę rotującą. Tę sztuczną konstrukcje podajemy gwoli wyczerpania wszystkich możliwych, dających się pomyśleć, rozwiązań stanu początkowego.

     Postacią do przyjęcia jako pierwotna mogłaby być jedynie przestrzeń nieograniczona, o konfiguracji euklidesowskiej, o w pełni symetrycznym rozłożeniu jednorodnej kinezy, trudną do wyobrażenie i zmatematyzowania. Taką przestrzeń można uznać za w pełni naładowaną kinetycznie, o entropii równej „0”. Taką przestrzeń można uznać za stan metastabilny. W takiej przestrzeni jakiekolwiek pojedyncze, losowe złamanie symetrii kinezy może spowodować lawinowe wytrącenia takiego tworu ze stanu metastabilnego w stan opisany wyżej jako Wielki Wybuch w ziarnistej przestrzeni.

      Jak się wydaje, nie da się skonstruować dynamicznej, ziarnistej przestrzeni o w pełni symetrycznej, pierwotnej kinezie liniowej. Można ją rozpatrywać jako jedną z możliwych teoretycznych ewentualności. Można natomiast założyć, jako bardziej racjonalną, dynamiczną przestrzeń ziarnistą, w której kinetrony obdarzone są tylko kinezą rotacyjną. Wszystkie kinetrony rotują, nie stykając się ze sobą. Pierwszy akt kinezy liniowej może spowodować opisane wyżej zjawisko „wielkiego wybuchu” ziarnistej przestrzeni. I taki obraz kreacji w ziarnistej przestrzeni jest chyba najbardziej prawdopodobny. Mamy nieograniczoną, ziarnistą przestrzeń kinetronową o rotujących kinetronach, jako postać pierwotna, która doznaje pierwszego, pojedynczego impulsu kinezy liniowej i w wyniku tego dochodzi do wybuchu przestrzeni kinetycznej takiej, jaką opisano wyżej. Ładunek kinezy rotacyjnej przekształca się w ładunek kinezy liniowej z dalszymi konsekwencjami.

      Powyższe przedłożenia należy jednak uznać też za mało teoretycznie prawdopodobne, nie ma dostatecznych przesłanek, by uznać je za możliwe do przyjęcia. Zostały podane, by wyczerpać omówienie wszystkich dających się wymyślić możliwości. Pozostajemy więc przy pierwotnej, statycznej, skrystalizowanej strukturze przestrzeni, jako najbardziej logicznej dla naszych wywodów. 

       Biała dziura

       Pozostaje jeszcze do omówienia ostatnia możliwość. Oto w pustej pustej przestrzeni pojawia się osobliwość podobna do tej z realnego Kosmosu, tyle że składająca się z zestalonych do swoistej „czarnej dziury” kinetronów. W ślad za wcześniejszymi koncepcjami „pierwotnego atomu,”, postulowanemu we wczesnej kosmologii, osobliwość tę należałoby nazwać „pierwotnym jądrem”, jądrem „promieniotwórczym”. Od czarnej dziury odróżnia je lustrzane odbicie co do wszystkich właściwości i lepszą nazwą dla tego zjawiska będzie „biała dziura”, a może i/lub „ciało doskonale białe”.  Osobliwość ta „wybucha”, kinetrony w czasie rzędu czasu Plancka w sposób pierwotnie laminarny zapełniają pustą pustą przestrzeń do momentu pojawienia się losowej turbulencji. Następują wtedy fuzje kinetyczne, dające początek materii i energii i fluktuacje próżniowe. W koncepcji tej dopuścić jednak należy dodatkowe założenie, pozwalające na samoistną kreację kinetronów w rozrzedzającej się przestrzeni, celem zapewnienia stałego ich stężenia. Jednak zarówno to założenie, jak i pozostałe powyższe, obarczone są poważnymi niedostatkami koncepcyjnymi. Jak zostało powiedziane wyżej, dla dalszych rozważań, pozostajemy przy koncepcji pierwotnie statycznej przestrzeni ziarnistej. Dla porządku należało omówić wszelkie możliwe konstrukcje, choć stanowiły swoistą „sciense-fiction”..

   Geneza stałych fundamentalnych w przestrzeni ziarnistej                   
                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                  
    Stała szybkość światła jest pochodną granicznej szybkości oscylacji kinetronów, przy której ta ekspansja szybkości jest zatrzymywana poprzez kreacje materii i energii w postaci cząstek i fotonów w tym obszarze, w którym szybkość ta przekracza wartości światła. Natomiast masa i ładunek elektronu nie mogą być inne, bo ich wartości warunkuje geometria fuzji tej cząstki. Stałą Plancka też można wywieźć jako minimalna porcja energii, jaka może zostać wygenerowana w pojedynczym akcie kreacji w ziarnistej przestrzeni. Po zastanowieniu się i inne stałe można by wywieźć z tych stałych podstawowych ziarnistej przestrzeni. Tak więc w ziarnistym kosmosie stałe, czy prawa muszą być takie same, jak w realnym Kosmosie, bo wynikają one z istoty ziarnistej struktury przestrzeni. W realnym Kosmosie dla stałych nie ma wytłumaczenia. Są one stałymi jak gdyby danymi a priori. Nie wynikają z prostszych, czy bardziej podstawowych stanów materii. Są obserwacjami uzyskanymi z pomiarów stanu materii. W naszym prywatnym kosmosie te same stałe mają swoje bardziej podstawowe źródła, z których można je wywieźć. Są to pewniki wyłożone powyżej w punktach. One są dla naszego kosmosu właściwymi stałymi, z których wypływają stałe wyższego rzędu.

      Wypada tu jeszcze raz pokrótce udokumentować istotę tych podstawowych stałych Jeżeli więc przyjmujemy szybkość oscylacji kinetronu, przy której dochodzi do kreacji cząstki, za stałą, to kreacja fotonu w wyniku symetryzacji kinezy kinetronów przy tej szybkości pociąga za sobą szybkość fotonu, jako już samodzielnego tworu, odpowiadającą szybkości oscylacji kinetronów. Jeżeli za elektron uznajemy cząstkę powstałą jako fuzja kinetyczna pewnej określonej ilości kinetronów i tylko tej ilości, to masa tej cząstki musi powstawać i odpowiadać ciśnieniu kinetycznemu, powstającemu na „powierzchni” tej cząstki. To proste rozumowanie pozwala nam wywieźć wszystkie prawa i stałe z tych podstawowych pewników, obowiązujących w ziarniste przestrzeni.

      Podsumowanie

      Krótkie streszczenie: najpierw była ziarnista, statyczna przestrzeń, potem nastąpił pierwszy akt kinezy o szybkości światła i nastąpił wybuch kinezy, który rozszerzał się z tą szybkością na resztę przestrzeni. Jednocześnie został zapoczątkowany akt kreacji materii i energii, który – jak powiedzieliśmy - zachodzi przy osiągnięciu przez kinetrony szybkości światła. Nastąpił on też w sposób wybuchowy. Mógł się zatem ten nasz prywatny kosmos ukonstytuować podobnie jak Kosmos realny. Tyle tylko, że mechanizm ten zadziałał w nieskończoności, a powyższy opis jest tylko modelem 
myślowym.                                                                                                                                                                                                                                                               

      Prowadząc rozważania dalej, zapytamy tylko, co spowodowało ten pierwszy akt kinezy ? To pytanie należy pozostawić w zawieszeniu, podobnie jak zawiesza się pytanie o przyczynę stanu Osobliwego i Wielkiego Wybuchu. Niektórzy kosmolodzy przychylają sie od przyjęcia za pierwszą przyczynę sprawczą Czynnik Pozamaterialny. Podobnie musimy i uczynić my. Podobno Albert Einstein zastanawiał się, czy Bóg miał jakikolwiek wybór, dobierając dla materii owe wszystkie stałe? Gdyby jedna z nich odchylała się od obowiązujących w naszym kosmosie, to nie powstałyby warunki na taką ewolucję kosmosu, jakiej jesteśmy świadkami, i nie byłoby też podmiotu, który badałby kosmos. Można powiedzieć, że nasza koncepcja nie wymagała od Stwórcy ustanawiania wielu tzw. stałych i to w dodatku specjalnie je dobierać. Wystarczyła jednorodna, ziarnista przestrzeń i jeden akt uruchomienia kinezy w tworzywie najprostszym z najprostszych, to jest w nieograniczonej, ziarnistej przestrzeni, wypełnionej jednorodnymi tworami, którym nadał najprostsze cechy. Wszystko inne wywodzi się z tych najprostszych aktów. Gdyby odrzucić przedłożoną koncepcją ziarnistej przestrzeni, pozostać przy oficjalnej teorii powstania Kosmosu w wyniku Wielkiego Wybuchu ze wszystkimi stałymi jako stanowionymi, czy dobranymi przez Stwórcę, to należałoby jednak wtedy przyjąć i możliwość istnienia innego zestawu parametrów funkcjonowania kosmosów stanowionych przez Stwórcę. Bo dlaczego tylko te jedne stałe miałyby być dopuszczalne? Postuluje się więc kosmosy o innych prawach i stałych, o innych konstrukcjach. Jedną z takich konstrukcji, możliwych do rozważenia, niech by był nasz kosmos ziarnisty? Z zastrzeżeniem, że pod względem anatomii i „ fizjologii” jest najprostszy, najbardziej racjonalny w porównaniu do innych konstrukcji. A więc, jeżeli konstrukcja materii miałaby być możliwa tylko w jednym egzemplarzu, to musiałby to być kosmos ziarnisty. Z drugiej strony, konieczność nieograniczoności ziarnistej przestrzeni, wyklucza istnienie konkurencyjnych kosmosów. Nie ma dla nich miejsca.                                                                                                                                                                                                                                                           

    Przedłożona tu alternatywna koncepcja kosmosu ziarnistego wymaga rozważenia przebiegu dalszej ewolucji takiego kosmosu. W Kosmosie realnym wybucha skoncentrowana osobliwość, zawierająca całą zawartość przyszłego kosmosu. Zawartość ta ogarnia pustą przestrzeń i ją zapełnia, choć uważa się, że przestrzeń powstaje wraz z ekspandującym tworzywem Kosmosu. Przyjmiemy jednak roboczo, że taka pusta przestrzeń istnieje poza materią, a powstająca in statu nascendi materia i energia zagospodarowuje taką przestrzeń. Taki kosmos musi być ograniczony przestrzennie i czasowo, podlegać ewolucji, nie wykluczając z niej i Wielkiego Kolapsu. Natomiast nasz kosmos prywatny, choć może mieć początek, to wobec nieograniczoności ziarnistej przestrzeni, jako ziarnista nie może być inna, powinien ekspandować w nieskończoność.     

      Kosmos a kreacjonizm

      Wielki Wybuch i następująca po nim ekspansja materii i energii do rozmiarów obserwowanych obecnie skłania wielu kosmologów do jawnego lub zakamuflowanego przyjęcia myśli o Pierwszym Konstruktorze Kosmosu. Wielu z nich nie godzi się na taką ewentualność i uparcie szuka metod na ominięcie takiego stanu. Ratunku szukają w konstrukcjach zawierających zjawiska oscylacji kosmosu od wybuchu do kolapsu, lub kosmosów bliźniaczych, połączonych ze sobą tunelami czasowymi, kosmosów pączkujących, rozdwajających się, przy czym postulują możliwość przenoszenia się w czasie do przodu w przyszłość lub do tyłu ku przeszłości. Wszystkie te pomysły są zapewne matematycznie poprawne i wynikają z formalizmu matematycznego, opartego o wzory ogólnej teorii względności i mechaniki kwantowej. Z drugiej jednak strony prosta analiza rzeczywistości materialnej, uwzględniająca podstawowe elementy oceny takiej rzeczywistości, pozwala na krytyczną ocenę tych koncepcji. Jeśli bowiem uwzględnić podstawowy element opisu jakiegokolwiek układu z Kosmosem włącznie, to jest pojęcie entropii, to owe tunele czasowe i podróże w przyszłość, czy do przeszłości, a możliwość których wynika z rozwijanych współcześnie teorii kosmosów kwantowych (każdy kosmos to kwant), mogą być jedynie konstrukcjami matematycznymi.

     Tunele czasowe

    Czas jest niewątpliwie powiązany z miarą strumienia entropii. Wszelka zmian czegokolwiek jest treścią entropii. Jest ona miernikiem zmiany do „przodu” lub do „tyłu”. Może wzrastać lub maleć, lub pozostawać na stałym poziomie. Entropia nie jest do pomyślenia bez elementu czasu. Entropia jest miarą zmian układu, a czas jest składnikiem entropii. Jeśli entropia wzrasta, to układ ulega w określonym czasie degradacji, jeśli entropia maleje, to układ ulega w określonym czasie większej organizacji. Jeśli entropia przybiera na sile, czas dla takiego układu przyśpiesza. Można by przyjąć, że układy o zróżnicowanym tempie entropii mają swoje własne czasy. Paradoksalnie, jeśli układ przyśpiesza w przestrzeni, to bieg entropii w tym układzie zwalnia i czas płynie wolniej, zgodnie z einsteinowska teorią, co powoduje spowolnienie starzenie się kosmonauty, wyruszającego w daleką podróż kosmiczn

      Kosmolodzy debatują nad możliwościami przenoszenie sie do przyszłości lub przeszłości przy pomocy tuneli czasowych, których możliwość przewiduje teoria względności. Co zatem musi sie stać, by obserwator (człowiek lub inny podmiot badawczy) mógł przenieś się np. do przeszłości? W kategoriach termodynamiki, czy informatyki, albo entropia układu, w którym bytuje musi wrócić do stanu poprzedniego,  natomiast obserwator musi pozostać przy aktualnej własnej entropii, albo entropia układu musi przyjąć wartość dla przyszłości, a obserwator pozostać przy własnej entropii, ale jednocześnie ze stanem własnej entropii poruszać się w czasie w tunelu czasowym do przodu lub do tyłu. Wtedy jednak nie może mieć łączności z otoczeniem, w którym się znalazł, czyli musi stać sie układem odosobnionym, bo inaczej dojdzie do wyrównywania entropii i obserwator stanie się częścią układu badanego, utraciwszy informacje ze swojego stanu pierwotnego i stanie się układem zintegrowanym z przeszłością lub z przyszłością. Nie będzie mógł porównać bieżącego stanu układu z stanem układu sprzed podróży w czasie. Tak więc, mówiąc prościej, układ badany musi się cofnąć do przeszłości lub posunąć się ku przyszłości, a obserwator pozostać jako teraźniejszy podmiot. Oba układy muszą być jednak odizolowane od siebie, a badanie jest wtedy niemożliwe. Taka izolowana, przeciwbieżna wędrówka w czasie dwu stanów entropii dwu podmiotów jest zapewne możliwa, lecz nieefektywna. Można to zagadnienie przedstawić jeszcze inaczej.

      Tunel czasowy wstecz można przemierzyć wraz z całym układem. Wtedy w układzie i obserwatorze, czymkolwiek on jest ( np. instrumentem badawczym ), muszą zajść zjawiska, które oznaczać będą zmianę wszystkich kierunków reakcji fizycznych, chemicznych, czy biologicznych, tak by po odwróceniu czasu obserwator stał się obserwatorem z badanej epoki. (Być może takie zjawisko może zajść po przekroczeniu przez układ szybkości światła). Nie będzie to wiec badacz bieżący, lecz będzie to obiekt, czy badacz bieżący dla tamtego czasu i będzie badał stan tamtego obiekt, bez odniesienia do jego stanu poprzedniego. Ujmując to trywialnie, badacz (czy inny układ materialny!), musi odmłodnieć, zdziecinnieć, stać sie noworodkiem, znaleźć się w macicy, przekształcić się w komórkę jajową itd. Zarówno badacz, jak i jego środowisko, muszą równolegle cofać sie w czasie. Lecz w takim wypadku to nie będzie już nasz badacz z bieżącym zasobem informacji, lecz człowiek z danej epoki. Podobne rozumowanie należy odnieść do wędrówek ku przyszłości. W tym wypadku należałoby doprowadzić do odwrócenia biegu entropii układu i obserwatora w odwrotnym kierunku. Entropia układu i obserwatora w tunelu czasowym postępuje ku przyszłości równolegle, obserwator bada układ jako tożsamy z nim.(?) Czy zatem zaistnieją możliwości izolowanej wędrówki badacza w tunelu czasowym? Jeśli zaistnieją, to na zasadzie ścisłej izolacji podróżnika i układu mającego zostać zbadanym. Cała dyskusja o możliwości przenoszenie sie w tunelu czasowym zawiera w podtekście pojęcie czas, odnoszące się do pomiaru w wymiarze psychicznym. Martwy instrument badawczy, przenoszący się w czasie, nie będzie miał możliwości porównawczych, choć jego czas  podczas ruchu biegnie wolniej niż obiektu badanego, ale różnicę odkryć może obiekt trzeci.  Wędrówek w tunelach czasowych nie jest łatwo krytykować, więc nie ma pewności, czy ten wywód jest racjonalny. Jest zapewne obarczony błędami rozumowania, które uważny czytelnik dostrzeże. Wędrówkę w tunelach czasowych postuluje formalizm matematyczny, lecz czy dałoby się go przełożyć na rzeczywistość materialną?

      Powyższe niedoskonałe rozumowanie wskazuje, że  wędrówka w czasie jest nader wątpliwa. Idąc za tą myślą, należy odrzucić pomysły ze światami równoległymi, czy tunelami czasowymi. Entropia układu połączonego, musi biec równolegle. Jeśli istnieje przepływ entropii między układami względnie odosobnionymi, to spadek entropii jednego układu musi pociągać za sobą wzrost entropii drugiego układu! Dywagacje na temat tuneli czasowych dotyczą Kosmosu realnego. W moim prywatnym kosmosie nie mogą zachodzić podobne perturbacje czasowe. Jest on jednorodny i nieskończony w przestrzeni, i taki kosmos nie może podlegać dywagacjom czasowym w rodzaju tuneli czasowych. Wędrówki w czasie w takim kosmosie byłyby może  możliwe też jedynie w wypadku poruszania się obiektu badającego z szybkością kosmiczną, kiedy to czas zwalnia, a obserwator starzeje się wolno. Po powrocie z podróży spotyka czas przyszły swojego środowiska, lecz nie jest to tunel czasowy. Gdyby zaś poruszał się z szybkością ponadświetlną, być może dogoniłby przeszłość np. fale radiowe wyemitowane z dalekiej przeszłości. Tego rodzaju dylatacje czasowe to jednak nie tunele czasowe. Należy jednak zapytać, czy można by dogonić lub przegonić światło, skoro szybkość światła dla wszystkich obserwatorów, niezależnie od ich stanu ruchu i stanu ruchu źródła światła, jest jednakowa, a więc powinna być i dla obserwatora poruszającego się z szybkością większą niż światło, w tym wypadku powinna być zapewne obserwowana jako równa jego zwiększonej szybkości. (?).

        Wymiarowość przestrzeni       
       W moim prywatnym kosmosie odmiennie przedstawia się kwestia wymiarowości przestrzeni. W kosmosie realnym postuluje się istnienie przestrzeni czterowymiarowej (pięcio- z czasem). Z formalizmu matematycznego wypływają wnioski o konieczności przyjęcia przestrzeni wielowymiarowej, 26-cio, 10-cio wymiarowej lub może jeszcze innej. Czwarty wymiar przyjmuje się w postaci zwiniętej do rozmiarów Plancka. Pozostałe wymiary, gdyby były realne, nie są możliwe do określenia i wyobrażenia. Kosmolodzy piszący książki popularnonaukowe próbują przedstawić czytelnikowi pojęcie czwartego wymiaru przestrzennego, przedkładając przykład oparty o analizę podobnego wypadku dla przestrzeni dwuwymiarowe

     Chcąc uprzytomnić czytelnikowi pojęcie czwartego wymiary, przywołują przykłady z świata dwuwymiarowego. Tak jak mieszkańcy świata dwuwymiarowego nie mogą zrozumieć trzeciego wymiaru, tak my mieszkańcy świata trójwymiarowego nie możemy uzmysłowić sobie czwartego wymiaru przestrzeni. Przy czym przyjmują błędnie, że mieszkańcy tamtego dwuwymiarowego  świat widzą wszystko dwuwymiarowo. Owi mieszkańcy, nazywani Płaszczakami, widza wszystko dwuwymiarowo. Takie przedstawianie ich postrzegania jest oczywistym błędem. Owi Płaszczakowie widzą wszystko jednowymiarowo. A oto argumentacja: owi mieszkańcy dwuwymiarowi, posiadają siatkówkę oka w postaci odcinak prostej. Figury świata dwuwymiarowego układają sie na tym odcinku jako rzuty figury płaskiej na prostą. Ponieważ mają oni dwoje oczu, więc na każdej siatkówce układa się im nieco odmienny rzut figury. W ich mózgu następuje matematyczna integracja oby tych rzutów, więc owi mieszkańcy wiedzą, że ich świat jest dwuwymiarowy, ale widza go jednowymiarowo. Intruza z trzeciego wymiaru spostrzegaliby jako pojawiający się w ich świecie odcinek, który to się powiększa, to się zmniejsza, to znika. Byliby tym zapewnie zdziwieni. Uznaliby taką postać za ducha. Dla mieszkańców dwuwymiarowego świata trzeci wymiar jest niewyobrażalny.
       Jednakże ich uczeni doszliby do wniosku, że może istnieje coś takiego jak trzeci wymiar? Jeśli tak, to w tym trzecim wymiarze można usadowić nieskończoną ilość światów dwuwymiarowych, nawet jeśli on sam jest ograniczony, stanowi np. sferę. Może więc lepiej uznać, że ich świat, jeżeli jest płaski, jest też nieograniczony? W trzecim wymiarze mieści sie nieograniczona ilość światów dwuwymiarowych. Można snuć dywagacje, pytać co będzie sie działo w ich świecie, gdy zostanie on np., poddany rotacji wokół osi prostopadłej do ich świata, gdyby przyjąć płaskość ich świata ( pojęcia dla nich niepojętego). Stwierdzą, że działa na nich jakaś niepojęta siła, która spycha ich od jakiegoś punktu centralnego na zewnątrz i zmuszą gromadzić sie na obwodzie koła i oddalać się stale od siebie. Do tej pory mogli poruszać się  swobodnie, a teraz, by zbliżyć sie do siebie po promieniu, muszą użyć siły, której nie znali. Inni uczeni zakładaliby obrót ich świata wokół osi równoległej do ich płaszczyzny. Ci doszliby do wniosku, że podmioty ich świata doznałyby nieznanego oddziaływania, które spycha je liniowo w kierunkach odsiebnych do postaci równoległych, oddalających sie światów, z którymi zostanie zaburzony kontakt, ponieważ promienie wysyłane wzajemnie do siebie doznają tajemniczego przesunięcia. Stwierdzą, że może jakaś nieznana siła ingeruje w promienie w ich światach i nie pozwala na ich właściwy odbiór. Może określiliby zjawisko jako ucieczkę, a zmianę dotarcia informacji jako przesuniecie ku czerwieni ? To rozumowanie dotyczy dwuwymiarowego świata płaskiego.

       Omińmy takie fantazje i postarajmy się sie przenieść to rozumowania na przestrzeń trójwymiarową. Nawiasem należy nadmienić, że obserwatorzy w tej przestrzeni widzą wszystko dwuwymiarowo, ponieważ ich siatkówki są dwuwymiarowe i rejestrują rzutu brył trójwymiarowych na płaszczyźnie. Obserwator ze świata trójwymiarowego wie, że świat jest trójwymiarowy, ale widzi go dwuwymiarowo. Podobnie jak to jest w świecie dwuwymiarowym, czwarty wymiar dla świata trójwymiarowego musi więc mieć także wymiary mega, nie może mieć wymiarów submikroskopijnych, zwiniętych do rozmiarów Plancka, jak to postulują kosmolodzy. Przeniesienie rozumowania z przykładu dwuwymiarowego nakazuje taką opcję, bo dlaczego miałoby w wypadku świata trójwymiarowego być inaczej. Nasz wniosek jest więc jednoznaczny: czwarty wymiar w przestrzeni trójwymiarowej ma wymiar mega. 

      Wymiarowość przestrzeni ziarnistej

     Inaczej jest w moim prywatnym kosmosie. Czwarty wymiar jest tu istotnie wielkości Plancka, jeśliby przyjąć tej wielkości przestrzeń oscylacyjną dla kinetronu. Oscylujący i rotujący kinetron mieści sie w tej przestrzeni, a jego oscylacje można przedstawić jako drgania struny, czy superstruny. Drogę przebytą przez niego w jego „komórce Plancka” można uznać jako strunę, a zmianę wektora oscylacji jako drganie struny. Tak więc mój prywatny kosmos ma trzy wymiary makroskopowe i jeden wymiar submikro. Być może, po głębszym wejrzenia w materię ziarnistej przestrzeni, znalazłoby się miejsce dla dalszych wymiarów przestrzeni. Jak dotąd zadawala się ona czterema wymiarami.

      Wielki Kolaps  

     Odmiennie przedstawia się zagadnienie ekspansji materii i jej zwrotnego zwijania się po osiągnięciu docelowych wymiarów. Niektórzy kosmolodzy postulują powrót realnego Kosmosu do stanu początkowego po osiągnięciu tego stanu maksymalnej ekspansji, to znaczy do Wielkiego Kolapsu. Taki kolaps mógłby się udać na dwa sposoby, każdy z nich jest jednak zapewne niemożliwy. Materia, po osiągnięciu stanu o najwyższej entropii, to jest stanu śmierci cieplnej, przedstawiałaby sobą wypalone, wygaszone, martwe grudy, znajdujące się od siebie w odległościach iście kosmicznych. W tym czasie musiałaby przestać działać energia powodująca rozszerzanie kosmosu. Pozostanie tylko czysta grawitacja.

      Załóżmy, że ta grawitacja doprowadza do kurczenia sie kosmosu. Martwe i zimne grudy materii nabierają rozpędu i zbliżają sie do siebie, tworząc coraz potężniejsze bryły materii. Energia zderzeń prowadzi do ponownego wzrostu temperatury tych konglomeratów. W tym stanie rzeczy może powstać gigantyczny twór materii, obejmujący całą materie w stanie „wrzenia”. Tylko czy energia grawitacji wystarczy, by umieścić w tej grudzie tyle energii, aby rozpalić wypaloną materię pozbawioną pozostałej części energii.? I jeśliby miała ona przybrać końcową postać, czy formę z Wielkiego Wybuchu, to musiałoby dojść do rozpadu atomów, potem cząstek, potem zaniku cząstek, aż do postaci pierwotnej plazmy, a na koniec do Osobliwości. Czy wystarczy do tego energia grawitacji? Wszak Wielki Wybuch i dalsza ewolucja kosmosu zachodziła pod wpływem energii, która zanikła, a grawitacja nie była w stanie temu przeszkodzić. Ta energia uległa rozproszeniu w postaci promieniowana, czy została zużyta na ekspansję kosmosu. Jest to scenariusz zapewne nie do zaakceptowania. Należy raczej przyjąć, że powstanie martwy twór, obejmujący całą materię, martwa czarna dziura, jako końcowy stan, który nie jest jednak odpowiednikiem stanu sprzed Wielkiego Wybuch. Przyjmuje objętość całej materii, będzie ona maksymalnie skoncentrowana, podobnie jak to jest w czarnych dziurach, funkcjonujących obecnie, a które mogą być zapewne modelem takiego ostatecznego kolapsu, lecz nie będzie to stan paralelny do Wielkiego Wybuchu. Pytanie, czy taki proces jest możliwy? Wszak byłby to rzeczywisty stan o najwyższej entropii. Gdyby zaś taki stan całkowitego kolapsu uznać za stan całkowitego uporządkowania materii, to w czasie dochodzenia do takiego procesu entropia musiałaby odwrócić swój bieg ku spadkowi, musiałaby spadać aż do 0, a czarna dziura koncentrująca całą materię mieć entropię o wskaźniku bliskiemu zeru. Jest to proces termodynamicznie sprzecz

       Drugi sposób zwinięcia sie materii musiałby polegać na odwróceniu sie wszystkich procesów fizycznych w kolapsującej materii. W wypalonej materii, składającej się z pierwiastków ze środka tablicy Mendelejewa, musi dojść do rozpadu tych pierwiastków, kreacji pierwiastków o niższych ciężarach atomowych, potem do odwrócenia procesów cyklu węglowo – azotowo – tlenowego, potem musi powstać na powrót hel, a na końcu wodór, który wraz z wodorem bieżącym ulegnie jonizacji, następnie przyjdzie czas na odwrócenie inflacji, zanikną hadrony i leptony i bozony, nastąpi deflacja, w końcu powstanie stan około wybuchowy, by w następstwie doprowadzić do ponownego Wielkiego Wybuchu. Taki proces wymagałby zjawiska koncentracji rozproszonej w czasie ekspansji kosmosu energii, co jest też niezgodne z termodynamiką, która nie może w żadnym stanie przestać obowiązywać.
                                                                                                                                                                                                                                                        
       Pierwsza forma odwrócenie ekspansji, jak to przedstawiono wyżej, jest niemożliwa, bo musiałoby dojść do złamania podstawowego prawa termodynamicznego, to jest do odwrócenie biegu entropii. Aby to się stało, potrzebna jest energia, sama grawitacja nie byłaby w stanie zapewne tego biegu odwrócić, z uwagi na pełne rozproszenie materii w kosmosie. Musiałaby ta energia pochodzić z poza układu, to jest z poza kosmosu, wszak cała energia kosmosu po wypaleniu się materii uległa rozproszeniu. Można by jedynie postulować jakiś abstrakcyjny proces odbicia się rozpraszającej się energii od brzegu, czy granicy Kosmosu, który w tym wypadku musiałby być ograniczony do gigantycznej sfery i odznaczać się nieprzenikalną, twardą ścianą, lecz taka ewentualność jest z gatunku fikcji naukowej.

     Ciemna materia  w ziarnistej przestrzeni

    Tych dylematów pozbawiony jest mój prywatny kosmos. Przyjęliśmy dla niego opcję kosmosu stacjonarnego, który, aczkolwiek teoretycznie mógłby mięć początek w postaci statycznej przestrzeni ziarnistej, pierwszego aktu kinezy i następowej jej ekspansji aż do powstania ukonstytuowanego kosmosu, jednak musi być kosmosem o nieograniczonym zasięgu w przestrzeni i tym samym w czasie (choć mógłby mieć początek, ale bez końca). W poprzedniej pracy zostało to udokumentowane. Ziarnista, drgająca przestrzeń nie może być ograniczona, bo nastąpiłoby błyskawiczne rozcieńczenie zawartości ziarnistej przestrzeni i taki kosmos nie byłby w stanie istnieć.. 

       W moim prywatnym kosmosie nie ma problemu ciemnej materii i energii. Oscylujące kinetrony lub może struny (czy superstruny) ulegają ustawicznym fuzjom kinetycznym, w wyniku czego powstają trwałe cząstki fundamentalne i wirtualne. Te ostatnie musza powstawać masowo, ponieważ prawdopodobieństwo ich powstania jest największe z racji ich niesymetryczności. Im bardziej niesymetryczna cząstka, tym prawdopodobieństwo jej powstania większe. Tak więc w ziarnistym kosmosie, w dostatecznie dużym przedziale czasowym i przedziale przestrzeni, musi znajdować się stale pewna ilość cząstek wirtualnych. Cząstki te są też obdarzone masą, co jest oczywiste i zostało udokumentowane w poprzedniej pracy. Tak więc w odpowiednio dużym przedziale przestrzeni w każdym momencie czasu obecna jest masa. Masa ta ulega fluktuacji, to jest powstaje i zanika, lecz jest. Wystarczy krótki przedział czasowy między powstaniem, a zanikiem cząstki wirtualnej, by przestrzeń wypełniona była masą wirtualną. Dla nieograniczonej przestrzeni masa ta przybiera wartości nieograniczone. Nazwijmy ja ciemna materią. Dla kosmosu ograniczonego można ustalić stosunek tej masy do masy obserwowanej. (Biorąc pod uwagę rozmiar pustych obszarów w Kosmosie realnym, ten stosunek dla tego Kosmosu przybrałby wartość na korzyść ciemnej materii). Mówiąc skrótowo: przestrzeń ziarnista przeładowana jest masą. Wirtualną. Masa ta zapewne jest przeszkodą dla wygenerowanych przez materię i samą przestrzeń fotonów, które zostają przez tę masę pochłaniane w sposób wirtualny, a po rozpadzie wirtualnej cząstki energia ta jest napowrót uwalniana.  Powraca ona do ziarnistej przestrzeni i integruje się z miąższem kinetronów, podwyższając ich ładunek kinetyczny, co powoduje „krążenie energii” między materią, wirtualną materią i oscylującą przestrzenią. Przestrzeń ziarnista absorbuje tę energię ulegającą rozpraszaniu, zwiększając swój ładunek energetyczno-kinetyczny. Tenże napowrót może wrócić do materii w postaci jej cząstek fundamentalnych lub wirtualnych. Zjawisko to stanowiłoby swoistą przemianę materii i energii kosmosu. Zjawisko jest też zapewne  przyczyną braku świecenia całego nieboskłonu, które powinno zachodzić według Olbersa. Rozumowanie nieco karkołomne, lecz w świetle naszych rozważań odpuszczalne.

     Ciemna energia Kosmosu

      Dla Kosmosu realnego, gdyby takie zjawisko i tu zachodziło, ta energia mogłaby stanowić ciemną energię, która służy do przyspieszania kosmosu. Tak więc energia przyspieszająca jest pochodną samej przyspieszanej materii. Przyspieszenie więc nie może być pochodną Wielkiego Wybuchu, co udowodniono już w poprzedniej pracy, choć pogląd ten można dyskutować, lecz jest bieżącą emanacją materii. Zatem rozszerzający się, realny Kosmos musi tracić, zgodnie ze wzorem, materię, która zostaje przekształcona w energie przyspieszającą. W tej sytuacji przestrzeń musi się energetycznie ładować, co zakłóca energetyczną stabilność Kosmosu, a dla zachowania stałej wartości ładunku musi on stale ekspandować. Rozszerzający sie Kosmos traci materię przekształcaną w energię. Końcowym stanem takiej ekspansji mógłby być Kosmos rozproszony bez materii, lub Kosmos rozproszony tak pod względem materii jak i energii, a więc Kosmos pusty De Sittera. Najprawdopodobniej po osiągnięciu stanu końcowego mamy martwy i zimny Kosmos oraz uśredniony ładunek energetyczny przestrzeni. W uśrednionym stanie nie ma przepływu energii. Wygaszona materia nie dostarcza przestrzeni energii, kosmos przestaje się rozszerzać. Wtedy zapewne zadziała grawitacja ?

       Należy jednak zapytać, w jaki sposób może działać ciemna energia na ekspansję realnego Kosmosu? Energia może działać w dwojaki sposób. Przy każdym sposobie musi istnieć różnica poziomów energetycznych. Pierwszy sposób polega na zadziałaniu strumieniowym, takim, jak działa strumień pary na tłok cylindra Taki sposób działania w kosmosie polegałby na działaniu strumienie energii na każdy podmiot osobno, co jest nie do przyjęcia. Drugi sposób to działanie płaszczyznowe, tak jak działałaby para wodna w kotle o rozciągliwych ścianach. W takiej sytuacji wszystkie podmioty znajdujące się w takim kotle oddalałyby się od siebie w sposób równomierny. Jeżeli zgodzić się na ekspansję kosmosu, to zapewne ciemna energia działa właśnie w taki sposób. Część energii wypromieniowanej przez materię ładuje energetycznie przestrzeń, która dla zachowania stałej wartości tego ładunku musi się rozszerzać. Tyle tylko, że ciemna energia nie jest tworem samoistnym, dodatkowym, pozamaterialnym, lecz jest pochodną energetycznego promieniowania materii, jak to przedłożono nieco wyżej. Ta koncepcja wymaga jednak przyjęcia ziarnistości przestrzeni i powstawania masy wirtualnej, która absorbuje energię. Także dla realnego Kosmosu 
      W procesie ewolucji Kosmosu realnego powinna nastąpić chwila wyrównania się energii grawitacji z energią ekspansji, którą można nazwać ciemną energią, czy antygrawitacją. Może to nastąpić po wyczerpaniu się zasobów energetycznych rozpraszającej się i stygnącej materii. Wtedy może uzyskać przewagę grawitacja z zastrzeżeniem, że efekt jej działania zostaje osłabiony w wyniku rozproszenia materii. Może też powstać stan metastabilny, w którym obie przeciwstawne energie będą w równowadze i taki stan może trwać wiecznie lub w wyniku losowego spadku antygrawitacji zacznie sie proces kontrakcji Kosmosu.

         Przesunięcia ku czerwieni fali materii

        Przesunięcie ku czerwieni promieniowania elektromagnetycznego w ziarnistej przestrzeni uznaliśmy za starzenie się fotonu, utratę jego energii  na rzecz ziarnistej przestrzeni, jako proces paralelny i konkurencyjny do efektu Dopplera. Wracając do koncepcji przesunięcia ku czerwienia w Kosmosie realnym, należy rozważyć to samo zjawisko dla fali materii. Jeżeli cząstce elementarnej, czy nawet większemu skupieniu materii przydaje się funkcję falową, to należałoby obserwować dla cząstek kosmicznych także przesunięcie „ku czerwieni”. Jak by to wyglądało w praktyce? Wszak cząstki kosmiczne nie osiągają szybkości światła. Przesunięcie ku czerwienie fali materii polegałoby na utracie przez cząstki jej początkowej energii, co odpowiada takiemu zjawisku w odniesieniu do fotonów, a tu polegałoby na zmniejszeniu pędu cząstki. Ale co sądzić, jeżeli cząstka w biegu przez przestrzeń doznaje przyspieszenia w wyniku zadziałania kosmicznego pola elektromagnetycznego? Z jednej strony traci ona energię w wyniku przesunięcia ku czerwienie przypisanej jej fali, z drugiej strony przybiera na energii w wyniku działania pól elektromagnetycznych przestrzeni? Paradoks.

      Fala przypisana cząstce, to fala prawdopodobieństwa znalezienie cząstki w danym obszarze i o danych parametrach. Jak rozumieć tu przesunięcie ku czerwieni? Jeżeli mamy być konsekwentni, to takiego przesunięcia w stosunku do fali materii nie można ignorować. Ale jak takie przesunięcie zaobserwować? Należałoby może rejestrować cząstki kosmiczne na wielkim obszarze przestrzeni, liczyć i klasyfikować cząstki pod względem ich energii kinetycznej i masy i stworzyć indeks grup pod względem identyczności tych parametrów (?) Wśród plejady zarejestrowanych identycznych cząstek w dostatecznie długim czasie, może znaleziono by widmo pod postacią rozkładu energii takich cząstek. Lub ich masy. Wtedy cząstki o małym przesunięciu, czyli o dużej energii, należałoby uznać za pochodzące z bliższej odległości, a cząstki o dużym przesunięciu za cząstki z dalszych obszarów? (przy uwzględnieniu wpływu kosmicznego pola elektromagnetycznego dla cząstek naładowanych). Statystycznie rzecz biorąc, w zestawie cząstek kosmicznych zarejestrowanych w określonym przedziale czasu i zabranych z odpowiedniego obszaru przestrzeni, powinny znajdować się cząstki kosmiczne o kolejno zróżnicowanych energiach w równej ilości. Zależność energii do ilości cząstek dla każdego przedziału powinna przedstawiać sobą linię prostą, równoległą do jednego ramienia układu współrzędnych. Głębia Kosmosu we wszystkich kierunkach jest jednakowa, ilość cząstek nadlatujących z różnych kierunków powinna też być jednakowa, zróżnicowanie energetyczne na każdym kierunku powinno być jednakowe, a ilości cząstek o różnej energii w każdym strumieniu też powinny być jednakowe. Ale być może, ustawienie rejestratora kierunkowo, na obszary o większym zagęszczeniu galaktyk lub na obszary o małym zagęszczeniu, pozwoliłoby uchwycić różnice w widmie energetycznym takich cząstek przylatujących z różnych obszarów kosmosu? W poszczególnych grupach jednak o tożsamej energii i masie liczebność powinna być identyczna w strumieniu, jeśli zgodzić sie, że każdy dostatecznie wielki przedział przestrzeni generuje jednakową ilość cząstek. Być może takie badania zostały przeprowadzone? Wymagałyby one bądź rozległego obserwatorium, rozciągającego się na dostatecznie duży obszar, lub może rejestratorów cząstkowych, pobierających próbki promieni kosmicznych z wybranych i ukierunkowanych obszarów nieba, celem wtórnego przeniesienia wyników na dostatecznie szerszy obszar (metoda Monte Carlo?). Gdyby w takim badaniu uzyskano postulowany wynik, to potwierdzałby on zjawisko przesunięcia ku czerwieni także i dla fal materii. Wszak Kosmos jest tak rozległy, że należy się spodziewać jednorodnego rozkładu cząstek kosmicznych pod względem ilości nadbiegających z każdego obszaru, a rozkład energii cząstek w poszczególnych przedziałach musi też być jednorodny, bez wyróżnienia jakiejkolwiek wartości energii. Uzyskanie takiego rozkładu potwierdziłoby przedłożoną tu koncepcję? 

      Oddziaływanie czarnej dziury na przestrzeń 
     
    Odkrycie makrosoczewkowania grawitacyjnego (nie mikro!) wskazuje, że wielkie masy istotnie zakrzywiają przestrzeń. Najbardziej spektakularnie czyni to czarna dziura. Przyjmuje się, że może ona zakrzywić przestrzeń do takiego stopnia, że wszystko co znajdzie się w jej pobliżu, wpada do czarnej dziury. Natomiast tory strumieni materii, czy fotonów z dalszego obszaru muszą zostać zakrzywione. Rozbierając to zagadnienie głębiej, musimy dojść do bardziej szczegółowych wniosków. Będą one obowiązujące i dla naszego ziarnistego kosmosu, jak i dla Kosmosu realnego. Rozumowanie przeprowadźmy na izolowanej czarnej dziurze, pozbawionej w otoczeniu innych wielkich mas.

       Rozważmy więc konfigurację obszaru wokół czarnej dziury. Musi sie on składać z kilku warstw. Pierwszą warstwą, najbardziej zewnętrzną, będzie przestrzeń euklidesowa, do której grawitacja czarnej dziury nie dociera. To tylko teoretycznie, ponieważ wiemy, że grawitacja obejmuje nieskończony obszar przestrzeni. Przyjmujemy jednak roboczo tą pierwszą ewentualność. Drugą warstwę stanowi przestrzeń soczewkująca, która zakrzywia tory cząstek i fotonów o pewną wartość, lecz elementy te nadal szybują ku dalszym obszarom kosmosu. Trzecią warstwę stanowić będzie obszar, w którym grawitacja dziury równoważy energię kinetyczną cząstek, czy fotonów, a te nie maja innego wyboru, jak krążyć wokół czarnej dziury. Elementy uwięzione w tej warstwie, a nadchodzące ze wszystkich kierunków, krążą po kołowych orbitach o wszystkich możliwych promieniach i we wszystkich zwrotach. Musi więc dochodzić do interferencji fotonów podczas ich wędrówek na orbitach, do ich wygaszanie lub wzmacniania. Zderzenia cząstek różnoimiennych prowadzi zaś do anihilacji, a zderzenia cząstek równoimiennych lub obojętnych, do ich rozpadu i powstawania cząstek potomnych, zapewne elektronów, jako końcowych produktów interakcji oraz neutrin. Zjawisk tych nie da się zaobserwować, co jest oczywiste, lecz istnienie takiego płaszcza energetycznego wokół czarnej dziury jest pewne i postulowane przez kosmologów (?).  Przyśrodkowa płaszczyzna tego płaszcza stanowić będzie wewnętrzny horyzont zdarzeń. Obwodowa płaszczyzna takiego obszary stanowić będzie zewnętrzny horyzont zdarzeń. Horyzont zdarzeń będzie zatem warstwowy. Rozwarstwienie zależeć będzie od energii poszczególnych cząstek, krążących po odpowiadających sobie torach.

      Interakcja czarnej dziury z bezpośrednim otoczeniem

      Kolejną warstwę tworzy obszar, w którym grawitacja czarnej dziury przeważa nad energią wszystkiego, co nadlatuje. Te elementy wpadają do dziury i zostają tam na zawsze, przysparzając dziurze dodatkowej masy. Masa jej będzie więc rosnąć. Z powodu wzrastającej objętości czarnej dziury i tym samym wzrastającego ciśnienia kinetycznego wokół dziury (dla przypadku ziarnistej przestrzeni). Sama zaś dziura nie może zawierać energii wewnętrznej rozmieszczonej w jej wnętrzu, ponieważ nic się nie może dziać w jej obrębie, jako w bryle materii, składającej się z samych neutronów, czy może kwarków, czy kinetronów zestalonych do prawdziwego „ciała stałego” i jednej gigantycznej „cząstki fundamentalnej”. Jakakolwiek różnica w energii wewnętrznej doprowadziłaby do szybkiego wyrównania poziomów. Energia dziury wyraża się tylko w jej rotacji i oddziaływaniu grawitacyjnym, (dla mojego prywatnego kosmosu wywołanym ciśnieniem ziarnistej przestrzeni). Rotacja ta zawierać będzie całą energię kinetyczną wszystkich składników, przekazaną dziurze, jako całości. Powstanie też zapewne zjawisko tarcia między dziurą, a najbliższym ziarnistym otoczeniem, co powinno powodować kreację cząstek, absorbowanych następnie przez samą dziurą. Dziura będzie więc też rosnąć w wyniku oddziaływania z otaczającą, ziarnistą przestrzenią. Dziura będzie pozbawiona jakiegokolwiek ładunku elektromagnetycznego. Wszystkie bowiem ładunki zostaną zobojętnione do postaci neutronów lub kwarków, których ładunki muszą się znieść. Rotacja i grawitacja zapewniają dziurze pewną, submaksymalną entropię. W tej sytuacji dziura nie może „parować”, cząstki powstające na styku dziury i jej ziarnistego otoczenie zostaną zepchnięte na dziurę, a jeśli jakaś wykreowana cząstka uleci poza horyzont, to zostanie zaabsorbowana w przestrzeni płaszcza energetycznego. Cząstki powstające na styku czarnej dziury i otaczającej ją atmosfery kinetronowej nie mogą posiadać energii, przewyższającej energię grawitacji. Jeśli powstanie cząstka obojętna na styku dziury, to musi się rozpaść na dwie cząstki różnoimienne, każda o połowie energii cząstki macierzystej, a te energie nie będą zapewne przekraczały energii grawitacji, by uciec poza dziurę. Zostaną zepchnięte na dziurę.

     Obszar soczewkowania

     Co jednak zastaniemy w przestrzeni poza czarną dziurą w obszarze soczewkowania?  Dla zobrazowania tego przeprowadzamy doświadczenie myślowe. Niech ono polega na przyjęciu, że mamy układ składający się tylko z czarnej dziury i gwiazdy dostatecznie odległej od tej dziury. Dziura jest oświetlona przez tę gwiazdę. Promienie w pierwszym obszarze ulatują w przestrzeń bez zakrzywienia. Promienie w trzecim obszarze zostaną uwięziona na zawsze w strefie płaszcza energetycznego, otulającego dziurę, ulegając interferencji, wygaszeniu lub wzmocnieniu. Promienie z czwartej strefy zostaną pochłonięte przez dziurę. A co z fotonami i cząstkami z drugiej strefy?

       Chwila zastanowienia ujawni nam efekty tej strefy. W strefie tej znajdą się fale i cząstki o różnej energii i o różnym rozkładzie co do odległości radialnej. Promienie te ulegną więc ugięciu w zależności od odległości od środka czarnej dziury i od energii cząstek. Podmioty te zostaną więc skupione w ogniskach w odpowiedniej odległości od czarnej dziury. Ogniska te, jeżeli założyć, że całe promieniowanie nadlatuje płaszczyznowo z ściśle określonego kierunku w sposób prostopadły do płaszczyzny przekroju czarnej dziury, ułożą się w jeden gigantyczny zespół ogniskowych, nałożonych w przestrzeni jedna za drugą, radialnie w stosunku do środka dziury. W ogniskach tych zostaną ześrodkowane wszystkie promienie objęte drugim obszarem, nazwijmy go obszarem soczewkowania. Przekładając tę obserwację na rzeczywistą przestrzeń sferyczną, otrzymujemy wokół czarnej dziury obszar zespolonych ogniskowych o charakterze gigantycznej sfery skupiających się promieni. Po ześrodkowaniu się promieni w tej sferze w ogniskach i opuszczeniu ogniskowych, promienie te rozprószą się w dalszym obszarze kosmosu, tworząc w następstwie jednorodną sferę radialnie rozłożonego promieniowania. Obserwacja takiej strefy ogniskowych jest nie do przeprowadzenie, chyba że nasza Ziemia znalazłaby się w pobliżu takich ognisk. I być może dostrzegane przez teleskopy obiekty uważane za obiekty leżące poza czarną dziurą, czy inną wielką masą, są efektem obecności naszej Ziemi i teleskopu w zasięgu takiego ogniska. Dla sprawdzenie tej koncepcji, należałoby wysłać w kosmos sondę, która spenetrowałaby dostatecznie duży obszar kosmosu w odpowiednim oddaleniu od dziury w poszukiwaniu takiej sfery ogniskowych.

       Tęcza wokół czarnej dziury, czarna dziura jako pryzmat  

       Krótkiego omówienia wymaga jeszcze zagadnienie owego płaszcza, czy poduszki energetycznej otaczającej czarną dziurę. Trzecia strefa otaczająca dziurę odznacza się takim potencjałem grawitacji, (w naszym prywatnym kosmosie generowanej przez ziarnistą przestrzeń), że wszystkie cząstki i fotony, które przenikną do tej strefy, nie są w stanie z niej uciec. Jeżeli mają dostateczną energię, która równoważy grawitację czarnej dziury, to pozostaną one w tej strefie na zawsze. Strefa ta powinna przedstawiać sobą płaszcz o podwójnych ścianach, podwójnym horyzoncie zdarzeń. Cząstki  o dużej energii obiegać będą dziurę po zewnętrznych orbitach tej strefy, a cząstki o niższej energii po wewnętrznych orbitach. W strefie tej dojdzie do interferencji cząstek  nadlatujących ze wszystkich kierunków, część cząstek ulegnie anihilacji, część rozpadowi, a te które ostaną się, będą obiegać dziurę po kołowych orbitach w nieskończoność. Podobnie fotony, część ulegnie wygaszeniu, część wzmocnieniu, a te obiegać będą dziurę po swoistych orbitach, odpowiadających energii fotonu. W strefie tej wytworzy się obszar sferycznej tęczy dla fotonów o częstotliwościach światła widzialnego i pozostałych częstotliwości. Czarna dziura otoczona będzie tęczą! Czarna dziura zadziała jak pryzmat.

       Cała ta strefa, którą można by nazwać śmiało strefą tęczy, otoczona będzie podwójnym horyzontem zdarzeń, co jest oczywiste, ponieważ ta strefa zatrzymuje wszelką informację, jaka chciałaby wejść do lub mogłaby wyjść z dziury, w sposób warstwowy. Poniżej tej strefy pozostanie prawdziwie pusta przestrzeń. Wszystko co przeniknie do niej zostanie wepchnięte do czarnej dziury. Wszystkie trzy strefy tworzą wokół czarnej dziury obszar jej wpływu, który powinien rozciągać się na wielki obszar Kosmosu. Niewykluczone, że  obszary wpływu poszczególnych czarnych dziur, strefy soczewkowania, nakładają się na siebie. Idąc dalej za tą myślą, można przyjąć, że w strefie płaszcza energetycznego, czy tęczy, dochodzić będzie do ujemnej interferencji promieniowania elektromagnetycznego i wygaszania promieniowania i co za tym idzie, wygaszanie tęczy. Po wygaszeniu promieni pozostanie resztkowe rozwarstwienie poszczególnych długości fal. Tęczę stanowić będą promienie obiegające dziurę do momentu ich wygaszenia. Wszystkie zaś nadlatujące cząstki kosmiczne, wpadające do tej strefy, ulegną w końcu anihilacji lub zostaną sprowadzone, poprzez kaskadę, po rozbiciu, do postaci elektronów (pozytrony ulegną anihilacji wraz z częścią elektronów), a te będą okrążać czarną dziurę po torach zgodnych z postulatami Pauliego(?). Czarna dziura stanowić będzie więc gigantyczny atom, którego jądrem będzie gigantyczna „cząstka fundamentalna” w postaci czarnej dziury, tyle tylko, że elektrony okrążać ją będą nie na zasadzie oddziaływania elektromagnetycznego, lecz w wyniku oddziaływania grawitacyjnego ziarnistej przestrzeni. 

       Poczerwienienie fotonu wokół czarnej dziury
      Jeszcze inna uwaga narzuca sie przy rozpatrywaniu zagęszczonej, ziarnistej przestrzeni wokół czarnej dziury, generującej grawitację. Fale elektromagnetyczne wpadające z odległych części Kosmosu do tej zagęszczonej przestrzeni powinne ulegać dylatacji energetycznej, to jest tracić na energii. Tracić, skoro uznaliśmy, że foton starzeje się podczas wędrówki w przestrzeni   ( wg Fritza Zwicky' ego). W zagęszczonej przestrzeni wokół czarnej dziury to starzenie powinno następować z większą intensywnością i taki foton, po wyjściu z sfery oddziaływania czarnej dziury, powinien wykazywać większe przesunięcie ku czerwieni. Czy da się jednak to zbadać?  Należałoby mierzyć energię fotonów nadlatujących z kierunku czarnych dziur i innych wielkich mas na tle energii fotonów nadchodzących znad pustych obszarów kosmosu. Być może różnice w temperaturze promieniowania reliktowego są spowodowane oddziaływaniem ziarnistej przestrzeni wokół czarnych dziur i innych wielkich mas na to promieniowanie. Uznaliśmy wszak promieniowanie reliktowe jako promieniowanie powstające aktualnie „ in statu nascendi” i „ in situ” w przestrzeni, a nie jako pozostałość Wielkiego Wybuchu. Można by to sprawdzić mapując różnice temperatury tego promieniowania na tle rozkładu czarnych dziur na mapie kosmosu.

        Każda czarna dziura funkcjonuje w otoczeniu innych skupisk materii, znajdujących się w bliższym, czy dalszym otoczeniu. Materia tych skupisk zostaje przechwytywana przez czarną dziurę i w miarę zbliżania się do powierzchni czarnej dziury zostaje „sprasowana” do postaci identycznej z materią dziury i zintegrowana z nią na jej powierzchni,. Materia ta, jako tożsama z materią dziury, nie może przenikać w głąb dziury ku jej środkowi, jak to by się wydawało, ponieważ musiałaby pokonać opór struktury dziury. Energia spadającej materii nie może  pokonać tego oporu, ponieważ różnica potencjału grawitacyjnego i „oporu” dziury powinna ulec wyrównaniu na poziomie powierzchni dziury. Energia spadającej materii powinna zostać zintegrowana z energia dziury w postaci dodatkowej rotacji dziury.

      Wyspy entropii 

      Czas jest nieodłącznie związany z entropia. Czas jest współzależny z entropią. Entropia kosmosu jako całości wzrasta, ale są obszary, w których obniża się. Powstaje wtedy wyspa spadającej entropii w morzu entropii wzrastającej. Takimi wyspami spadającej entropii są organizmy żywe (a także rozwijające się społeczeństwa, lub ludzkość jako całość). Jeden z noblistów fizyków (Schroedinger) uważa, że organizm w procesie przemiany materii nie przyswaja materii, ani energii. Jeden dżul energii przyswojonej jest równy innemu dżulowi energii wydalonej, jedna jednostka materii jest równoważą innej jednostce. To co przyswaja żywy organizm, to entropia, zawarta w produktach odżywczych. Organizm przyswaja produkt o niskiej entropii, to jest o wysokiej organizacji, a wydala produkty o niskiej organizacji, to jest o wysokiej entropii. Przyswaja więc wysoką organizację produktu, a wydala niską organizację, czyli wysoką entropię. Wzrost entropii jest połączony nieodmiennie z rozpraszaniem energii. Wyzwolenie negentropii (niskiej entropii) możliwe jest podczas przepływu energii z wysokiego potencjału do niższego ( lub informacji z wysokiego potencjału do niskiego = uczenie się, tyle że w tym wypadku układ o niskiej entropii, przekazując ją nie traci własnej). Podczas tego przepływu wzrasta organizacja układu pobierającego energię lub informację. Są to oczywiście truizmy, znane przez zainteresowanych. Obniżenie  entropii układu w środowisku o wzrastającej entropii może nastąpić jednak dopiero po zainstalowaniu w układzie demona Maxwella. Gigantycznym demonem jest niewątpliwie słońce w odniesieniu do przyrody. Takim demonem dla organizmów żywych są geny, enzymy, czy chociażby chlorofil dla roślin.

        Jak się zatem ma zjawisko entropii w ziarnistym kosmosie? W Kosmosie realnym entropia powinna być najniższa na poziomie Wielkiego Wybuchu, potem zaczyna się bieg entropii ku górze, aż do śmierci cieplnej Kosmosu, kiedy przybierze ona wartość jeden. W tym biegu zdarzają sie jednak wyspy stabilnej entropii. Takimi pierwszymi wyspami są zapewne trwałe cząstki fundamentalne i elementarne. W naszym prywatnym kosmosie (jak i w Kosmosie realnym) ukonstytuowana cząstka fundamentalna, czy elementarna, jako funkcja fuzji kinetronowej, obdarzona jest entropią o niezmieniającym się poziomie. Demonem Maxwella jest tu oddziaływanie silne. Wszak taka cząstka pozostaje teoretycznie niezmienna do skończenia świata. W jej „wnętrzu” entropia ma wartość stałą, może nawet o wartości zero dla tego mikroobiektu. Drugą stacją entropii o stabilnym stanie jest atom. Demonem Maxwella jest tu oddziaływanie elektromagnetyczne i także silne. Stabilność tej stacji jest mniej pewna, ponieważ w pewnych warunkach fizycznych atom może ulec np. jonizacji lub rozpadowi. Jego entropia wtedy ulega zmienia, lecz może powrócić do stanu pierwotnego. Następną stacją stabilnej entropii jest np. związek chemiczny. Ten stabilny stan jest bardziej chwiejny. Inną stacją stabilnej entropii są układy astronomiczne np. Układ Słoneczny. Tu też w dużym przedziale czasu układ nie podlega perturbacji. Podobnie jest z galaktyką. Są to stacje o względnie stabilnym stanie entropii. Demonem Maxwella jest tu grawitacja. Jednak Kosmos jako całość, mimo tych stacji zatrzymania entropii, podlega stałemu wzrostowi entropii.

       Entropia w kosmosie ziarnistym   

      W kosmosie ziarnistym pojęcie entropii napotyka na trudności interpretacyjne. Wszak ziarnistej przestrzeni statycznej nie można uważać za podmiot o najwyższej organizacji, raczej za obiekt o entropii jeden. W takim kosmosie pojawia się pierwsza kineza, a za nią podąża rozkołysanie sie kinezy w przestrzeni aż do stanu kreacji materii i ukonstytuowania się wyższych form zorganizowania. Wydaje się więc, że mamy tu do czynienia z zaprzeczeniem termodynamiki. (W przestrzeni pierwotnie dynamicznej tych trudności nie spotkamy, taką przestrzeń można uznać za naładowaną do stanu entropii o wartości „0”). Dlatego, ażeby być w zgodzie z termodynamiką, statyczną, ziarnistą przestrzeń należałoby uznać także za obiektu o najniższej entropii. Takie podejście jest możliwe, gdy uznamy, że w tym obiekcie nie obowiązują prawa termodynamiki i prawa zachowania (uznaliśmy to za jedną ze stałych fundamentalnych). Tę koncepcję można przyjąć, gdy uznamy, że kineza nie jest energią, ona dopiero generuje energię. Czy aby takie odstępstwo jest dopuszczalne? Przyjęliśmy warunek braku w ziarnistej przestrzeni zasad zachowania, jako jedną z fundamentalnych cech tej konstrukcji na poziomie przestrzeni kinetronowej sprzed zjawiska kreacji materii i energii. Po przekształceniu się ziarnistej, statycznej przestrzeni w przestrzeń materialną, zaczynają obowiązywać zasady zachowania. Jeżeli zaś uznamy pierwotną przestrzeń statyczną jako kwantową przestrzeń o najniższej entropii, obdarzoną potencją zdolną do kreacji materii i energii po jej „ rozkołysaniu”, to zgodność naszego prywatnego kosmosu z prawami termodynamik będzie w pełni spełniona. Lepszym przybliżeniem, celem uzyskania zgodności stanu pierwotnej, ziarnistej przestrzeni z termodynamiką, jest przyjęcie dla niej koncepcji pierwotnej przestrzeni stacjonarnej dynamicznej, a wiec takiej, w której ma miejsce zsynchronizowana, jednorodna rotacja kinetronów, co czyni taką przestrzeń kinetycznie naładowaną, a więc gotowa do ekspansji. Taka przestrzeń jest bardziej przystająca do podmiotu o najniższej entropii. Obie koncepcje budzą zastrzeżenia. Przedłożone tu rozumowanie jest próbą znalezienie rozwiązania zagadnienie „co było przed” dla mojego prywatnego kosmosu i jest niezbyt udanym fantazjowaniem, które uchodzi profanowi.

     Czas w świecie mikro
      Zjawisko czasu związane jest z entropią. Tam gdzie nie ma zmian entropii, tam czas dla takiego układu nie płynie. Czas może mieć różny bieg. Przedstawmy sobie dla przykładu kinetron oscylujący w swojej komórce kwantowej o wymiarach Plancka. Gdyby kinetron mógł rejestrować swoje stany, to rejestrowałby momenty zderzeń z sąsiadami. Jego oscylacje, czyli bieg od zderzenia do zderzenia, nie byłyby przez niego rejestrowane, jako że to nie jest dla niego zmianą. Tylko zderzenie jest zmianą. Owe zderzenia ułożą się mu w pasmo permanentnego zderzenia. On będzie żył w stanie permanentnego zderzenia. Przerwy między nimi nie są „rejestrowane”. W związku z tym czas u niego ma inny bieg, niż u obserwatora, który obserwuje oscylujący kinetron z zewnątrz. Dla niego długość życia kinetronu ma inną wartość. Zawiera i zderzenie i oscylacje. Ten karkołomny, nienaukowy przykład, będący zaprzeczeniem zasady nieoznaczoności, ilustruje jednak różne miary czasu w układach materialnych. To tak na marginesie.

      Dyskusja

     Pewnik o ziarnistej przestrzeni skłania do przyjęcia tezy o koniecznej nieograniczoności przestrzeni. Tak więc nieograniczona przestrzeń statyczna lub dynamiczna ulega przemianie w przestrzeń oscylującą i taka przestrzeń ekspanduje z szybkością światła ku obwodowi od punktu pierwszej kinezy liniowej. W takiej przestrzeni powstają obiekty materii kwantowej, wypełniające ją wtórnie na całym obszarze i  ekspandujące ku obrzeżom nieograniczonej przestrzeni. Mamy więc kosmos ekspandujący nieograniczenie, choć uznaliśmy, że  mógł on mieć początek. W takim kosmosie nie może nastąpić Wielki Kolaps. I taki kosmos nie przysparza trudności interpretacyjnych, zmuszających do szukania rozwiązania zagadki wybuchu, ekspansji, ucieczki galaktyk, a potem kolapsu. Co do Kosmosu realnego mieliśmy stale do czynienie z kolejnymi interpretacjami możliwego scenariusza ewolucji, choć kolejne są coraz bliższe zamknięcia. I tak wydaje się, że najbardziej prawdopodobną opcją jest Kosmos pulsujący, lecz taki jaki przedłożono w tej dysertacji. W tej interpretacji Wielki Wybuch, a raczej „stan sprzed”, Osobliwość, lub Wielki Kolaps, staje się ogniskową, w której następuje przekrzyżowanie się bytu ( nie ma jeszcze materii i energii) ze stanu „pro” w stan „anty”. Taki obraz wydaje się, poprzez swoją symetryczność, być bardziej prawdopodobny, niż kosmos o stale dodatnim wahnięciu od 0 do + i napowrót do 0. Postulaty takie, jak się wydaje, są przez współczesnych kosmologów także wysuwane. Natomiast proces przenicowania się materii w antymaterię można by uznać za przemianę fazową, (?) tak jak i za przemianę fazową uznać można przejście ziarnistego kosmosu statycznego w kosmos ziarnisty ekspandujący.

       Kosmos ziarnisty najbardziej prawdopodobny

       Trudności interpretacyjne dotyczące powstania realnego Kosmosu skłaniają niektórych do szukania coraz kolejnych koncepcji funkcjonowania bytu takich, które eliminowałyby konieczność kreacji. Wyżej już wspomniane projekty kosmosów pączkujących, czy potomnych są tego pochodną. Przyjmuje się pogląd, jakoby możliwe były kosmosy o zróżnicowanych tzw. stałych, każdy kolejny kosmos mógłby mieć inny komplet stałych, a tylko w jednym są one tak dobrane, że mogło powstać życie. Trudno bowiem jest zrozumieć, że ten jeden, jedynie istniejący ma akurat takie stałe, jakie potrzeba. Pogląd o wielości kosmosów pozwala przyjąć prawdopodobieństwo zaistnienia i takiego, jak przedłożony w tej pracy. Idąc jednak dalej za tą myślą, należałoby przyjąć pogląd o nieograniczonej ilości rodzajów kosmosów, tyle ile możliwych jest kombinacji stałych, które każde z osobna przyjmują wartości w prawie nieograniczonym zakresie, bo nie ma powodu, by w tej materii miały być ograniczenia.   W takim wypadku bardziej logiczne jest przyjęcie nieograniczonej ilości kosmosów, niż wydzielania ograniczonej ilości. Bo wtedy bardziej prawdopodobne staje się zaistnienie takiego kosmosu, w którym możliwe jest życie. W warunkach ilości kosmosów ograniczonych, takie prawdopodobieństwo jest mniejsze i przypadkowe. Pozostaje więc przyjąć nieograniczoną ilości kosmosów z jednym, o prawdopodobieństwie bliskiej pewności, jako nosicielu życia, lub przyjąć istnienie jednego kosmosu według naszego przepisu, przedłożony w niniejszych pracach, jako najbardziej prawdopodobnego, bo nie zmusza do szukania kosmosów alternatywnych, dla wytłumaczenie zjawisk niewytłumaczalnych.?

       Czy istnieją dowody kreacji?
    
       Zagadnienie wiąże się nieodłącznie z problematyką filozoficzną. Wśród kosmologów toczy się ukryty, to jawny spór o kreację. Kosmos z Wielkim Wybuchem uważany jest za dowód kreacji i niejeden kosmolog w sposób jawny lub pośredni daje wyraz takim poglądom. Inni uparcie szukają sposobu ominięcia takiej ewentualności. Ci znajdują ominięcie trudności z kreacją, postulując kosmos nieograniczony w czasie, kosmosy wielokrotne, kosmos pulsujący, pączkujący, przede wszystkim stacjonarne i inne konstrukcje. Prawdę mówiąc, szukanie dowodów kreacji lub dowodów przeciwnych jest w istocie nieuprawnione. Jeżeli przywołuje się możliwość stworzenia Kosmosu, to Stwórca nie był niczym ograniczony w koncepcji. Jego dzieło mogło być dowolne. Tak więc każda koncepcja ma rację bytu i szukanie kosmosu najbardziej pasującego lub niepasującego do idei kreacji jest sprawą chybioną. Nie mogą one być dowodami na istnienie Stwórcy lub jego nieistnienie. Bowiem nie może być dowodów na istnienie Stwórcy, lub na nieistnienie Stwórcy. Ani dowody św. Augustyna, św. Tomasza, czy Anzelma z Acosty i inne nie są dowodami. Nie ma także odwodów na nieistnienie Stwórcy. Należy bowiem spojrzeć na to inaczej. Gdyby były racjonalne dowody istnienia Boga, lub Jego nieistnienia, wiara lub niewiara stałaby sie WIEDZĄ, a to ma być WIARĄ. Tak więc szukanie dowodów, lub antydowodów w kosmosie jest nieupoważnione. Jedno można powiedzieć o kosmosie. Musi on być w każdym calu racjonalny, jakikolwiek on jest. Jeżeli stałe kosmosu są takie, a nie inne, to są one jedynie możliwe. I są zatem i muszą być aksjomatami,  wychodzącymi od bardziej podstawowych stałych, a te musza być z kolei bezdyskusyjne i w pełni racjonalne. 

       Ziarnista przestrzeń prowadzi do unifikacji oddziaływ

       Utrapieniem astrofizyków i kosmologów jest niespójność wszystkich czterech oddziaływań w warunkach realnego Kosmosu, opisywanych przez pola. Doprowadzono już do unifikacji oddziaływania silnego, słabego i elektromagnetycznego, które miałyby być jednym oddziaływaniem w stanach początkowych Kosmosu. Oczekuje się na pełną unifikację wszystkich oddziaływań. Oddziaływania były zunifikowane w Osobliwości, a w miarę stygnięcia materii, ulegały oddzieleniu, czy rozpadowi. Można się dziwić kosmologom ich uporu. Bo czy naprawdę taka unifikacja może mieć miejsce ? A może każde z oddziaływań jest odrębnym i niezależnym oddziaływaniem?  I nie zachodzi potrzeba unifikacji?  Być może ta unifikacja znajduje wyraz matematyczny i w tych wyrazach jest poprawna, lecz nie uda się sprawdzić, czy ona miała, czy ma miejsce w ekstremalnych stanach materii?  Natomiast taka unifikacja jest do przyjęcia w moim prywatnym kosmosie. Tu oto mamy ziarnistą, skwantowaną przestrzeń, która oddziaływuje na materię ciśnieniem grawitacyjnym, ta sama ziarnista przestrzeń w otoczeniu cząstki generuje pole elektromagnetyczne, na terenie cząstki złożonej generuje oddziaływanie silne lub słabe. Źródłem wszystkich oddziaływań jest ta sama ziarnista przestrzeń. Ta koncepcja jest nader logiczna i są już kosmolodzy, którzy przechylają się na rzecz przestrzeni kwantowej. Źródłem wszelkich oddziaływań jest ziarnista przestrzeń kinetronowa.

       Czas trójwymiarowy

       Rozpatrując zagadnienie wymiarowości realnej przestrzeni z jej trzema wymiarami liniowymi i jednym wymiarem czasowym, jako współistotnymi wymiarami, nasuwa się dziwaczna uwaga nad możliwą konstrukcją przestrzeni też czterowymiarowej, lecz o trzech wymiarach czasowych i jednym wymiarze przestrzennym. Być może matematycznie przestrzeń taka jest możliwa i miałaby poprawne rozwiązania, nie dałoby się jednak jej wyrazić materialnie. Trudno bowiem sobie wyobrazić trójwymiarowy czas. Wymiary te musiałyby jednocześnie obejmować przeszłość i przyszłość, natomiast przestrzeń jednowymiarowa nie jest w stanie zawrzeć materii, a jeśli, to byłaby to specyficzna materia o konstrukcji strun, które nie mogłyby nawet drgać, ich drgania miałyby charakter sprężynującego tworu liniowego, trudnego do wyobrażenia i wyrażenie w formie ideowej. Przestrzeń liniowa musiałaby być zapewne nieskończona, bo tylko wtedy mogłaby sie w niej znaleźć jakaś abstrakcyjna forma materii. Ów jednowymiarowy świat mógłby funkcjonować, być może, na zasadzie okręgu, czy pętli. Takie jednowymiarowe formy są przecież postulowane w postaci drgających strun, czy pętli, jako podstawowe jednostki materii, tyle tylko, że są one zanurzone w przestrzeni trójwymiarowej. Być może te formy bytu, jeśli istnieją, mają coś wspólnego z takim przewrotnym światem czterowymiarowym. Ten dziwny świat w istocie sprowadziłby się do czasowego świata dwuwymiarowego z uwagi na to, że czas teraźniejszy może mieć wymiar tylko punktowy. Teraźniejszość jest wymiarem punktowym. Współrzędne takiej konstrukcji zaczynałyby się w punkcie teraźniejszym o wartości zero i rozchodziłyby się z tego punktu. Współrzędna przeszłości zdążałaby do punktu zero, to jest do teraźniejszości, a współrzędna przyszłości wychodziłaby z punktu zero, to jest z teraźniejszości. Określenie pozycji podmiotu materialnego nie byłoby łatwe, nie może on bowiem być jednocześnie w teraźniejszości i przeszłości lub przyszłości. Ta konstrukcja myślowa może zawierać pewne znaczenia matematyczne lub stać się zabawą umysłową, nie wnoszącą istotnych wartości? W istocie taka konstrukcja stanowiłaby obiekt płaski?  A co z jednowymiarową przestrzenią ziarnistą ?

       Dodatkowe parametry ziarnistej przestrzeni

       W Kosmosie realnym cząstki fundamentalne, czy elementarne opisuje się za pomocą kilku parametrów. Jest to masa, ładunki, spin, energia, umiejscowienie w hierarchii, może funkcja w zespole cząstek. Przy czym niektóre parametry są stałe, np. ładunek, spin, funkcja, inne są zmienne, np. energia, czy masa, które jako współzależne zmieniają sie dynamicznie w sposób ściśle ze sobą powiązany. Jednak masa ma swoją wartość podstawowa pod postacią masy spoczynkowej. Masa spoczynkowa musi być zatem ważnym wskaźnikiem określającym istotę cząstki. Określić ją też można jako siłę, której należy użyć, by przesunąć cząstkę, lub pokonać „opór” ziarnistej przestrzeni w moim prywatnym kosmosie. W mikrofizyce dyskutuje się nad pochodzeniem masy spoczynkowej cząstek, przyjmując ten parametr jako dany za pomocą dodatkowej cząstki lub pola (Hicksa), bez dalszej analizy pierwotniejszego źródła tego parametru. Energia cząstki jako pochodna masy ma też swój spoczynkowy odpowiednik, choć podczas ruchu cząstki, energia jej ruchu jest samodzielnym bytem, dodanym do jej parametrów, choć generuje i przyrost masy. Ładunki uważa się za dane, bez analizy i wchodzenie w ich istotę. Określone są tylko ich funkcje w postaci oddziaływań w zespole cząstek, a do analizy tych oddziaływań używa się pojęcia pola.

      W moim prywatnym kosmosie, w warunkach ziarnistej przestrzeni, do opisu cząstki, poza parametrami przedłożonymi wyżej, można posłużyć się dodatkowymi wskaźnikami. Będą ta:

      1.  Substancja cząstki
      2. „Anatomia cząstki”

      Cząstka elementarna, czy fundamentalna, trwała, czy nietrwała, cokolwiek to jest, musi być z czegoś „zbudowana”, w wyobraźni można ją określić jako coś, co można ująć w ''palce”, tak jak makroskopowy przedmiot materialny. Skoro przedmiot materialny można ująć w palce, to i mikroelementne składniki tego przedmiotu powinno się móc ująć „ w palce”. Wnosimy stąd, że w cząstce musi być zawarte coś, co określić można jako substancja. W przedłożonych pracach przyjmujemy za pewnik ziarnistość przestrzeni i kinetronową budowę cząstek. Wyciągamy prosty wniosek: substancję cząstek tworzą kinetrony. Każda cząstka zbudowana jest z odpowiedniej ilości kinetronów. Układ tych elementów warunkuje zarówna trwałość, czy nietrwałość cząstki, jak i właściwości cząstki, sposób jej oddziaływania z innymi cząstkami i interakcję z kinetronowym otoczeniem ziarnistej przestrzeni. Cząstce można by przypisać formę quasi-kryształu i odpowiednią konfigurację. Pewne konfiguracje gwarantują trwałość cząstki, inne potencjalną zdolność do tworzenia form złożonych lub zdolność do interakcji z innymi cząstkami. Tak więc można śmiało przypisać każdej cząstce pewien zespół kinetronów, ściśle określony dla danej cząstki i ściśle określony przedział dla danej rodziny cząstek. Przypisanie takiego zespołu kinetronów nie oznacza, że wszystkie cząstki o takim samym zestawie kinetronów będą identyczne. Identyczność zagwarantuje dopiero ”anatomia” cząstki, konfiguracja kinetronów w obrębie cząstki. I tak elektron i pozytron, jako cząstki o identyczna masie i spinie, będą zbudowane z tej samej ilości elementów, identycznie ułożonych, a ich odmienność ładunkowa będzie zapewne zależeć od innej symetrii układu? Różnica mas i ładunków kwarków zależeć będzie może nie tyle od ilościowej różnicy w składzie, a w różnicy w układzie elementów. Ich układ musi być taki, by np. trzy kwarki tworzyły cząstkę trwałą, proton, czy neutron. Cząstki o takim samym składzie, ale o innym układzie, będą się różnić swoja anatomią. Różny układ tej samej ilości składników wyznaczy różnicę w masie spoczynkowej cząstki ( np. cząstka lita, cząstka sferyczna). Nawiasem należy przyjąć pogląd, iż cząstki symetryczne lite są najtrwalsze, np. elektron.  Być może i proton musi być lity, jeśli kwarki będą zespolone na sposób ściśle dopasowany. Cząstki trwałe będą „anatomicznie” i składniowo zdecydowanie mało zróżnicowane w rodzinach (leptony: elektron-pozytron, bariony: proton-neutron). Natomiast wśród wielu setek cząstek nietrwałych takie zróżnicowanie może i musi zachodzić. O ich własnościach decydować zatem będzie mniej skład cząstki, co konfiguracja. Jak z powyższego widać, koncepcja ziarnistej przestrzeni i kinetronowa budowa cząstek pozwala na poszerzenie i uszczegółowienie opisu mikroś

       Interakcja przyspieszanych protonów z  przestrzenią

      Poddajmy teraz analizie zjawiska, jakie mogą zachodzić podczas interakcji cząstek między sobą, lub interakcji cząstek z ziarnistą przestrzenią. Z fizyki realnego Kosmosu wiadomo, że podczas interakcji cząstek między sobą cząstka może zaniknąć, a na jej miejscu pojawiają się fotony lub cząstki „potomne”. Cząstki potomne nie są składnikami reagujących cząstek, lecz powstają „in statu nascendi” to znaczy rodzą się w miejscu reakcji. Tak dzieje się podczas powstawania w atmosferze produktów reakcji składników atmosfery z promieniem kosmicznymi i tak dzieje się podczas eksperymentów w fizyce subatomowej. W niniejszym akapicie rozważymy zjawiska, jakie powinny zachodzić podczas reakcji z użyciem wiązki protonów w akceleratorach np. Wielkim Zderzaczu Hadronów, gdyby taki zderzacz zainstalowano w moim prywatnym kosmosie. Zderzacz taki, dla uproszczania i pełnego znormalizowania, wyeliminowania zjawisk towarzyszących eksperymentom, np. generowania promieniowania podczas kołowego biegu wiązki w zderzaczu kołowym, niech będzie zderzaczem liniowym. Pierwszy eksperyment polega na przyspieszeniu pojedynczej wiązki protonów. Na drodze jej przebiegu pojawią się fotony, jako efekt interakcji protonów z ziarnistą przestrzenia, jak to opisano w innym miejscu. Częstotliwość pojawiania się fotonów będzie zależeć od gęstości wiązki i od jej szybkości. Będą to interakcje losowe, generowane w wyniku natknięcia się protonu np. na fluktuację próżniową. Fotony te pomijamy w naszych rozważaniach.

        Zatem przyspieszamy wiązkę do szybkości bliskiej szybkości światła. Poza przyrostem masy protonów dojdzie do skrócenia Lorenza. Dojdzie do zniekształcenie konfiguracji protonów. W wyniku wzrostu ciśnienia kinetycznego od czoła protonu i zanikaniu tego ciśnienia „od ogona” protonu, nastąpi dysproporcja ciśnień, co powoduje skrócenie i powinno spowodować rozpad protonu. W miejscu protonów wygenerowane zostaną cząstki potomne i fotony. Fotony pojawią się jako efekt oddziaływania zdyssymetryzowanego ciśnienia kinetycznego na proton poddawany przyspieszeniu. Moment pojawienie się pierwszego fotonu tego pochodzenia uznamy za punkt pojawienie się pierwszej stałej czasu rozpadu protonów. Dalsze przyspieszanie wiązki spowoduje narastanie rozpadu protonów i zwiększenie intensywności kreacji fotonów o zapewne różnych energiach. Licząc intensywność świecenia wiązki i odnosząc ją do gęstości wiązki protonów, jeśli taką da się określić, można ustalić czasu połowiczego zaniku protonów dla danego przyspieszenia. Jeśli dałoby się wiązkę przyspieszyć do granicy szybkości światła, może się pojawić tak szybki czas połowiczego zaniku wiązki, że pojawi się błysku światła jako końcowego aktu zaniku całej wiązki. Czas ten będzie stanowił końcową stałą czasu zaniku protonów. Gdyby udało się osiągnąć taką szybkość wiązki, to ów końcowy błysk światła odpowiadałby zapewne stanowi z okolicy Wielkiego Wybuchu, gdyby odnieść go do Kosmosu realnego. Dodatkowym elementem stanie się kreacja dżetów cząstek podczas takiego doświadczenia, co zapewne skomplikuje takie obliczenia. 

        Przedłożona powyżej koncepcja jest modelem zjawiska, które w rzeczywistości będzie miało bardziej różnorodny przebieg. Rozpatrzmy, co może się zdarzyć po rozpadzie protonu w akceleratorze, poza kreacją fotonów, w wyniku zadziałania na niego zdekonfigurowanego ciśnienia kinetycznego, wygenerowanego w czasie jego przyspieszania do granicy prędkości światła. Całkowity rozpad protonu spowoduje pojawienie się cząstek potomnych i kwarków w miejscu rozpadu (i gluonów w realnym Kosmosie) i wtórnie zagęszczonej atmosfery kinetronowej po rozpadzie kwarków, jeśli nie zdarzy się inny proces, o czym niżej. Powstanie obszar wzmożonej kinezy, ponieważ energia protonu po rozpadzie zostanie rozłożona i przydana, jako wzmożona kineza, kinetronem z rozpadu. Co więcej, w wyniku addycji kinezy miedzy kinetronami powstającymi z rozpadu, jak i kinetronami znajdującymi się in situ, powstanie obszar zagęszczonej atmosfery kinetronowej o dodatkowym ładunku kinetycznym. Całość może przekształcić się w promieniowanie, jak to przedłożono wyżej, i to jest najbardziej prawdopodobne, lecz są i inne możliwości. Ów obszar wzmożonej kinezy (powyżej szybkości światła?) może całkowicie losowo ulec rozprzestrzenieniu się na okoliczne obszary, także poza instrument badawczy i nie spowodować kreacji czegokolwiek w najbliższym otoczeniu lub nawet w całej przestrzeni. Nastąpi anihilacja protonu bez dalszych konsekwencji. Prawdopodobieństwo takiego przypadku jest minimalne, lecz jest. Energia i substancja protonu zintegruje się z kinetronowym tłem. To rozprzestrzenienie kinezy zajdzie oczywiście z szybkością światła. W następstwie w dalekiej przestrzeni może nastąpić kreacja cząstek wirtualnych lub trwałych, lecz powiązanie tego z zanikiem protony jest nie do udowodnienia.
        Najprawdopodobniej jednak w miejscu rozpadu protonu zostaną wygenerowane cząstki potomne trwałe, nietrwałe, czy wirtualne. Jeśli proton rozpadnie się pierwotnie do poziomu tła, dojdzie do zaniku i jego dodatniego ładunku elementarnego. Zaś cząstki potomne wygenerowane losowo w miejscu rozpadu z zagęszczonego środowiska kinetronów nie muszą spełniać zasad zachowania, mogą mieć różne masy i ładunki, nie będące sumą masy, energii i ładunku cząstki macierzystej. Takie zjawisko może następować w moim prywatnym kosmosie. Reasumując powiemy: w wyniku rozpadu protonów przyspieszanej w akceleratorze wiązki, w miejscu ich rozpadu może dojść do wygenerowania składników pola elektromagnetycznego (najbardziej prawdopodobne), do całkowitego zintegrowania się składników protonu (kinetronów) z przestrzenią (najmniej prawdopodobne), lub do losowego wykreowania się w miejscu rozpadu protonu dowolnych cząstek, lub do mieszanej kreacji wszystkich powyższych składników. Zjawiska te wykaże analiza efektów działania akceleratora z pojedynczą wiązką.! Takie efekty powinno przynieść doświadczenie w warunkach ziarnistej przestrzeni.

        Sytuacja wygląda nieco odmiennie przy zastosowaniu dwu przeciwbieżnych wiązek protonów. Wydaje się, że w tym wypadku zjawiska mogą zachodzić przy mniejszych szybkościach wiązek, ponieważ będziemy tu mieli efekty zderzeń cząstek, a nie tylko samą reakcję na przyspieszenie. Być może efekty będą zwielokrotnione, w najprostszym przypadku zdwukrotnione, lecz zjawiska będą podobne. Nieco inaczej wyglądać powinny zjawiska w zderzeniach wiązek leptonów. Tu zachodzić będzie zapewne anihilacja elektromagnetyczna, a jeśli będą to wiązki jednoznakowe (elektrony, czy pozytrony), to zjawisko może przybrać podobne formy jak podczas zderzeń protonów.   

       Jako argumentu i dowodu na prawdziwość możliwości anihilacji protonu przy przyspieszeniu wiązki do granicy szybkości światła użyć można całkowicie utrwalonego już zapewne poglądu o prawdziwości Pierwotnej Osobliwości i Wielkiego Wybuchu? Pierwotna Osobliwość, jakimkolwiek posługiwała się substratem, była skoncentrowaną energią. W swej mikroewolucji w  czasie zapewne rzędu czasu Plancka osiągnęła stan, w którym zachodziła kreacja kwarków, a w następstwie i protonów. A zatem doprowadzenie wiązki protonów do granicy energii z okresu ich kreacji powinno generować ich rozpad, jako proces o przeciwnym kierunku. Warunkiem jest uzyskanie energii wiązki osiągającej granicę Stanu Osobliwego. Dodać należy, że anihilacja protonów dla Kosmosu realnego i dla mojego prywatnego kosmosu w takim doświadczeniu zajdzie według odmiennego mechanizmu, właściwego dla danej koncepcji. Nadmienić należy, ze stabilne bariony, jak się uważa, nie są cząstkami w pełni stabilnymi, w skali czasu rzędu zapewne Plancka ulegają mikrofluktuacjom „anatomicznym”. Te fluktuacje są za słabe jednak, by prowadziły do rozpadu w energiach dostępnych w warunkach laboratoryjnych, czy kosmicznych. Te fluktuacje sprzyjają zapewne rozpadom protonów w warunkach energii zbliżonej do energii Stanu Osobliwego.

      Tajemnica światła
      Podczas lektur publikacji na temat astrofizyki czy kosmologii autor nigdy nie spotkał się ze wzmianką, czy opisem zadziwiającego w istocie zjawiska, jakiego jesteśmy udziałowcami. Widocznie zjawisko to wydaje nam się oczywiste, nie podlegające analizie, zrozumiałe i w pełni wytłumaczalne samo przez się, nie wymagające specjalnego zastanawiania się .Oto mamy małą płaszczyznę dwuwymiarową, o średnicy 1 cm. Na tej płaszczyźnie odwzorowują się punkty o różnej intensywności. Niech ta mała powierzchnia usadowiona jest na wysokości np. 1, 5 m ponad poziom. Przenosimy ją o metr wyżej, potem o metr w bok, następnie o 1 km dalej, lub w górę. Przenosimy ją o 1000 km na wschód lub zachód. I za każdym razem na tej powierzchni mamy ten sam obraz. Identyczny. Powiększamy tę powierzchnię do wielkości 10 cm średnicy, potem do 1 m średnicy. Zawsze otrzymujemy ten sam obraz, tyle że teraz o większej rozdzielczości. Tak to wygląda, jak gdyby obraz usadowiony na tych powierzchniach był rozmieszczony w przestrzeni w sposób zwielokrotniony, mniejszy obraz zawierał się w obrazie większym jako jego sobowtór, ten z kolei w jeszcze większym. Identyczne obrazy rozmieszczone są w sposób koncentryczny, jeden w drugim i jeden nad drugim i pod drugim, jako płaszczyzny dwuwymiarowe zawarte w sobie i na sobie. Tak to wygląda, jakoby element emitujący te obrazy rozsyłał w przestrzeń nieograniczoną ilość obrazów tej samej natury, ale o zróżnicowanych, nieograniczenie wielkościach. Gdyby ów element sprowadzić do punktu, to ów punkt emitowałby swój obraz w nieograniczonej ilości egzemplarzy i rozmieszczał je w nieograniczonej przestrzeni. I ten obraz byłby osiągalny niezależnie od pozycji analizatora, czy absorbera. Zjawiska w istocie niezmiernie frapujące, niewytłumaczalne, zaskakujące, jeśli je sobie uzmysłowić w sposób analityczny. A niby źródło tych zaskakujących ewenementów zostało w sposób doskonały opisane w literaturze naukowym. Mimo to zadziwia i jest w istocie nader tajemnicze.

        Tą mała płaszczyzną odbierającą ten sam obraz z różnych miejsc przestrzeni, to nasza siatkówka i nasze lornetki, czy lunety. Gdziekolwiek taki instrument usadowić, to zawsze uzyskamy ten sam obraz np. nocnego nieba. Mały, większy, wielki. Każdy z tych obrazów mieści się jeden w drugim, jeden identyczny obok drugiego, czy jeden nad drugim, każdy identyczny. To tak, jak gdyby element emitujące owe obrazy rozsyłały je w przestrzeń w identycznych egzemplarzach, zwielokrotnione do niebotycznych ilości co do kierunku i co do rozmiarów. Jak to rozumieć ? Uprośćmy nasz odbierany obraz i niech nim będzie jedna gwiazda oddalona 1000 lat świetlnych i niech będzie ona całkowicie jednorodna, spalająca wodór do helu. Wysyła ona jednorodną paczkę fotonów, która pada na odbiornik składający się z koncentrycznie ułożonych absorberów. Każdy z nich odbiera ten sam obraz o różnej rozdzielczości, jednak ten sam obraz. Czy zatem na poszczególne odbiorniki, ułożone koncentrycznie lub porozstawiane w przestrzeni obok, padają te same fotony?  Czy na każdy z osobna odbiornik pada inna wiązka fotonów? Należałoby przyjąć, że gwiazda emituje tożsame paczki fotonów równomiernie we wszystkich kierunkach i to paczki rozłożone koncentrycznie do siebie w coraz większych rozmiarach ? Każdy zatem świecący punkt tej gwiazdy musi emitować tożsame paczki fotonów rozbieżnie i w sposób zsynchronizowany. Jeżeli są to paczki korpuskuł, to w odpowiednio dużej odległości poszczególne egzemplarze tej paczki rozsuną się od siebie w przestrzeni na tyle, że nasz odbiornik znajdzie się pomiędzy rozbiegającymi sie fotonami i nie odkryje żadnego impulsu. Przy takim założeniu, instrument nie dostrzeże bardzo dalekich podmiotów z powodu zbyt małych swoich rozmiarów. W takim razie brak sygnałów z dalekiego obszaru kosmosu nie świadczy o braku tam obiektów astronomicznych, lecz o braku możliwości ich dostrzeżenia. Czy tak jednak jest ? Intuicja podpowiada, że ten model postrzegania obiektu jest niezbyt poprawny. Jest coś niepokojącego w stwierdzeniu, że z kosmosu może do nas dochodzić obraz w obrazie, ten sam obraz rozłożony tuż obok siebie, lub rozłożony na płaszczyznach równoległych . Podobne rozumowanie można przeprowadzić dla każdego świecącego punktu w naszym otoczeniu. Rozsiewa on tożsame obrazy i układa je w całej otaczającej je przestrzeni tak, że są one oglądane w identycznej postaci z każdego kierunku. Gdyby wybrać pojedynczy punkt emitera emitujący lub odbijający fotony, to ta emisja ma postać równomiernego rozpraszania fotonów w kącie bryłowym o prawie 180 stopniach. Jak wyglądałaby sytuacja, gdyby był to punkt emitujący kolejno po jednym fotonie? Czy byłyby one rejestrowane też w całym kącie bryłowym, czy odbierane tylko punktowo, a jeśli tak, to z jakiego kierunku? Redukując źródło światła do coraz mniejszych jednostek emitujących napotykamy na coraz większe trudności interpretacyjne.

        Z pomocą nie przychodzi falowa natura światła. Niech zatem pojedynczy impuls światła w postaci fotonu ma naturę falową. Niech podczas emisji fotonu powstaje sferyczna fala, rozchodząca się koncentrycznie w przestrzeni, a odbierana jest w poszczególnych punktach jako pojedynczy impuls świetlny. Powstaje jednak pytanie, jaką cząstkę fali obiera absorber, cokolwiek nim jest, jako foton? Punktowy impuls, informację, że oto ma przed sobą nadlatującą z dala falę zaburzenia przestrzeni?. Energia takiej fali zmniejsza się w trakcie jej rozchodzenie, tak więc wkrótce taka fala stałaby się za słaba, by ją zarejestrować. W wypadku masowej emisji takich fal z jednego emitera, nastąpi wzmocnienie odbioru, lecz to nie wyjaśnia mechanizmu punktowej rejestracji takich nałożonych fal. Odbiornik o pewnym rozmiarze musiałby rejestrować fale wielkości tej powierzchni całą powierzchnią, lecz jak taka sferyczna fala zostanie zarejestrowana jako punkt i to o submikroskopijnym rozmiarze ? Ani falowa natura światła, ani korpuskularna nie wyjaśniają, według autora, mechanizmu zadziwiającego powstawania odwzorowań emitującego podmiotu w postaci prawie nieograniczonego nasycenia przestrzeni trójwymiarowymym syncytium ciągłego rozkładu obrazów, czy to z najbliższego otoczenia, czy to z całego Kosmosu. Mówiąc trywialnie, cały Kosmos jest wypełniony obrazami samego siebie we wszystkich możliwych wymiarach i rozkładach przestrzennych!

       Sprowadzając zagadnienie do najprostszej postaci, należałoby sądzić, że każdy wyemitowany gdziekolwiek foton rozprzestrzenia się w postaci fali na cały Kosmos, lub każdy punkt emitujący emituje nieustannie impulsy punktowe we wszystkich kierunkach na całą przestrzeń. Być może do rozstrzygnięcia tego dylematu pomocna stać się może koncepcja ziarnistej przestrzeni?  Powstający w podmiocie kosmicznym w wyniku interakcji subatomowych foton, który ulega np. wzmocnieniu w mechanizmie interferencji, generuje w otaczającej go ziarnistej przestrzeni skolimowane, czy wektorowo skonfigurowane oscylacje kinetronów, które przenoszą sie na zasadzie „domina” na kolejne „warstwy” ziarnistej przestrzeni i to w wymiarze sferycznym. Powstaje sferyczna, uporządkowana fala skolimowanych oscylacji kinetronów, każda odpowiadająca pojedynczemu fotonowi, który ją wygenerował, a fale pochodzące od zespołu fotonów rozprzestrzeniają się równolegle i symetrycznie na całą otaczającą przestrzeń, tworząc zsynchronizowane, uporządkowane obrazy przenoszące się harmonijnie, bez zakłóceń, aż trafią na odbiornik, który je zatrzyma w postaci fizycznego obrazu wtórnego Czy może w przestrzeni nie wędrują gotowe, zespolone obrazy, lecz tworzą się dopiero w kontakcie z podmiotem rejestrującym. Czy taka interpretacja jest prawidłowa ? Zagadnienie nie jest proste, być może w literaturze przedmiotu notuje się podobne wątpliwości, interpretacja, czy tłumaczenia. Być może cały ten wywód jest błędny i bałamutny, świadczący o braku dostatecznej wiedzy autora, lecz w istocie zagadnienie dla autora jest frapujące.

         Zderzenia kinetronów

         Postulat ziarnistej przestrzenia niesie z sobą kolejne wątpliwości, które wymagają rozważenia. Bo oto uznaliśmy, ze kinetrony w czasie zderzeń doznają wzajemnej addycji kinezy, oscylują zatem po zderzeniu z podwójną szybkością. Musi zatem następować gwałtowne przyspieszenie oscylacji, co powinno prowadzić też i do gwałtownej kreacji cząstek, tak fundamentalnych, jak i wirtualnych. W krótkim czasie przestrzeń powinna zapełnić się materia. W poprzednich dyskusjach pominięto, dla uproszczenia, inne zjawisko, jakie musi zachodzić w ziarnistej przestrzeni. Tym zjawiskiem jest redukcja kinezy kinetronów w wyniku wzajemnych zderzeń. Takie zjawisko musi zachodzić, ponieważ nie wszystkie zderzenia kinetronów, skoro mają one rozmiar, powinny prowadzić do addycji kinezy. Wśród zderzeń możemy bowiem rozróżnić kilka ich rodzaj i podzielić je na kategorie.

        Podstawową kategorią zderzeń będą zderzenia współosiowe centralne. Dwa kinetrony poruszają się po zbieżnych wektorach i zderzają się centralnie. W tych zderzeniach dochodzi do pełnej wzajemnej addycji kinezy obu kinetronów. Drugim typem zderzeń będą zderzenia osiowe styczne. W tego typu zderzeniach dochodzi do wzajemnego przekazania  kinezy liniowej obu kinetronów, ale przekształconej w kinezę rotacyjna. Addycje następują do postaci rotacyjnej. Wzmożona rotacja kinetronów staje się „magazynem” kinezy, która zostaje oddana w kolejnym zderzeniu odpowiedniego typu. Z kolei zderzenia osiowe niecentralne pozwalają na podział przekazywanej wzajemnie kinezy na kinezę liniową i rotacyjną w odpowiednim stosunku. Kolejną kategorią zderzeń to zderzenia kątowe też centralne, niecentralne lub półstyczne. W tych zderzeniach następuje addycja kinezy także w sposób podzielony. W zderzeniach stycznych dochodzi do zmniejszenia się kinezy liniowej na rzecz kinezy rotacyjnej. Natomiast w zderzeniach osiowych centralnych powinno dochodzić do przemiany kinezy rotacyjnej w liniową, co owocuje addycją kinezy liniowej. Takie zjawiska są w naszym obrazie możliwe, ponieważ założyliśmy istnienie dla kinetronów rozmiaru i kształtu, natomiast nieistnienie masy. Upoważnia to nas więc do przyjęcia takiej opcji kinezy.

       Tak więc w oscylującej, ziarnistej przestrzeni nie dochodzi do totalnego, ustawicznego narastania maksymalnej kinezy, jak to przedstawiono poprzednio. Tamten obraz przedłożono w uproszczonej formie, jako przykład mechanizmu kreacji materii i energii. Należy więc uczynić poprawkę na to zjawisko i przyjąć, że narastanie oscylacji w ziarnistej przestrzeni ma charakter mniej dynamiczny, co spowalnia procesy kreacji materii i energii do właściwych rozmiarów. Przy takim założeniu procesy te przybierają formę stanu równowagi między stanem naładowania kinetycznego przestrzeni, a tempem narastania kreacji materii. 

       Materia poznaje samą siebie
     
 
      Na koniec jeszcze jedna refleksja. Przed laty ukazała się publikacja pt. „Mózg poznaje sam siebie”. Publikacja o odkryciach Pawłowa, rosyjskiego noblisty, badającego fizjologię układu nerwowego. W obliczu bezprzykładnego rozwoju badań we wszystkich dziedzinach, a przede wszystkim w mikrofizyce i kosmologii, można by strawestować ten tytuł i postawić tezę: „Materia poznaje samą siebie”. Wychodząc z zasady antropicznej można uznać, że człowiek został wyemanuowany z przyrody jako narzędzie takiego „poznawania samej siebie”. To tak jakby materia sama w sobie obdarzona była swoistą świadomością, a jej świadomym produktem jest człowiek powołany, by dokonał owego „poznania samej siebie”. Taki pogląd grzeszy panteizmem, nie może zostać uznany jako zasadny. Ale powstanie przyrody i człowieka świadczy, że materia i kosmos są nie tyle obdarzone świadomością „kosmiczną”, ile są na wskroś racjonalne. Nie są konstrukcjami dowolnymi czy przypadkowymi, lecz odznaczają się wpisaną w siebie logiką i myślą przewodnią, a życie i człowiek są ucieleśnieniem tej przewodniej myśli. W istocie, świat bez człowieka nie miałby racji, jego istnienie byłoby bez sensu. To właśnie istnienie człowieka, czy najogólniej mówiąc, świadomości, nadaje materii logikę istnienia. I z punktu widzenia teologicznego człowiek jest koniecznością kosmosu. Bez człowieka kosmos traci sens istnienie.

       Jeśli jednak człowiek podjął się zadania badania materii, spełniając wyłożony wyżej postulat, to jest w tym poglądzie zawarta duża doza pesymizmu. Jeśli więc po dziesiątkach, setkach, czy tysiącach lat materia zostanie dogłębnie i bez reszty zbadana, to dalsze istnienie człowieka, jako badacza, straci sens i rację bytu. Materia poznała samą siebie, duplikat został w postaci elektroniczne, czy kwantowej złożony w bibliotece i co dalej?  Materia poznała samą siebie bez reszty, rola ludzkości w tej materii została spełniona. Dalsze istnienie człowieka, jako badacza, traci sens. Pozostaje jednak i miejsce na optymizm. Nie da się bowiem stworzyć skończonej biblioteki. Zabraknie w niej działu opisującego ją samą. Zabraknie meta-biblioteki i meta-meta-biblioteki. Kosmos nigdy nie zostanie poznany bez reszty. Dla ludzkości nie ma wyboru. Badanie materii samej siebie może trwać w nieskończoność

      Racjonalność materii

      O racjonalności materii i wpisanej w nią potencji świadczą, poza wszystkim innym, dwa graniczne wydarzenie w procesie ewolucji materii. Wydarzenia te można uznać za kamienie milowe w biegu materii do poznania samej siebie. Wydarzenia te są dowodem na absolutną racjonalność materii. Pierwsze wydarzenie to losowe ukształtowanie się pierwszego, samopowielającego się, najprostszego genomu DNA. Jego powstanie jest potencjalnością wpisaną w samą strukturą materii. Bez tej potencjalności taki podmiot nie mógłby się ukonstytuować. Powstał pierwszy demon Maxwella, który potrafił odwrócić lokalnie bieg entropii i w wyniku tego powstała przyroda i człowiek.
        Drugim wydarzeniem jest powstanie ludzkiej świadomości, świadomości Homo Sapiens. To wydarzenie też wynika z absolutnej racjonalności materii. Wydarzenie, według najnowszych poglądów, musiało dokonać się około 150 – 50 tyś. lat temu. I było ono czymś, według poglądów autora niniejszego, czymś niezwykle prostym. Proces ewolucji przyrody, aż do powstania najdoskonalszych hominidów był niewątpliwie skomplikowany i długotrwały. Materia przygotowała formę gotowa do uczłowieczenia, potrzebny był teraz tylko końcowy akt takiego uczłowieczenia. Co mogło nim być? Wyobraźmy więc sobie przedstawiciela najwyżej rozwiniętej społeczności hominidów. Jest on obdarzony korą mózgową, zawierającą np. 4 miliardy komórek. To jeszcze za mało, by zagościła w jego mózgu w pełni rozwinięta struktura, swoiste „hardware”, swoista, w pełni ukształtowana „tabula rasa”, gotowa na przyjęcie pełnego, informatycznego modelu zewnętrznego świata, zdolna do poznani materii samej w sobie. Niech jednak komórki kory mózgowej dokonają jeszcze jednego podziału. Powstanie struktury o liczebności 8 miliardów komórek wystarczy do powstania owego doskonałego „ hardware”. Do powstania w pełni rozwiniętej świadomości i intelektu.

       Jak mogło do tego dojść?  Aby doszło do jeszcze jednego podziału komórek kory mózgowej nie potrzeba wiele. Wystarczy jeden '”błąd”' w serii błędów genetycznych, jakie mają miejsce w przebiegu ewolucji, i które sterują zmiennością gatunkową, czy osobniczą, by taki jeszcze jeden podział został dokonany. Ten „błąd” musiał powstać w komórce jajowej owej pramatki „Ewy”. Była to mutacja, zapewne recesywna, która u jej potomka jeszcze nie ujawniła swojej istoty. Owa Ewa musiała zapewne urodzić chłopca. Tenże odziedziczył ów błędny gen, nazwijmy go genem „I”, od inteligencja. Połowa jego plemników została obdarzona owym genem. Połowa spłodzonych przez niego potomków została obdarzona owym genem. Połowa dziewczynek i połowa chłopców jego potomstwa stała się nosicielami genu „I”, na razie w sposób recesywny. Niech zdarzy sie, że dwoje nosicieli tego geny spłodzą potomstwo. Jedna czwarta tego potomstwa posiądzie podwójny garnitur genu „I”. Teraz gen ten, zawarty w obu allelach, może zadziałać. Efektem stanie się dodatkowy podział komórek kory mózgowej, powstanie struktura mózgu właściwa dla Homo Sapiens. Dalsza „hodowla wsobna” pomnoży w łonie grupy preludzkiej społeczność nosicieli genu „I”. Dowody? Nadzwyczajne sfałdowanie ludzkiej kory mózgowej, w porównaniu do architektury kory u niżej rozwiniętych pobratymców, świadczy o tym aż nadto. Puszka czaszki okazała się za mała, by pomieścić zwiększoną objętość mózgu. Mózg musiał ulec pofałdowaniu. Proces ewaluowania ludzkiej inteligencji przebiegał zapewne w sposób bardziej skomplikowany. Przedłożona tu koncepcja jest tylko niedoskonałym i uproszczonym modelem takiego procesu. Owa końcowa mutacja w rozwoju mózgu to drugi demon Maxwella, jaki pojawił się w procesie ewolucji przyrody ku najwyższej formie.                                 

         Czy istnieje druga ludzkość

         Ryzykowne stwierdzenie, iżby materia powołała do życia człowieka i ludzkość, by mogła „poznać samą siebie”, niesie jednak pewne, nader konkretne przesłania. Dla poznania materii samej w sobie wystarczy jedna ludzkość. Powielenie tej maszyny informatycznej w wielu egzemplarzach mija się z celem. Dwa jakiekolwiek „ludzkości”, rozmieszczone w kosmosie, nigdy nie zdołają nawiązać ze sobą łączności, a jeśli, to na tyle niedoskonałą, że nie pozwoli to na wzajemne uzupełnianie, czy pełną wymianę informacji. Można więc wyciągnąć wniosek: w kosmosie nie ma drugiej ludzkości. Ona jest materii niepotrzebna. Ten pesymistyczny, acz racjonalny wniosek, można dość łatwo poprzeć.
        W latach 70-tych czy 80-tych 20 wieku odbyła sie w ówczesnym Leningradzie konferencja kosmologów, podczas której rosyjscy kosmolodzy podali uzasadnienie takiego stwierdzenia. Jakie było to uzasadnienie? Autor niniejszego zadał sobie trud znalezienia takiego uzasadnienia. Nie jest one trudne do skonstruowania. A oto proces rozumowania: życie może powstać w bardzo wąskim przedziale warunków fizyko - chemicznych i „kosmicznych” Zakładamy, że tych parametrów, pozwalających na powstanie życia jest 50. Każdy z tych parametrów występuje z częstością 1/100 w stosunku do kolejnego. Pierwszym będzie odpowiednia galaktyka, kolejnym odpowiednia gwiazda, kolejnym odpowiedni układ planetarny, ten musi zawierać w sobie planetę typu ziemia, ta zaś być obdarzona księżycem (stabilizuje oś obrotu planety). Każdy z tych parametrów występuje z częstością 1/100 w stosunku do kolejnego. Okaże sie, że prawdopodobieństwo wygenerowania drugiego życia zachodzi jak 10 do potęgi minus stu. Prawdopodobieństwo znikome, żadne. Gdyby tę potęgę zredukować o połowę, do poziomu 10 do potęgi minus 50, to i tak prawdopodobieństwo pozostaje żadne. Kolejne zwiększenie prawdopodobieństwa do 10 do potęgi minus 25 pozostaje nadal poza zasięgiem możliwego zdarzenia. Taka była zapewne, lub podobna, argumentacja Rosjan. Jesteśmy więc jedyni w kosmosie .

       Materii do poznania samej siebie nie jest potrzebna druga ludzkość. Stwierdzenie to zawiera element optymizmu. Mimo tak wielu zagrożeń, jakie człowiek sobie zafundował w wyniku postępu poznawania materii, materia nie pozwoli zginąć substratowi, który został „powołany” do jej poznawania. Nie zostałoby wówczas spełnione przeznaczenie, jakie między innymi zostało przydane człowiekowi. Przywołaliśmy stwierdzenie o „materii poznającej samą siebie” gwoli ułatwienie wyrażenie pewnych prawd. W istocie losem, czy przeznaczenie życia i ludzkości nie może pozostać tak absurdalny cel, jaki wymyślono wyżej. Nie mniej maksyma ta pozwoliła na wyrażenie pewnych abstrakcyjnych poglądów.

      Podsumowanie

      Przedłożone w obu wywodach poglądy wymagają podsumowania. O realnym kosmosie można wyrazić jedną podstawową prawdę. Jest on na wskroś racjonalny, czego najlepszym dowodem jest pojawienie się człowieka w wyniku ewolucji kosmosu, istoty zdolnej do poznania i odtworzenie informatycznego obrazu materii. Karkołomny pogląd, jakoby sama materia była zdolna do „świadomego” powołania swojego badacza, jest oczywiście jedynie żonglerką pojęciową, ocierającą się o poglądy panteistyczne, czego nie można akceptować. Pełna racjonalność kosmosu i materii przemawia za przyjęciem poglądu tych kosmologów, którzy akceptują istnienie pozamaterialnego, racjonalnego Czynnika Sprawczego.

       Poznanie budowy materii posunęło się już prawie do granicy możliwości nauki. Wielki Zderzacz Hadronów zapewne pozwoli na głębsze wejrzenie w strukturę najprostszych składników materii. Można jednak żywić wątpliwości, czy pełne poznanie jest możliwe. W chwili obecnej brakuje danych co do istoty i źródeł stałych fundamentalnych, anatomii cząstek fundamentalnych, leptonów i kwarków, bozonów i innych nietrwałych cząstek pośrednich, jak i pełnego wglądu w „anatomię i fizjologię” Kosmosu. Obie moje prace wyrosły na prostym poglądzie, który u początku nauki o materii w pełni obowiązywał, to jest poglądzie o wypełniającym przestrzeń eterze. Przyjęcie ziarnistości przestrzeni wymusiło, jak się wydaje, jedynie logiczną, dalszą konstrukcję przedmiotu obu rozpraw. Być może koncepcja kinetronów, dawnego eteru, i oparta na niej konstrukcja myślowa okaże się „brakującym ogniwem” w dogłębnym poznaniu materii. Na koniec mała, abstrakcyjna uwaga: oglądając kosmos gołym okiem w ciemną nocą lub przez największe teleskopy, można odnieść wrażenie, że kosmos jest po prostu „zakurzony”.

       Obraz przedłożony w powyższej pracy jest nader niepełny. Poszczególne wątki należałoby rozwinąć do postaci obrazującej w sposób obszerniejszy problematykę ziarnistej przestrzeni i zagadnień pokrewnych. Koncepcja takiej przestrzeni, jak to widać po obu pracach, jest nader płodna, niezależnie do tego, czy jest ona prawdziwa i poprawnie i spójnie zademonstrowana, czy zawiera wiele błędów i niekonsekwencji, czy jest tylko płodem niedouczonego i chorego na fizykę Kosmosu umysłu. Wywoła zapewne u wielu, jeśli zechcą analizować przedłożony materiał, odruch dezaprobaty, odrzucenia, pełnego zaprzeczenie, jako niedorzeczne wymysły, a może niektórzy dostrzegą w nim racjonalne jądro, mimo wielce amatorskiego wyłożenia poglądów, zdradzającego brak pełniejszej wiedzy. Należą się też przeprosiny tym wszystkim, którzy poczują się dotknięci obrazoburczym charakterem wywodów.       

      Poglądy zawarte w przedłożonej pierwszej pracy i uzupełnionej w powyższej, wyrażone nader nieudolnie, świadczą o dużej potencji myślowej koncepcji ziarnistej, czy kwantowej przestrzeni, Autor żałuje swoich braków wiedzy matematycznej, która - należy wierzyć - pozwoliłaby uprawdopodobnić wyrażany materiał.. Jest on zapewne niepełny, uproszczony i podany w sposób mało poprawny, grzeszący wieloma pomyłkami, czy brakiem pogłębienia. Bardziej poprawne wyrażenie tych myśli wymagałoby gruntownej znajomości astrofizyki i kosmologii na poziomie uniwersyteckim. Zdobywanie dla autora takiej wiedzy jest niedostępne, stąd i ułomność obu tych prac. 

                                                                                              UP 72156

                                                                                                                 



    









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy