kosmos mój prywatny

piątek, 22 lipca 2011

Uzupełnienie

U P 7 2 1 5 6
        U z u p e ł n i e n i e
Wstęp

Współczesna kosmologia już prawie do końca opisała ewolucję naszego realnego Kosmosu. Ewolucja ta jest potwierdzona obserwacjami astronomicznymi, za pomocą obserwacji astro- fizycznych, eksperymentami naziemnymi i mechaniką kwantową. Ewolucja ta potwierdzona jest za pomocą formalizmu matematycznego. Badacze nie maja wątpliwości, co do prawdziwości przebiegu tej ewolucji. Pozostaje jedno tylko pytanie, na które nie znaleziono odpowiedzi. Co było „przed”? Była osobliwość i Wielki Wybuch. Od tego momentu wszystko, co się dalej działo, jest opisane i sklasyfikowane. Tajemnicą jest owa osobliwość. Skąd się wzięła?
Część kosmologów sugeruje jednoznacznie, że to był akt kreacji. Wtedy elementem kreacji było też ustanowienie stałych fundamentalnych, które pokierowały dalsza ewolucją, aż do wygenerowania przyrody     i człowieka. Ci, którzy się z tym nie godzą, wysuwają koncepcję kosmosów-wieloświatów lub kosmosu oscylującego. Ekspanduje, rozszerza się, zapada się do punktu i cykl się powtarza. Materia jest wieczna i nie ma miejsce na kreacje. Jeszcze inni stali na stanowisku stacjonarności kosmosu (Einstein, Bondi, Gold, Hoyle). Wobec oczywistych dowodów, zaprzeczających stacjonarności, musieli skapitulować. Kosmos realny nie jest stacjonarny, nieustanie ekspanduje, ale jego dalsze losy są tajemnicze. Będzie się rozszerzał wiecznie, aż do postaci kosmosu pustego de Sittera, lub kiedyś zacznie się zapadać, zgodnie z jednym            z rozwiązań Friedmanna.

Niektórzy postulują istnienie wielu kosmosów, nawet ich nieograniczoną ilość, każdy o odmiennych stałych fundamentalnych i powstający przez „poród” z innego kosmosu za pomocą czarnej dziury. ( Lee Smolin) Nasz miałby całkiem przypadkowo te stałe tak dobrane, że mogło powstać życie. Przy innych stałych ani konstrukcja zbliżona do naszego Kosmosu, ani tym bardziej życie nie byłoby możliwe. Zgoła fantastycznie wyglądają te koncepcje „porodu” kosmosu przez kosmos (za pomocą czarnej dziury), selekcji i doboru naturalnego, podobnie jak to się dzieje w naszej przyrodzie, lub idea nieustannych samoistnych „porodów” kosmosów w przestrzeni lub pączkujących z innych kosmosów (John Wheeler, Andrei Linde). Brak jednoznacznego określenia istoty pierwotnej osobliwości pozwala na tego rodzaju fantazjowanie. Pytaniem jest, dlaczego inne kosmosy miałyby mieć inne stałe fundamentalne? Jeżeli powstają przez „poród” z innego kosmosu, to ich stałe musza być takie same.

Na runku księgarskim świata ukazuje się wiele publikacji na temat kosmologii, pisanych przez kosmologów,   a przeznaczonych dla szerokiej publiczności. Wydaje się nawet, że nasilone badania nad kosmosem, zapoczątkowane współcześnie na dobre przez Kopernika, Tycho do Brahę, Keplera, Galileusza, prowadzi się nie tylko dla zaspokojenia ludzkiej ciekawości, lecz także po to, by badacze mogli pisać książki popularnonaukowe i popisywać się swoja wiedzą przed laikami, no i na tym zarabiać. Gigantyczne finanse wykładane przez rządy na badanie Kosmosu i mikrofizyki muszą doprawdy imponować i są godne najwyższej pochwały. Nawiasem mówiąc, te wydatki można potraktować jako „roboty publiczne” według Keynesa, ponieważ nie tylko posuwana naprzód wiedzę i technikę, lecz rozwijają rynek pracy. Wydatki te określa się w sumie na setki miliardów dolarów.

Wszystkie dające się pomyśleć koncepcje budowy kosmosu można skategoryzować. Tak więc istnieje jeden Kosmos, który powstał z osobliwości, lub jeden stacjonarny i wieczny. Jeden Kosmos, który powstał            z osobliwości lub wiele kosmosów, które powstały także każdy z własnej osobliwości, przy czym kosmosy te nie maja ze sobą łączności. Powstały one lub powstają samodzielnie, tak jak nasz rodzimy, poprzez osobliwość, lub powstają w wyniku ewolucji, rodząc się z już istniejących kosmosów. Jeszcze inna teza może głosić: istnieje jeden kosmos wieczny i stacjonarny, lub wiele wieloświatów stacjonarnych i wiecznych. W tym wypadku ich ilość powinna być nieograniczona. Inaczej należałoby zapytać, dlaczego jest ich tyle, a tyle, a nie więcej, czy mniej. Najbardziej prawdopodobną musi być koncepcja najbardziej racjonalna, a najbardziej racjonalną jest koncepcja, potwierdzona „doświadczalnie”: goła osobliwość i Wielki Wybuch w pojedynczym egzemplarzu. W tej koncepcji pojawia się jednak nieprzezwyciężona trudność wytłumaczenie anizotropowości materii. W koncepcjach wieloświatów można zakładać istnienie kosmosów o przeciwstawnych asymetriach, w koncepcji jednego, tej asymetrii nie daje się wytłumaczyć, lub uzasadnić, choć przecież wytłumaczenie tego zjawiska w kosmologii istnieje, ale nie jest pewne. Ale ta asymetria materii w naszym Kosmosie jest nader tajemnicza i należy szukać innych rozwiązań. Nader tajemnicza jest też     w koncepcji naszego Kosmos ekspandującego i sama osobliwość.

Osobliwość
Czy istotnie pierwotnej osobliwości jest zjawiskiem niepoddającym się analizie? Ma to być niby obiekt,  w którym cała materia wszechświata, jednak jeszcze nie w postaci „materialnej” stłoczona jest                   w nieskończenie małym punkcie. I od samego początku musi to być swoisty prekursor, a nie mieszanka pramaterii i pra-antymaterii, choć można uważać, że i tak właśnie to było. Składniki te powstały                 z pierwotnego „bytu” osobliwości ewolucyjnie w niesymetrycznej ilości, potem równoważne sobie ilości uległy anihilacji i pozostała resztówka materii. Nie ma jednak pewnych dowodów obserwacyjnych takiej ewolucji naszej materii, choć może dowody matematyczne.

Osobliwość powinna była być tworem absolutnie symetrycznym, a więc dać początek równej ilości materii    i    antymaterii, ale wtedy uległyby one w całości anihilacji. Pierwotna niesymetryczność osobliwości byłaby istotnie czymś osobliwym i niewytłumaczalnym. Jeżeli pozostać przy koncepcji kreacjonizmu, to i tu muszą obowiązywać koncepcje racjonalne, wykluczające niezrozumiałe dowolności. Należy więc pozostać przy rozumieniu osobliwości jako tworu-prekursora „materii”, bez antymaterii, choć matematycznie nie jest to pogląd zapewne poprawny. I bliższe wejrzenie w zagadnienie nasuwa wątpliwości. Lecz osobliwość, jako początek tylko materii, jest w istocie niesymetryczna. Dlaczego jest początkiem materii, a nie antymaterii? Lub obu postaci, ale równych ilościach, które musiałyby potem uledz swoistemu, tajemniczemu rozdzieleniu? (Być może takie super-symetryczne osobliwości powstają, ale natychmiast anihilują?) Oto pytanie i tajemnica, mogąca nurtować laika-profana, choć może nie profesjonalistę.

Osobliwość jako fluktuacja kwantowa
Astrofizycy zakładają możliwość kreacji cząstek w pustej przestrzeni. Potencjał energetyczny pustej przestrzeni jest zerowy. Jeżeli powstaną w niej dwie cząstki o przeciwstawnych parametrach, „pożyczając” od przestrzeni energię, to wypadkowy potencjał jest nadal zerowy. Anihilacja tych cząstek sprowadza pustą przestrzeń do stanu pierwotnego. Można by oczywiście dyskutować mechanizm takiej kreacji cząstek  w pustej przestrzeni. Być może taka przestrzeń odznacza się, mimo jej „pustości”, swoista fluktuacyjnością. Jeśli jest polem, np. Higgsa, to mamy prawo przypuszczać, że takie pieniste fluktuacje, o zerującym się potencjale w wyniku anihilacji, zachodzą. Nazywamy je fluktuacjami kwantowymi.

Fluktuacje kwantowe odznaczają się potencjałem energetycznym. W ich wyniku powstają dwie cząstki          o odwróconych parametrach, można by je określić jako cząstki o symetrii CPT . Cechuje je zatem absolutna symetria.Poszczególne fluktuacje nie mogą odznaczać się wszystkie jednakowym potencjałem energetycznym. W pustej przestrzeni musiałby funkcjonować jakiś swoisty mechanizm, generujący jednorodność potencjału energetycznego fluktuacji, czego nie można akceptować. Musimy zatem zgodzić się na koncepcję różnorodności energetycznej fluktuacji kwantowych w pustej przestrzeni. Maja prawo powstawać fluktuacje kwantowe o wszystkich możliwych poziomach energii, być może zgodnie z swoistym „zakazem Pauliego”, który obowiązywałby dla pustej przestrzeni. W końcu postulaty Pauliego porządkuję zachowanie się chmury elektronów wokół jądra atomowego, a te – jeśli wykluczyć eter kosmiczny – „funkcjonują” w pustej przestrzeni. Jedynym ograniczeniem fluktuacji kwantowych musi być zróżnicowanie częstości i gęstości kreacji tych fluktuacji, co do czasu i przestrzeni. Fluktuacje o najniższej energii powstają oczywiście najczęściej, co do czasu i najgęściej, co do przestrzeni. Być może dałoby się określić matematycznie tempo     i rozmieszczenie fluktuacji w zależności od poziomu ich energii. Powstające w wyniku fluktuacji cząstki ulegają anihilacji. Cząstki o najniższej energii powinny „żyć” najdłużej.

Zakłada się, że pierwotna osobliwość i Wielki Wybuch dały początek energii, materii i przestrzeni. Przedtem przestrzeń nie istniała, ani nie istniał czas. Fluktuacje kwantowe mogą zachodzić zatem tylko w pustej przestrzeni postwybuchowej. W ich wyniku powstają cząstki o przeciwstawnych parametrach. Są tworem wzajemnie symetrycznym. Natomiast osobliwość jest tworem niesymetrycznym, ponieważ daje w istocie początek tylko materii. Należy odrzucić dyskusję na temat istnienia wysp antymaterii w naszym Kosmosie, nie ma na to dowodów, oraz dyskusję o pierwotnym, podwójnym składzie pierwotnej plazmy, która z jakichś powodów uległa redukcji poprzez anihilację tylko do „materii”, chociaż pogląd o pierwotnym dualizmie matematycznie jest zapewne poprawny.

Podwójna osobliwość
O wiele bardziej racjonalnym poglądem byłby pogląd o zaistnieniu punktowej, podwójnej osobliwości. Jedna daje początek materii, druga antymaterii. Powstają te osobliwości zatem w wyniku swoistej, pierwotnej „fluktuacji kwantowej” o maksymalnych parametrach. Skoro zakłada się zaistnienie osobliwości, to nic nie stoi na przeszkodzie założyć jej podwójny charakter. Geneza osobliwości jest niewytłumaczalna, podwójna osobliwość jest też niewytłumaczalna, nie ma przeszkód, by taką ewentualność założyć. Powstanie podwójnej osobliwości to gigantyczna „fluktuacja kwantowa”.

Przyjęcie takiej tezy nakłada obowiązek określenia warunków początkowych takiej podwójnej „fluktuacji”. Musiałaby ona zajść przecież „w przestrzeni” i w czasie. A przecież przed powstaniem osobliwości, ani przestrzeń, ani czas nie istniały. Powstały wraz z osobliwością i Wielkim Wybuchem. A „fluktuacja kwantowa”, jako prekursor podwójnej osobliwości, musi zaistnieć przecież w przestrzeni. Należałoby zatem powrócić do pierwotnego poglądu Izaaka Newtona i założyć istnienie absolutnej przestrzeni i absolutnego czasu. I ta absolutna przestrzeń wypełniona by była polem na podobieństwo pola Higgsa. Wtedy koncepcja „fluktuacji kwantowych” i w takiej przestrzeni jest prawdopodobna. W takiej przestrzeni powstają zatem fluktuacje kwantowe według opisanego powyżej wzoru. Powstają fluktuacje o zróżnicowanym potencjale i ze zróżnicowana częstością. Najsłabsze powstają najczęściej i najgęściej, najsilniejsze powstają najrzadziej          i z najrzadszym rozmieszczeniem. Wszystkie anihilują w „tempie” odpowiednim do potencjału fluktuacji. Jeżeli takie zjawiska przyjmujemy dla naszej kosmicznej, pustej przestrzeni, to takie mogłyby zachodzić  i  w przestrzeni absolutnej, pozbawionej materii, gdyby taka istniała. W tej przestrzeni obowiązują takie same prawa, jak w przestrzeni naszego materialnego Kosmosu.

Ewolucja podwójnej osobliwości
Fluktuacje „pożyczają” energię od pustej przestrzeni i anihilując, oddają ją. Bilans ulega wyrównaniu. A co by się stało, gdyby pojawił się mechanizm utrwalający taką fluktuację? Musiałby zadziałać zanim dojdzie do anihilacji. Być może w warunkach fluktuacji wysokoenergetycznej, która zachodziłaby w czasie absolutnym    z częstością jednostkową, np. raz na 14 miliardów lat, taki mechanizm jest możliwy? Jak go sobie wyobrazić?
Powstające dwie cząstki, w naszym wypadku dwie osobliwości, każda o przeciwstawnych parametrach (CPT), doznają odrzutu i oddalają się zanim ulegną anihilacji! To oddalanie się musiałoby zachodzić          z  szybkością światła! lub może większą, aby przeciwstawić się anihilacji. Czy taka ewentualność mogłaby zajść? Można sobie wyobrazić sytuację dwu ekspandujących cząstek, które oddalając się od siebie w absolutnej przestrzeni, nie zdążą anihilować. A jeżeli zdążą anihilować, to tylko w ich przestrzeni „wewnętrznej”, na „styku”. Energia wyzwalana w tym procesie nakłada się na ich własny, wzajemny odrzut i przyspiesza je ponad np. granicę szybkości światła. Byłyby to zatem swoiste „tachiony”. Obie cząstki-osobliwości doznają Wielkiego Wybuchu, a potem inflacji i oddalając się, tracą ze sobą informatyczną łączność, skoro oddalają się z szybkością większą od szybkości światła. Jakkolwiek było, szybkość oddalania musiała przekraczać szybkość tempa ich inflacji postwybuchowej, która - się przypuszcza - przekraczała szybkość światła (Alan Guth). Informacja emitowana przez obie wybuchające jednostki nie jest w tym wypadku zdolna dotrzeć wzajemnie do sąsiada. „Obserwatorzy” w obu kosmosach nie są w stanie zaobserwować się wzajemnie. Nie są stanie dowieść obecności kosmosu stowarzyszonego i określić fizykę sąsiada. Dla obu kosmosów obowiązywałaby swoista dylatacja czasu, zgodnie z naszą fizyką. Obie ekspandujące osobliwości oddalają się z szybkością światła lub ponadświetlną. Dla „myśliciela” w każdej      nich, domyślny sąsiad, poddany krańcowej dylatacji czasu, w istocie nie starzeje się w ogóle. bo czas musiałby się zatrzymać w każdej jednostce w odniesieniu do drugiej, a masa każdej uzyskać wartość urojona. Osobliwości jako „tachiony”, oddalając się z szybkością ponadświetlną nie musza przyspieszać do nieskończoności i powiększać masę urojoną, bo tak jak w naszym rzeczywistym świecie, powinny podlegać działaniu, tym razem, „ujemnej energii”, może urojonej energii i tracić tę energię, zwalniając do granicy szybkości światła. Co więcej, zwalniając do tej granicy, tracą masę urojoną (na rzecz przyrostu masy rzeczywistej?) „Obserwatorzy” nie są w stanie potwierdzić obserwacyjnie tych „poglądów”, z braku dopływu informacji, mogą oceniać zjawisko na podstawie doświadczenia „myślowgo”. Obie uciekające osobliwości, wobec zatrzymania czasu, lub jego biegu wstecz, uznają stowarzyszoną osobliwość za stan statyczny, nawet ulegający dla „myślowego obserwatora” „zanikowi”. Takie ekspandujące tachiony powinien odznaczać się      i ujemną, lub urojoną grawitacją, co tłumaczono by ich ponadświetlnym oddalaniem się. A może Wielki Wybuch i inflacja jest efektem tej nadświetlnej szybkości? Wszak osobliwość to nieskończona koncentracja, a więc i nieskończona grawitacja, która powinna przeciwdziałać wybuchowi? Dopiero szybkość ponadświetlna odwraca proces? i powstaje „rozprężenie” osobliwości? Całość rozważań jest zapewne sprzeczna ze stanem współczesnej wiedzy astrofizycznej, do takich skłania jednak koncepcja podwójnej osobliwości. Powyższe rozumowanie stałoby się prawdopodobne, gdyby założyć, że absolutna przestrzeń posługuje się odmienną niż przestrzeń w naszym realnym bąblu-kosmosie fizyką i może generować parę osobliwości-tachionów o przeciwstawnych symetriach CPT.

W absolutnej przestrzeni z podwójna osobliwością obowiązuje także zasada nieoznaczoności. Zasada ta w odniesieniu do obu konkurencyjnych osobliwości i ekspandujących kosmosów określałaby możliwość ich wzajemnej relacji. Dla tych hipotetycznych, pierwotnych tachionów, istota nieoznaczoności, być może, zmieniłaby swoją funkcję, skoro poruszają się one z szybkością ponadświetlną? Być może iloczyn niepewności wielkości sprzężonych obu tachionów- osobliwości może przybrać inną wartość, niż w naszej realnej przestrzeni ? Rozumowanie zapewne pokrętne?

Wymiarowość kosmosów
Powstające kosmosy oddalają się od siebie w absolutnej przestrzeni w jednym wymiarze, a wybuchając, generują swoje cztery wymiary czasoprzestrzeni wewnętrznej, po rozpadzie ich ewentualnej wielowymiarowości Takie kosmosy charakteryzują się zatem czasoprzestrzenią pięciowymiarową,             z dodatkowym wymiarem absolutnej przestrzeni lub nawet sześciowymiarową, jeśli dodać im jeszcze jeden wymiar czasowy czasu absolutnego tej przestrzeni absolutnej. Każda z bliźniaczych osobliwości, po swoim Wielkim Wybuchu i inflacji, generuje swój własny rodzaj materii. Być może ta pięciowymiarowa, czy sześciowymiarowa przestrzeń każdego kosmosu jest przyczyną jej odchylenia od ścisłej symetryczności  i genezą asymetrii materii w obu? W każdej jednostce bliźniaczej nie zachodziła anihilacja i łamanie symetrii, rodzaj materii był zjawiskiem pierwotnym, lub jeśli nawet istniały te procesy, to w każdej w przeciwnym kierunku. Wybuchające i ulegające inflacji osobliwości stanowią swoiste „bąble” czterowymiarowej czasoprzestrzeni w absolutnej przestrzeni Newtona. Należy dodać, że w absolutnej przestrzeni, skoro zaszła jedna para osobliwości, to powinny zachodzić w absolutnym, nieograniczonym czasie i nieograniczonej przestrzeni nieograniczona ilości takich par. Jeżeli powstaną z jakąkolwiek częstotliwością, to będzie ich nieograniczona ilość. Wobec ewentualnej ujemnej grawitacji tych kosmosów w absolutnej przestrzeni w stosunku do siebie, mogą one nigdy się nie spotkać. A jeżeli powstanie ich tylko para, to oddalając się po krzywej, w tym wypadku, powinny spotkać się w dalekiej przyszłości i jako przeciwstawne, anihilować, doprowadzając do redukcji energii absolutnej przestrzeni do zera. W takim wypadku ich wzajemne grawitacja miałaby tę samą naturę.

Splatanie osobliwości
Oba ekspandujące kosmosy można potraktować jako dwie „cząstki” splątane. Ponieważ ujawniły się jako identyczne i jednorodne twory, tyle tylko, że o przeciwstawnych parametrach, więc powinny ewaluować identycznie, tak jakby następowała miedzy nimi natychmiastowa wymiana informacji, kierująca ich ewolucją, tak jak to się sądzi o wzajemnej interakcji cząstek splatanych. W istocie ewolucja obu kosmosów musi zachodzić identycznie, skoro są to cząstki bliźniacze. Ich ewolucja musi być ściśle zdeterminowana i zachodzić dokładnie według identycznego wzoru. W jednym i drugim powstanie „nasza” Galaktyka, nasz Układ Słoneczny, nasza Ziemia, taka sama ludzkość i taki sam autor takiej dysertacji, jak ta i w takim samym czasie. Koncepcja w istocie nienaukowa i fantastyczna, lecz wielu kosmologów postuluje równie nieudokumentowane naukowo rozwiązania np. kosmosów rozmnażających się, kosmosu pulsująceg i podobne. Należałoby rozważyć i zjawisko, jakie tu przedłożono.

Obie osobliwości doznają Wielkiego Wybuchu, pojawia się inflacja i oba ekspandują do rozmiarów obecnego, naszego Kosmosu. Skoro stan początkowy był identyczny, obie powstały z praosobliwości, jako fluktuacja kwantowa, to poza odwróceniem parametrów, ich ewolucja przebiega według ścisłego determinizmu. Determinizm ten jednak obowiązywałby jako zasada ogólna, dla całości, z odchyleniami w procesach lokalnych (w konkurencyjnym kosmosie taka koncepcja, jak tu przedłożona, nie musiałaby powstać). Zachodzi to tak, jakby oba kosmosy wymieniały miedzy sobą informację jednoczasowo, co dla cząstek naszego Kosmosu określa się jako „splatanie”. Ponieważ oba kosmosy, oddalające się z szybkością ponadświetlną, nie mogą wymieniać wzajemnie informacji, determinizm ma swoje źródło w pierwotnej jednorodności obu osobliwości, poza odwróceniem symetrii CPT. Przenosząc tok rozumowania na realny Kosmos, owo splatanie cząstek, czy fotonów w realnym Kosmosie jest, być może, efektem zachowania się splątanych cząstek zgodnie ze ścisłym determinizmem, biorącym początek w ich pierwotnym stanie. Ich zachowanie nie powinno wynikać z wzajemnej wymiany informacji w sposób natychmiastowy. Proces obserwacji wkracza w ten determinizm?

Podwójna grawitacja
Oba kosmosy obdarzone są wewnętrznym polem grawitacyjnym i pozostałymi oddziaływaniami, a poruszając się w absolutnej przestrzeni, muszą generować także pole grawitacyjne „zewnętrzne”. Absolutna przestrzeń na wysokości obu kosmosów i w ich otoczeniu przybiera także charakter spolaryzowanej czasoprzestrzeni. Absolutna przestrzeń przestaje być płaska. Oba kosmosy nie oddalają się zatem od siebie po trajektorii prostoliniowej, lecz tak jak ciała naszego Kosmosu, oddziaływujące na siebie grawitacyjnie. W wyniku zakrzywienia absolutnej przestrzeni, oddalają się po trajektoriach odbiegających od prostej. Wydaje się to nieracjonalne, jeśli zważyć, że ich oddalanie się może zachodzić ewentualnie z prędkością większą od prędkości światła. Grawitacja zewnętrzna obu ciał nie może docierać wzajemnie i wzajemnie wpływać na losy obu kosmosów. Jeśli jednak ich trajektorie są zakrzywione, to oddalając się od siebie, mogłyby jednocześnie zbliżać się, gdyby ich ruch był kołowy. Jaki może być promień krzywizna ich trajektorii w takiej absolutnej przestrzeni, w której ekspandują takie dwa bliźniacze kosmosy? A ich ruch mógłby zachodzić i po paraboli.
Gdyby poruszały się z prędkością mniejsza od prędkości światła, to mogłyby stać się dla siebie wzajemne widoczne. Ponieważ dotąd takiego obrazu bliźniaczego kosmosy nie odkryto, więc wyłożona teza ma cechy prawdopodobieństwa. Z drugiej strony, założenie o identycznej ewolucji obu układów według deterministycznego wzoru, kłóci się z poglądami zaczerpniętymi z mechaniki kwantowej, według której historia cząstki jest złożeniem jej możliwych wielu trajektorii, zgodnie z poglądami Feynmana, a sama obserwacja ma wpływ na jej efekt? Taki mechanizm powinien obowiązywać i w wypadku kreacji mega-cząstek, powstających w wyniku fluktuacji kwantowej i ewaluujących nawet do rozmiaru kosmosów. Jeśli zważyć, że obie osobliwości już na wstępie tracą ze sobą łączność, nie podlegają więc „wzajemnemu badaniu”, a więc i temu, co sam proces obserwacji wnosi do historii cząstki, to taki determinizm jest do przyjęcia? Obie „cząstki” tracą ze sobą łączność, ewoluują więc według początkowego, tożsamego wzoru. Ewolucja obu cząstek przebiega naturalnie zgodnie z matematycznymi przewidywaniami kosmologii.

Spin
Obu kosmosom należy jednak także przypisać „spin”, jako pochodna spinu obu osobliwości, jako cząstek powstałych w wyniku fluktuacji kwantowej. W takim wypadku nasz Kosmos powinien podlegać rotacji, jako całość. Nie mogłaby to być zwykła rotacja wokół wyróżnionej osi, bo jednorodny wszechświat nie może mieć miejsc wyróżnionych, tak jak spin cząstki nie jest jej rotacją sensu stricte. Mogłaby to być jednoczesna rotacja wokół trzech osi prostopadłych do siebie? Swoisty, abstrakcyjny „spin”? Czy rozszerzanie się przestrzeni naszego Kosmosu i ucieczka galaktyk może być pochodna takiej rotacji? Odkrycie tej rotacji uprawdopodobniłoby koncepcję podwójnej osobliwości. Jej odkrycie jest zapewne niemożliwe ze wzglądu na brak punktu odniesienia dla takiego badania.

Koncepcja tu przedłożona w bardziej racjonalny sposób tłumaczy asymetryczność materii oraz łamanie symetrii i jednostronność spinu neutrin w naszym kosmosie. Owe zjawiska w kosmosie konkurencyjnym zachodzą w przeciwna stronę. Całość układu jest wzajemnie symetryczna. Oba kosmosy energetycznie się znoszą wzajemnie do „0”. Być może w przyszłości powinny się spotkać z przeciwnych stron, zderzyć i wtedy anihilować? Fluktuacja kwantowa o takim potencjale w końcu sprowadzi się do zera, tyle, że w kosmicznym wymiarze czasu i przestrzeni. Wyżej wyłożone rozumowanie nie mogłoby jednak obowiązywać w kosmosie wypełnionym eterem i opisanym w przedłożonej wyżej pracy. Dotyczyłoby Kosmosu o przestrzeni „pustej”.

Zakończenie
Całe rozumowanie jest zapewne nienaukowe, pełne błędów logicznych, niemające pokrycia we wiedzy astrofizycznej. Można jednak założyć, że istnieją jeszcze nieodkryte prawa dla stanów pierwotnych, które mogą dać podstawę do takich rozumowań. Fantazjowanie wielu kosmologów na temat genezy Kosmosu   i zachowania się pierwotnego „bytu” daje podstawy do takich dalszych rozważań, szczególnie nieprofesjonalistom– profanom. Poglądy przedłożone w tym Uzupełnieniu są zapewne w całości nieracjonalne, niezgodne ze stanem wiedzy astrofizycznej. Jedynie jedna koncepcja może znaleźć zrozumienie w świecie nauki. To jest koncepcja podwójnej osobliwości. Skoro uważa się, że możliwa była jedna, to możliwe mogły by być i dwie równoległe.
























czwartek, 13 maja 2010

Kosmos mój prywatny

                                                     
                                                                   UP 72156                                                  

 Poniższe dwie dysertacja są plonem wieloletnich zainteresowań nieprofesjonalisty w dziedzinie fizyki i astrofizyki, zainteresowań trwających od wczesnej młodości. Znajomość tematu przez autora  nie wykracza poza ogólnikową wiedzę, czerpaną z publikacji popularnonaukowych, kiedyś zamieszczanych  w czasopiśmie „Problemy”, potem w „Nauce i Życiu” czy w „Świecie Nauki” oraz z licznych publikacji książkowych, pisanych niejednokrotnie przez noblistów. Śledzenie postępu nauki w dziedzinie astrofizyki stało się pasją, a medytacje nad konstrukcją Kosmosu doprowadziły autora do „wymyślenia” własnego modelu kosmosu, opartego o zarzuconą i wyeliminowaną z nauki koncepcję „eteru”. Potraktowanie pustej przestrzeni jako „ziarnistej” i przyjęcie tej konstrukcji jako „aksjomatu”, pozwoliło nadbudować całą dal-szą resztę pomysłów. Sa one prostą i logiczną konsekwencją podstawowego aksjomatu, przyjętego w tej pracy, to jest ziarnistości przestrzeni. Wydaje się, że – chociaż taka konstrukcja nie może mieć material-nego wcielenia – to odznacza się jednak swoista logiką i jako konstrukcja teoretyczna jest zapewne do przyjęcia.
 Dysertacje są może dla wielu nieczytelne, zbyt skomplikowane, wymagające pewnego przygoto-wania i nieco wiedzy fizycznej, nie udało się jednak autorowi ująć tematu w prostszej formie, jest on sam w sobie nazbyt złożony. Profesjonalny czytelnik spotka w tekście zapewne wiele potknięć, których profa-nowi w tej dziedzinie nie uda się uniknąć. Jak dotąd takiego przedłożenia tematu konstrukcji kosmosu au-tor nie spotkał w żadnej dostępnej mu publikacji, poza najnowszymi tezami o istnieniu „pola Higgsa” i cząstek Higgsa. Całość obu dysertacji, to czysta, osobista fantazja i wymysł autora, nie oparta na jakich-kolwiek innych publikacjach, poza powierzchowną wiedzą podręcznikową, czerpana z wielu popularno-naukowych wydawnictw, naszpikowana dodatkowo reminiscencjami nie związanymi z czystą astrofizyką. Ujęcie temat wywoła zapewne zgorszenie u profesjonalistów, jako całkowicie nienaukowe. Miłośnikowi tej dziedziny wiedzy,  profanowi, wolno jednak dać upust pasji i podzielić się tą pasją z innymi.


                                   Kosmos mój prywatny       

 Wynalezienie wielu doskonałych narzędzi badawczych fizyki, jak też rozwój teoretyczny fizyki i matematyki, doprowadziły do prawie doskonałego poznania budowy materii, tak w skali mikro, jaki w skali makro. Znajomość tej dziedziny wiedzy jest prawie kompletna. Do odkrycia pozostają już tylko elementy tak zwana ciemna materia i ciemna energii, jeśli rzeczywiście takie istnieją, oraz dopięcie konstrukcji Modelu Standardowego mikroświata i urealnienie najnowszych pomysłów dotyczących budowy materii. Dokona się to zapewne za pomocą Wielkiego Zderzacza Hadronów. Niektórym kosmologom obraz zaciemnia brak koncepcji określającej same zjawisko zaistnienia Osobliwości i Wielkiego Wybuchu. Niektórzy wysuwają pogląd kosmosu pulsującego, kosmosu, który wybucha, ekspanduje do ogromnych rozmiarów, a potem się na powrót zapada do punkt. Opisano prawie wszystkie parametry mikroświata, rodzaje cząstek, ich  masę, ładunek, spin, liczby kwantowe, kolor, zapach, oddziaływania, budowę cząstek złożonych i inne elementy mikroświata. Nie ustalono czym właściwie są najprostsze składniki mikroświata, już niepodzielne, leptony, kwarki i bozony. Co jest w ich „środku”. I zapewne tego nie da się ustalić.

Poznając konstrukcję składników materii ma się wrażenie, że jest to jedynie możliwa postać bytu, jak gdyby zaprojektowana i uruchomiona za pomocą praw fizyki. I nie ma odstępstwa od tej konstrukcji. Jest ona jedynie możliwa. Tak więc, jeżeli istnieje gdziekolwiek jakaś materia poza naszym Kosmosem, to musi ona mieć taki sam obraz. I tak samo funkcjonować, jak nasza. Można jednak postawić pytanie, czy jest możliwe teoretyczne skonstruowanie modelu materii, który odpowiadałby matematycznym i logicznym założeniom i był w stanie funkcjonować według zadanych aksjomatów, według sztucznie wymyślonego algorytmu? Jednym słowem tak, jak znana mam materialna rzeczywistość.                               

Istnienie tylko jednego modelu materii mówi samo za siebie i jest właściwie zastanawiające. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by próbować konstruować sztuczne modele materii. Wydaje się, że nie jest to całkiem nierealne. Wystarczy wymyśleć odpowiedni aksjomat początkowy, według którego taka materia jest skonstruowana i odpowiednie reguły jej funkcjonowania, to jest logiczny algorytm jej ruchu, bo tak jak to jest z naszą rodzimą materią, istotną cechą będzie ruch tej materii, a wszystko inne jest tego pochodną. W istocie w materii realnego świata na poziomie najniższym jest coraz mniej jakości, im niżej schodzimy w dół, ku coraz mniejszym strukturom, tym ów mikroświat jest mniej złożony, na placu „boju” pozostają proste formy, oceniane jako niepodzielne, choć jest to nadal poddawane w wątpliwość. Być może i te, choć do tej pory tego nie wykazano, są złożone z jeszcze prostszych składników. Jeśli więc leptony i kwarki mają strukturę, to zapewne są złożone z już niepodzielnych cząstek, a jest ich zapewne bardzo niewiele, lub może jest tylko jedna? A tylko występowanie jej w różnych konfiguracjach daje złożoność i swoistość budowy nie dopuszczająca dowolności, zaś decydującym czynnikiem powstania takich właśnie podstawowych konfiguracji jest nieznany czynnik rzeczywistości fizycznej i zapewne ruch. Ruch nie występuje w wielu postaciach, jest po prostu jeden, ruch, przemieszczanie się w przestrzeni. A świat cząstek fundamentalnych jest ściśle skwantowany, nie ma między nimi cząstek pośrednich. Tajemnicą jest, co jest przyczyną tej kwantyzacji ?
                                                 
Rzeczywistość,  jakiej doświadczamy, składa się z czterech elementów. Jest to materia, energia, przestrzeń i czas. Każdy składnik bez pozostałych nie daje się wyobrazić i wszystkie są ze sobą zintegrowane, nie mają samoistnego bytu, są jakby zespolone w jeden podmiot. Każdy można opisać w sposób naukowy i wyrazić za pomocą symboli, używając do tej operacji narzędzi i mierników wyrażonych za pomocą pozostałych składników rzeczywistości. Co do ziarnistości energii zdania były podzielone. Starożytni nie rozpatrywali tego problemu. W czasach nowożytnych wysunięto dwie koncepcję, korpuskularną i falowa. Okazało się że, falowość energii nie przekreśla jej ziarnistości. 

 Czas i przestrzeń są uważane za absolutnie ciągłe. Trudno bowiem sobie wyobrazić nieciągłość czasu lub przestrzeni. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by przyjąć robocza hipotezę, uznającą czas i przestrzeń za nieciągłą, czyli ziarnistą. Jest to teza wręcz absurdalna, lecz my postaramy się posłużyć nią w dalszych wywodach i na kanwie tej hipotezy zbudować swój prywatny kosmos, jako alternatywę dla Kosmosu rzeczywistego. Czy tak konstrukcja jest możliwa i czy można zbudować racjonalną koncepcję takiego Kosmosu, koncepcję, która będzie się odznaczać spójnością pozbawioną dowolności logicznych, jest tylko kwestią posłużenia się metodą odpowiednich aksjomatów, ścisłych reguł i algorytmów, nie dopuszczających dowolności w rozumowaniu i nakazujących operowania nie budzącymi wątpliwości zasadami. Poniżej postaramy się przedłożyć pod rozwagę kosmos alternatywny, ”Mój Prywatny Kosmos”.
                                               
Ziarnistość czasu

Czas jest składnikiem natury zapewne niesamodzielnym. Nie istnieje jako samoistny byt, nie może płynąć bez czynnika materialnego, który się zmienia, bo tylko zmiana „czegoś” warunkuje zjawisko czasu. Najogólniej mówiąc, czas mierzy zmianą entropii układu. Dla teoretycznego układu, w którym entropia ma wartość stałą, można przyjąć brak czas. Dla złożonych cząstek elementarnych i dla ich składników czas nie płynie. Ich struktura jest niezmienna do chwili rozpadu cząstki. W układzie odosobnionym o stałej wartości entropii, nie mającym łączności z otoczeniem, zewnętrzny obserwator uzna, że czas tam nie płynie, jeśli zdoła tylko uzyskać wgląd w ten układ. Nie jest jednak w stanie tego stwierdzić, bo sam akt obserwacji narusza entropię i tym samym wprowadza do układu zmianę entropii, a więc i zjawisko czasu.
                                               
Można też zadać pytanie, czy w układzie, w którym zachodziłaby rotacja stanów,  prowa-dząca do powrotu do stanu początkowego , można mówić o istnieniu jednokierunkowej strzałki czasu, jeśli taki układ nie jest tylko układem pomyślanym? Być może w takim układzie moglibyśmy mieć do czynienie z czasem dwukierunkowym? lub rotacją kierunku czasu? I byłby to tylko czas wewnętrzny układu? Takie dyskusje, obarczone zapewne błędami rozumowania, można sobie toczyć. Jedno nie ulega wątpliwości. Obiektywnego, niezależnego czasu, który płynąłby niezależnie od podłoża materialnego nie da się pomyśleć i przyjąć. Niuton w tej materii się mylił. Jeśli jest to kategoria zależna, to czy można czynić na niej myślowe operacje, określające strukturę czasu i czy w ogóle o strukturze czasu można mówić? W budowie naszego prywatnego kosmosu przyjęliśmy zasadę budowania go za pomocą nie podlegających dyskusji aksjomatów, dla których nie ma innego zamiennika. Za taki aksjomat przyjęliśmy ziarnistość wszystkich składników naszego prywatnego kosmosu. Co do ziarnistości materii i energii nie może być wątpliwości, jest to oczywiste dla realnego Kosmosu i przyjmujemy za oczywiste i dla naszego prywatnego kosmosu. Pozostaje więc poddanie pod dyskusję postulatu ziarnistości czasu i przestrzeni. Czy czas w realnym Kosmosie jest ziarnisty? W warunkach makroskopowych nie do pomyślenia jest czas, który płynąłby skokowo. Nawet w świecie mikro, na poziomie atomu i cząstek elementarnych, nie może funkcjonować czas w postaci ziarnistej, czy skokowej.
 Nie ulega wątpliwości, że na  jeszcze niższym poziomie istnieje proces, który zachodzi w tak małej skali czasu, że nie ma procesu, który zachodziłby krócej. Może jest to „przeskok” elektronu z orbity na orbitę w atomie lub inny proces subatomowy. Chodzi więc o proces, który nie trwał by dłużej niż czas Plancka. Bo ten czas należałoby przyjąć za atom czasu. Zakładamy z całkowitą pewnością, że taki podstawowy proces istnieje. W takim wypadku można przyjąć też, że istnieją procesy trwające w czasie, będącym wielokrotnością czasu Planck. I można  przyjąć, że te krótkookresowe procesy przebiegają nie inaczej, jak właśnie w czasach pełnych wielokrotności czasu Plancka. Oczywiście w dłuższych skalach ta wielokrotność ulega zatarciu i czas procesów można uznać za ciągły. Dla procesów makroskopowych owe zwielokrotnienie przestaje, ze zrozumiałych względów, obowiązywać i wydaje się wręcz absurdalne. W ślad za powyższym wywodem, dotyczącym realnego Kosmosu, przyjmujemy w mikroskali naszego prywatnego kosmosu, jak i realnego, ziarnistość czasu za obowiązującą.
                                               
Ziarnistość  przestrzeni

Pozostaje nam teraz rozważenie przyjętego za aksjomat postulatu ziarnistości przestrzeni naszego prywatnego kosmosu. Skoro ziarnistość materii i energii jest oczywista, a ziarnistość czasu uznaliśmy za możliwą do przyjęcia, w ślad za tymi pewnikami rozważmy konsekwencję przyjęcia takiej koncepcji, którą uznamy za aksjomat, dla przestrzeni. Należy zatem bliżej określić naturę owych hipotetycznych ziarnistości przestrzeni.     Przede wszystkim składniki ziarnistej przestrzeni muszą odznaczać się cechami oczywi-stymi, nie podlegającymi dyskusji i wątpliwości, a przyjętymi a priori. Muszą to być elementy absolutnie proste, więc przede wszystkim nie mogą posiadać  jakiejkolwiek struktury, musza być niepodzielne, a podstawowym ich atrybutem może być tylko ruch. Jedyną ich strukturą jest kształt i rozmiar, których nie można im odmówić. Kształt ich może być tylko kulisty, jako najbardziej prawdopodobny i idealny, a ich rozmiar można określić umownie jako „wymiar punktowy”. Przyjmujemy zatem, że cała przestrzeń naszego prywatnego kosmosu wypełniona jest ziarnistościami w rozumieniu potocznym i w rozumieniu fizyki naszego realnego Kosmosu. Owe ziarnistości wypełniające przestrzeń pozbawione są oczywiście zarówno masy, jak i energii. Jedynym ich atrybutem jest ruch. Znajdujemy dla tego ruchu nazwę: „kineza”, a ziarnistości nazwiemy „kinetronami”. Tak więc przyjmujemy za pewnik, że cała przestrzeń naszego prywatnego kosmosu wypełniona jest kinetronami, które przemieszczają się nieustannie w pustej pustej przestrzeni. Charakter tej kinezy nie może być inny, jak prostoliniowy. Tę cechę kinezy uznajemy jako nieodłączny atrybut kinetronów. Gdyby przestrzeń ziarnista była rozgęszczona, przeto kinetrony przemieszczałyby się prostoliniowo , aż do zetknięcia się z innym kinetronem. Tor takiego kinetronu przedstawiał by sobą chaotyczny, łamany wektor i zachodziło by mieszanie się kinetronów. Jeżeli jednak przyjmiemy za pewnik, że nasza przestrzeń jest przestrzenią ziarnistą gęstą, to tor kinetronu w dłuższym przedziale czasu kreślił będzie sferę i nie będzie zdolny do przemieszczanie się poza tę sferę, ponieważ nie pozwolą mu na to sąsiednie kinetrony. Kinetron oscylował będzie w swojej sferycznej „komórce”. Przestrzeń ziarnista składa się zatem z nieograniczonego morza „drgających" kinetronów.
                                               
Drugą właściwością kinetronów jest ich kineza obrotowa, którą w ślad za fizyką realnego Kosmosu nazwiemy umownie spinem. Czy będzie to taki sam spin, jak w rzeczywistym kosmosie, nie jest dla naszych rozważań istotne Najogólniej będzie to kineza rotacyjna. Przyjmujemy dodatkowo, że wartość kinezy liniowej odpowiada prędkości światła. Kinetrony drgają więc z prędkością światła. W realnym Kosmosie za odpowiednik kinetronów można by uznać drgające struny według teorii strun. Kinetrony w swojej kinezie nieustannie „zderzają” się ze sobą, a odbijając się od siebie, zakreślają sferę, która w dłuższym przedziale czasu przyjmuje regularny kształt sferyczny.  Do tego wszystkiego dodajemy kolejny aksjomat, mówiący o tym, że kinetrony zdarzając się ze sobą, jako nie posiadające masy, a wiec i bezwładności, mają właściwość wzajemnej addycji swojej kinezy podczas niektórych zderzeń lub utraty części kinezy podczas innych zderzeń. Analiza tej właściwości wymagałaby gruntowniejszych rozważań i skomplikowała obraz wywodów. Przyjmujemy zatem taki postulat umownie, nie wchodząc w dyskusje nad nim. Niech ten pewnik zostanie przyjęty bez uzasadnienia, jako kolejny aksjomat.
                                               
Tak więc mamy gęstą, ziarnistą przestrzeń, której składnikami są drgające z szybkością światła kinetrony, a wartość ich kinezy może przy pewnych typach zderzeń przekraczać wartość szybkości światła w wyniku addycji szybkości zderzających się kinetronów. Opis tego, choć ku-szący i możliwy, jak to powiedzieliśmy wyżej, wydłużyłby nadmiernie niniejszą wypowiedź. Przyjmujemy więc ten postulat bez analizy, na wiarę. Przyjecie tego pewnika ma bardzo ważne konsekwencje dla dalszego rozwoju „wypadków” w naszym prywatnym kosmosie.

Charakter przestrzeni

Wyłożona wyżej koncepcja ma ważne konsekwencje filozoficzne i kosmologiczne. Wymusza podjęcie rozważań nad ustaleniem warunków początkowych oraz geometrii takiej przestrzeni. Od razu nasuwa się pogląd, że przestrzeń ziarnista musi być nieskończona i nieograniczona, w  przeciwnym razie, gdyby miała być rozmiarami ograniczona, należałoby przyjąć jakieś dodatkowe założenia, które nie dopuszczałyby do ekspansji kinetronów na sąsiednie, puste puste obszary, co prowadziłoby do wzrastającego rozgęszczenie ziarnistej przestrzeni i nasza koncepcja stałaby sie bezprzedmiotowa. Tak więc ziarnista, pusta przestrzeń nie może być ograniczona, ani skończona. Wniosek jest więc prosty i logiczny. Ziarnista przestrzeń pusta jest nieograniczona i nieskończona. Przyjęcie takiego poglądu będzie miało ważne konsekwencje w dalszych naszych wywodach i jest w gruncie rzeczy podstawą całej dalszej koncepcji ewolucji mojego prywatnego kosmosu.

Drugim ważnym aspektem jest ocena początku ewolucji opisywanego tu alternatywnego kosmosu. Nie można przyjmować założenie, że nasz alternatywny kosmos mógł mieć początek podobny do początku realnego kosmosu, to jest powstać na modłę Wielkiego Wybuchu lub w jakikolwiek inny nagły sposób. Sama koncepcja nieograniczonej przestrzeni ziarnistej wyklucza taką możliwość, choć teza ta jest do dyskusji i w dalsze części zostanie ona przedłożona. Tak więc nasz kosmos prywatny powinien być też nieograniczony w czasie. Gdybyśmy założyli początek w czasie, to owa pierwsza struktura nie mogłaby powstać jako nieograniczona w przestrzeni, czas bowiem zakłada konieczność ewolucji, musiałaby zatem najpierw powstać w ograniczonym obszarze, co jest sprzeczne z pierwotnymi założeniami. Mamy więc przed sobą nieograniczoną, ziarnistą przestrzeń, nieograniczoną w czasie i o nie ograniczonym zasięgu, bez początku, a więc i zapewne bez końca w czasie. Przyjęcie ziarnistości przestrzeni wyklucza inny pogląd. Mamy pustą, ziarnistą przestrzeń, wypełnioną jednorodnym, drgającym, bezstrukturalnym środowiskiem kinetronów. Dla przejrzystości wywodów przyjąć jednak musimy jakiś punkt początkowy. Niech nim będzie punkt leżący w nieskończoności co do czasu i  niech będzie to taką hipotezą roboczą.                                                                                                       
Entropia mojego prywatnego kosmosu

O takiej konstrukcji naszego podmiotu można powiedzieć, że jest to podmiot o najwyższej entropii, entropii o wartości 1. Jest to zatem struktura całkowicie nieuporządkowana, można powiedzieć, o najwyższym stopniu chaosu. Nie da się tu wyróżnić żadnego punktu odniesienia, każdy punkt takiej przestrzeni jest sobie równoważny. Kinetrony drgają liniowo od zderzenie z sąsiednim kinetronem do zderzenia i zgodnie z zasadą „kat odbicia równa się kątowi padania”. Ta jedna zasada musi obowiązywać, bo kinetrony nie mogą oscylować „jak chcą”. A więc wektor ich kinezy wyznaczony jest z góry wektorem sąsiedniego kinetronu, a ten z kolei sąsiedniego. Drgają więc jednak według pewnego porządku, a to swoiste uporządkowanie kinezy następuje podczas zderzeń. Dla makroobserwatora ziarnista przestrzeń jest nieodróżnialna, a więc jest taka, jakby jej nie było. Dla mikroobserwatora panuje w niej jednak pewien porządek, znając bowiem wektory obserwowanych kinetronów, jeżeli taka obserwacja będzie możliwa, a nie będzie, jest on w stanie ustalić ich przyszłe zwroty. Można przyjąć zatem, że w skali submikro panuje uporządkowanie wysokiego stopnia. Oscylacje kinetronów są całkowicie zdeterminowane?! Czy można zatem powiedzieć, że na tym poziomie mamy do czynienia z entropią o najniższym wskaźniku? czyli z uporządkowaniem najwyższego stopnia? Mikroobserwator nie jest w stanie dokonać swojej obserwacji, ponieważ wnosząc swój instrument, zaburza proces obserwacji, można jednak takiego doświadczenia dokonać myślowo.

Fuzje kinetyczne

Czy w strukturze tak opisanej przestrzeni mogą zachodzić jakieś zdarzenia? Taka struktura wydaje się być całkowicie stabilna, nie podlegająca jakimkolwiek zmianom. Jeśli tak, to jest ona nie do obserwacji, jej dla obserwatora nie ma. Czy tak może być naprawdę? Kinetrony oscylują w sposób ujednolicony, nie ma żadnego punktu odniesienia. A jednak może nastąpić sytuacja całkowicie losowa taka,  że sąsiadujące ze sobą kinetrony uzyskają kierunek swojej kinezy o zbieżnym zwrocie wektorów. W morzu nieograniczonej, ziarnistej przestrzeni i o nieograniczonym czasie istnienie, wypadki taki mogą sie zdarzyć. Jeśli dodamy do tego, że oscylacje zachodzą z szybkością światła, to prawdopodobieństwo takich zdarzeń  jest pewne. Co się zatem musi stać po takim zdarzeniu? Pewna grupka kinetronów zmierza ku wspólnemu punktowi zderzenia. Niech to będzie stan całkowicie symetryczny. Kinetrony zderzają sie we wspólnym środku. Wokół nich pojawia się mała strefa przestrzeni pustej pustej, a do niej napływają z sąsiedztwa te kinetrony, których wektory są też losów skierowane akurat ku owemu środkowi. Te kinetrony uderzają w grudkę kinetronów, które uległy ześrodkowaniu, a zjawisko to nazwiemy fuzją kinetyczną. Kinetrony te wywierają na ową grudkę ciśnienie, które nie dopuszcza do rozpadu tej grudki. Otoczenie grudki zapełnia się kinetronami, z których część stale uzyskuje wektor kinezy skierowany ku grudce ześrodkowanych kinetronów. Następuje utrwalenie tych ześrodkowanych w grudkę kinetronów.  Mamy więc stabilny twór, składający się z pewnej ilości kinetronów już jako samodzielny byt. Można ławo ustalić, jaką konfigurację mogą mieć owe zestawienia. W czasie dalszych wywodów będziemy je nazywali, w ślad za nazewnictwem z realnego Kosmosu, cząstkami fundamentalnymi. Najmniejsza taka cząstka składać się będzie zapewne z czerech kinetronów, następna z pięciu, kolejna z ośmiu, jeszcze kolejna z jedenastu kinetronów. Wszystkie one będą miały konfigurację symetryczną, idealnie symetryczną. Dalsze konfiguracje to sześciokinetronowe, dwunastokinetronowe, a jeśli dokładać będziemy do powstającej „powierzchni” kolejne kinetrony, powstanie cała kolekcja cząstek fundamentalnych o pełnej symetrii. Prawdopodobieństwo powstania każdej z nich będzie oczywiście różne. Prawdopodobieństwo przetrwania każdej z nich będzie też różne. Powstaną też zapewne i cząstki o zwielokrotnionej konstrukcji kinetronowej, może powstające  z grudek o już ukonstytuowanych konstrukcjach o mniejszej liczebności kinetronów, na wzór fuzji cząstek,  powstających z samych pojedynczych kinetronów. I takiego mechanizmu nie można wykluczyć.

Nie ulega wątpliwości, że mogą powstawać też cząstki niesymetryczne. Można powiedzieć, że możliwe są najrozmaitsze konfiguracje, także cząstek niesymetrycznych, W środowisku oscylujących kinetronów każda fuzja o jakiejkolwiek konfiguracji jest prawdopodobna, choć to prawdopodobieństwa dla każdej konfiguracji jest zapewne inne. Powstające wokół każdej cząstki ciśnienie kinetyczne (tak je nazwiemy), utrwala taką cząstkę. Nie ulega wątpliwości, że możliwy jest rozpad takiej cząstki, możliwość taką opiszemy niżej.

Przykład zjawisk na słońc

Fuzje kinetyczne porównać można do zjawisk zachodzących w słońcu. W tym celu zakładamy myślowy eksperyment, polegający na rozpatrzeniu gwiazdy powstałej w czasie formowana się galaktyki z kulą gazową w centrum. Ta kula jest pierwotną kulą wodoru i niczym więcej. Atomy wodoru obdarzone są jednorodna kinezą i oscylują i rotują (spin)  z szybkością odpowiadającą ich energii kinetycznej. Podobnie jak kinetrony w ziarnistej przestrzeni. Podobieństwo jest tu przystające. Atomy wodoru (protony) w czasie oscylacji zderzają się ze sobą i „odskakują” odbite od siebie, lecz w wypadku przekroczenie pewnej granicznej energii zderzenia dochodzi do „fuzji” do postaci atomu helu. Proces toczy się miliardy lat, aż do całkowitego wypalenia się wodoru, i równolegle zachodzącej dalszej fuzji. Fuzje wodoru do helu i dalsze fuzje do postaci atomów cięższych zachodzą zapewne czysto losowo, a demonem Maxwella generującym ten proces jest energia atomu wodoru przekraczająca graniczny poziom. W przeciwnym razie, gdyby fuzje następowały  w sposób niekontrolowany, lawinowy,  to słońce wypaliłoby się w postaci wybuchowej. Zatem przykład gwiazdy typu słońca (jak i każdej gwiazdy) jest ilustracją zjawisk, zachodzących w ziarnistej przestrzeni, to jest fuzji kinetronowych. Podobieństwo procesu jest w obu układach doskonale przystające do siebie. Proces fuzji wodoru do helu na słońcu jest dobrą ilustrację procesu fuzji kinetronowej w ziarnistej  przestrzeni  i czyni przedłożony pogląd o pierwotnej ziarnistej przestrzeni wielce prawdopodobny.


Fluktuacje próżniowe

Drugim zjawiskiem, które zachodzi w ziarnistej przestrzeni, jest proces odwrotny do fuzji kinetycznej, a więc coś, co powoduje powstanie próżni prawdziwej, obszaru bez kinetronów Może to się zdarzyć, gdy kolapsujące kinetrony nie znajdą wsparcia przez ciśnienie kinetyczne otaczającej je atmosfery kinetycznej. Taka ewentualność może się losowo zdarzyć, a wtedy kolapsujace kinetrony „odskakują od siebie.” Powstaje wtedy fluktuacja próżniowa, jak gdyby pęcherzyk prawdziwej próżni w ziarnistej przestrzeni. Taka fluktuacja trwa oczywiście ułamek czasu, otaczające ową fluktuację kinetrony zapełniają powstałą próżniową fluktuację. Jak pokażemy to niżej, zjawisko to ma fundamentalne znaczenie dla kolejnych zjawisk, jakie mogą zachodzić w ziarnistej przestrzeni. Ową fluktuację próżniową można uznać za swoistą antycząstkę.                                                           
Geneza masy cząstek

Powstające w ziarnistej przestrzeni cząstki fundamentalne obdarzymy właściwościami, które znane są nam z Kosmosu  realnego. Podstawowa właściwość, to właściwość posiadania masy. Tylko skąd się nagle pojawiła masa? Nasuwa się jedyne rozwiązanie. Cząstki składające się z kinetronów, które przecież nie posiadają masy, jak to stwierdziliśmy powyżej, otoczone atmosferą kinetronów, utrzymywane w stanie stabilnym przez ciśnienie kinetyczne, nabywają cechę masy nie inaczej, jak poprzez to ciśnienie, nie ma bowiem innego czynnika, który by taką właściwość cząstce przydawał. Owe zatem ciśnienie kinetyczne nadaje cząstkom cechę masy. Należy zadać jednak pytanie, od czego zależałaby wielkość masy cząstek? Należy przyjąć, że ciśnienie kinetyczne zmierzone w każdym punkcie ziarnistej przestrzeni ma taka samą wartość, a drobne fluktuacje są tak krótkoczasowe, że nie odgrywają roli w generowaniu masy cząstek. Wartość ciśnienia kinetycznego w przestrzeni kinetronowej w każdym jej punkcie jest więc stała dla tej przestrzeni. Pozostaje zatem jedyny wyznacznik masy, to jest wielkość cząstki, a raczej jej „powierzchnia”. Zatem od wielkości powierzchni cząstki zależy jej masa. Cząstki o takim samym składzie co do ilości składników kinetronowych, lecz o różnym rozłożeniu tychże, np. w postaci układu sferycznego, pustego w środku, a więc posiadającego większą powierzchnię, uzyskają większą masę. Taką masę określimy jako masę spoczynkową. Jeśli jednak cząstka przemieszcza się w przestrzeni, to napotyka na dodatkowy opór atmosfery kinetronowej i masa jej musi wzrastać i zależeć od prędkości cząstki. Tak się dzieje także w realnym Kosmosie.                             

 Podział cząstek 

 Wszystkie powstające spontanicznie, ale w sposób nieunikniony i czysto losowo cząstki można podzielić na kilka grup. Na cząstki trwale stabilne, o nieograniczonym czasie trwania, cząstki o krótkotrwałym czasie życia i cząstki o bardzo krótkim czasie życia, które rozpadają się prawie w momencie ich powstania. Do trwałych cząstek zaliczyć możemy zapewne cząstki małoskładnikowe i supersymetryczne, których trwałość gwarantuje także symetryczne ciśnienie kinetyczne otaczające ich powierzchnię, choć nie tylko. Cząstki te będziemy nazywać trwałymi cząstkami fundamentalnymi (będą to więc niektóre leptony: elektrony, pozytrony, neutrina,). Inne cząstki z rodziny leptonów, choć nietrwałe, też należeć będą do fundamentalnych: mion, czy taon i ich neutrina. ?
 Drugą grupę, cząstki fundamentalne, też  nietrwałe, ale żyjące na tyle długo, że są w stanie zareagować z inna cząstką nietrwałą, będziemy nazywać kwarkami. Do fundamentalnych czą-stek nietrwałych zaliczymy także inne neutrina, poza odpowiednikami neutrin odkrytych w realnym kosmosie, których istnienie postulujemy. Grupę cząstek fundamentalnych niekwarkowych nazwaliśmy leptonami.  Muszą też powstawać inne cząstki, o najrozmaitszej konfiguracji, o mniej czy więcej skrajnej asymetrii, a  powstając losowo w ziarnistej przestrzeni, rozpadają się na cząstki potomne, też nietrwałe, według złożonych diagramów, a w dalszym procesie powstają z nich np. cząstki fundamentalne  (leptony i/lub fotony). Cząstki zaś  skrajnie nietrwałe, skrajnie niesymetryczne, rozpadają się do poziomu tła, bez możliwości rejestracji tego procesu. Ich nietrwałość zależy od ich niesymetryczności, a właściwą przyczyną ich rozpadu może być  dodatkowo asymetryczne chwilowo ciśnienie kinetyczne, jakie tworzy wokół nich atmosfera kinetronowa. Podwójna asymetria powoduje ich zanik tuż po powstaniu. Tak więc w naszej ziarnistej przestrzeni powstają cząstki o najrozmaitszej konfiguracji, lecz tylko niektóre są zdolne do życia i ujawnienia. Skoro przestrzeń ziarnista jest skwantowana, powstające w niej cząstki powinny zatem różnić się od siebie zawartością conajmniej jednego kinetronu. Cząstki są więc też skwantowane, lecz nietrwałość wielu z nich nadaje pozostałym, trwałym lub długożyjącym w skali mikro, skwantowanie o bardzo zróżnicowanej skali, mierzonej ich masą i innymi parametrami.

Powstanie fotonu w ziarnistej przestrzeni

Innym zjawiskiem, które zachodzić może w ziarnistej przestrzeni, to spontaniczne po-wstawanie spolaryzowanej, równoległo wektorowej „punktowej” kinezy, która przenosi się prostoliniowo w ziarnistej przestrzeni i polega na przekazywani tej zbiorczej, spolaryzowanej, zharmonizowanej i skonfigurowanej kinezy z „warstwy” kinetronów na „warstwę”. Taka fala polaryzacji przenosi się w przestrzeni w postaci pakietu, który nazwiemy fotonem. Nie wykluczone, że fala spolaryzowanej, dodatkowej kinezy rozprzestrzenia się sferycznie, a odbierana jest w miejscu pomiaru punktowo jako foton(?).  Owa polaryzacja powstaje punktowo w wyniku czysto losowego ujednolicenia kierunków oscylacji pewnej ilości kinetronów sąsiadujących ze sobą, które to oscylacje zostają dodatkowo kierunkowo „wstrzelone” w następną warstwę kinetronów i tak owa ukierunkowana, dodatkowa oscylacja przenosi sie w przestrzeni w postaci punktowej fali (byłaby to jednak fala podłużna, a to koliduje z naszymi pojęciami o fali elektromagnetycznej, jako fali poprzecznej w warunkach realnego Kosmosu). Czy takie stwierdzenie jest zatem do przyjęcia? Tak więc w ziarnistej przestrzeni możliwa jest spontaniczna kreacja fotonów, jako fali dodatkowej kinezy nałożonej na kinezę własną kinetronów. Foton to zatem obszar kinetronówy o podwójnej kinezie, własnej, lokalnej, chaotycznej i nałożonej na nią kinezie spolaryzowanej liniowo. Po wzajemnej addycji swoich własnych kinez w zespole kinetronów, a taką możliwość przyjęliśmy a priori, powstaje obszar o zwiększonym ładunku kinetycznym, a to owocuje przyrostem prawdopodobieństwa powstania w tym obszarze cząstki lub fotonu. Reasumując należ powie-dzieć, że oscylująca, ziarnista przestrzeń posiada potencjalną zdolność kreacji cząstek materii i energii.

Odrębnym zjawiskiem, jakie może pojawić się w ziarnistej przestrzeni, jest proces prze-ciwny do fuzji kinetycznej, to jest możliwość powstania „dziury” w przestrzeni, a który nazwiemy fluktuacją próżniową, jak to już wyżej zostało powiedziane. Taka fluktuacja próżniowa, co wykażemy niżej, będzie miała podstawowe znaczenie w pewnych procesach subatomowych.

Geneza pola elektromagnetycznego
 Zajmijmy się teraz stanami, które muszą zachodzić na styku cząstki fundamentalnej ze środowiskiem kinetronowym, otaczającym taką cząstkę. Rozpatrzmy to na przykładzie elektronu poruszającego się w ziarnistej przestrzeni. Elektron uzyskuje masę w wyniku panującego na jego powierzchni ciśnienia kinetycznego. Między elektronem, a jego otoczeniem kinetronowym, zachodzą dodatkowe  interakcje. Elektron obdarzony jest spinem, który można wyrazić poglądowo jako pochodną rotacji, choć nie w dosłownym znaczeniu. Podobnym spinem charkteryzują się i kinetrony. Podczas kontaktów obu tych podmiotów mikroświata, to jest podczas „zderzeń” kinetronów z elektronem, powinna zachodzić interakcja spinowa, to jest uporządkowanie spinowe kinetronów, które określić można jako polaryzację. Kinetrony uzyskują ujednolicone wektory swoich spinów w wyniku interakcji z elektronem, a to ujednolicenie przenosi się na sąsiednie obszary. Powstaje uporządkowane spinowo pole kinetronowe, które otacza elektron w czasie jego ruchu w przestrzeni. Rejestruje się to jako pole elektryczne i magnetyczne. Tak więc ładunek elektromagnetyczny elektronu jest efektem oddziaływania elektronu z atmosferą kinetronową jego otoczenia. Ładunek elektryczny, podobnie jak i masa, nie jest zatem czymś odrębnym w elektronie, jakimś samoistnym bytem umieszczonym w strukturze elektronu, przydanym mu z zewnętrzną, np. w postaci dodatkowej cząstki, lecz jest efektem oddziaływania elektronu z otoczeniem kinetronowym. Pytanie tylko, jak wytłumaczyć różnicę między ładunkiem dodatnim, a ujemnym. Zjawisko to wymagałoby dodatkowego studium, zatem dla uproszczenie wywodów zagadnienie to pominiemy. Nie jest ono niewytłumaczalne w za pomocą mechanizmów generowanych przez przestrzeń ziarnistą

 Elektron podczas ruchu w ziarnistej przestrzeni może zostać zarejestrowany bądź jako cząstka, bądź jako fala, jeśli rejestruje się jego pole elektromagnetyczne. Podczas poruszania się w przestrzeni elektron, jak i każda inna cząstka, powoduje lokalne i chwilowe przestrojenie struktury przestrzeni kinetronowej na swojej wysokości. Polega ono na  zagęszczeniu warstwy kinetronów u „czoła” elektronu, co prowadzi do wzrostu ciśnienia kinetycznego, jakiemu podlega elektron, szczególnie odczuwalne podczas przyspieszenie do wartości bliskiej prędkości światła. Taki wzrost ciśnienia rejestruje się jako przyrost masy elektronu podczas jego ruchu. Drugim zjawiskiem przy takich dużych prędkościach jest to, co określa się jako skrócenie Lorenza. To skrócenie, w tym wypadku, jest skróceniem rzeczywistym, materialnym, nie tworem teoretycznym, czy ideą matematyczną. Można powiedzieć, że cząstka podczas lotu napotyka na opór ziarnistej przestrzeni, który wzrasta do nieskończoności przy prędkości światła. Podczas przyspieszania cząstki, na skutek wzrostu jej masy, muszą maleć przyrosty prędkości, tak więc przy prędkościach bliskich prędkości światła, każda dodatkowa porcja energii, zastosowana do przyspieszenie cząstki, owocuje bardziej przyrostem masy, a nie prędkości.                                                                     

 Między elektronem, a atmosferą kinetronową ziarnistej przestrzeni, jak to już powiedziano wyżej, zachodzą interakcje Powtórzmy nasze rozumowanie jeszcze raz. Kinetrony odbijając się od elektronu muszą doznać w momencie zetknięcia się z nim przestrzennego przeobrażenia swojego spinu. Spin kinetronu musi przyjąć taki zwrot, jaki mu „narzuci” spin elektronu. Rotacja kinetronu musi zachodzić w osi antyrównoległej do osi obrotu elektronu tak, jak gdyby były to dwa zazębione koła zębata, obracające się wokół osi antyrównoległych. Tak „uporządkowana” rotacja przenosi się podczas zderzeń kinetronów na otaczającą atmosferę kinetronową. Powstaje pole uporządkowanych spinów kinetronów wokół elektronu, co nazwiemy ładunkiem elektrycznym i magnetycznym elektronu.

Interakcja fotonu i elektronu w atomie

Podczas poruszania sie elektronu w przestrzeni dochodzi do  wprowadzenie do atmosfery kinetronowej na wysokości cząstki dodatkowego ładunku kinetycznego, który przejawia się w kreacji tzw. wirtualnych fotonów. Powstają one od czoła elektronu, a anihilują poza elektronem. Fotony te są też i elementem pola elektromagnetycznego. W niektórych wypadkach, przy szybkości elektronu przekraczającej prędkości światła w danym środowisku, zostają one oderwane od cząstki i usamodzielniają się. Ich obecność dowodzi, że elektron rzeczywiście emituje wirtualne fotony, które ujawniają się jednak tylko w wyjątkowych wypadkach. Jednym z takich wypadków jest emisja fotonu podczas przejścia elektronu z wyższego na niższy poziom energetyczny w atomie.                    

Foton jako spolaryzowana, liniowa kineza, przenosząca się w ziarnistej przestrzeni, może trafić w swoim locie w elektron na orbicie w atomie. Jeżeli jego energia jest wystarczająca do „podbicia” elektronu na wyższy poziom, wyższą orbitę, to kineza fotonu zostanie w całości przejęta przez elektron. Foton znika jako spolaryzowana paczka kinezy, a elektron doznaje odrzutu i wchodzi na wyższy poziom energetyczny. Taki elektron wprowadza elektromagnetyczną „rewolucję” w zharmonizowaną dotąd elektrokinetycznie kinetronową atmosferę wokół chmury elektronowej. Musi nastąpić zachwianie równowagi polaryzacyjnej w atomie, intruz na nie swojej „orbicie” trafia w końcu na miejsce o dużej dysproporcji rozkładu ciśnień kinetycznych, a może na zdegenerowane pole elektromagnetyczne jego bieżącego otoczenia, którego sam był przyczyną i elektron taki zostaje zepchnięty na swój dawny, stabilny tor. Przyjmując swoją dawną pozycje, emituje foton. Spadek następuje z szybkością przekraczającą szybkość dozwoloną na niższej orbicie, zatem  elektronu generuje wtedy wirtualny foton, który w innych warunkach nie byłby w stanie się ujawnić. Mechanizm emisji takiego fotonu przypomina mechanizm promieniowania Czerenkowa. I takim zapewne jest.

Natomiast foton o wyższej energii, po zderzeniu z elektronem, oddaje część tylko spolaryzowanej paczki kinezy elektronowi, bo układ dozwolonych poziomów energetycznych nie pozwala na dowolną interakcję z fotonem, pozostała część paczki mija elektron i uchodzi w postaci resztkowego fotonu, jeżeli energia fotonu nie wystarcza do przeniesienia elektronu na jeszcze wyższy poziom energetyczny. Być może jest i inaczej. Foton oddaje całą paczkę kinezy elektronowi, ten przenosi się na wyższy orbital, nabywa szybkości przekraczającej dozwoloną na tym orbitalu i emituje kolejny foton wirtualny o charakterze promieniowania Czerenkowa. Natomiast foton o małej paczce spolaryzowanej liniowo kinezy nie jest w stanie przenieść tej kinezy na elektron, bo tenże nie może zająć dowolnego poziomu energetycznego wokół jądra, być może następuje tylko odrzut elektronu i powrót na stare miejsce, a foton, odbierając utraconą chwilowo cząstkę energii, zmienia kierunek i uchodzi poza atom.                                                            
 Interakcja ładunków różnoimiennych

Efekt przyciągania się ładunków różnoimiennych i odpychania się równoimiennych można wytłumaczyć, analizując ukształtowania struktury ziarnistej przestrzeni pod wpływem ładunku elektronu, czy cząstki dodatniej, którą oczywiście będziemy nazywali pozytronem, jeśli taka zostanie wykreowana w ziarnistej przestrzeni. Każda różnoimienna  cząstka polaryzuje swoje otoczenie kinetronowe, jak omówiono wyżej, pod względem ustawienia spinów kinetronów, w przeciwny sposób. Dwa równoimienne cząstki znajdujące się blisko siebie polaryzują zaś w identyczny sposób. Kinetrony znajdujące się między takimi cząstkami ulegają podwójnej polaryzacji, z dwu stron, co zniekształca ten obszar przestrzeni w taki sposób, że ciśnienie kinetyczne w tym obszarze wzrasta na skutek kinetycznego uporządkowania obszaru. Powstaje różnica ciśnień kinetycznych działających na np. elektrony, co powoduje zmianę charakteru  przestrzeni z euklidesowej w tym obszarze na nieeuklidesową, a to powoduje, że cząstki równoimienne muszą „wybrać” tor dosiebny.

Podobnie dzieje się, gdy spotykają się cząstki różnoimienne. Przestrzeń między nimi zo-staje zdepolaryzowana, w obszarze tym spada ciśnienie kinetyczne, przestrzeń też traci swoją euklidesową konfigurację, lecz tym razem w taki sposób, że przewaga ciśnienia jest po stronach zewnętrznych cząstek, co powoduje zmianę toru ruchu cząstek „ku sobie”. Na takiej zasadzie opiera się zjawisko przyciągania ładunków różnoimiennych i odpychania ładunków równoimiennych w wolnej przestrzeni mojego prywatnego kosmosu. Cząstki posiadają własną energię kinetyczną wniesioną przez kinetrony, a kierunek ich ruchu wyznaczają interakcje ich ładunków.                                                                  

 Fuzja kwarków

Jak wyżej stwierdzono, w ziarnistej przestrzeni następują fuzje kinetronowe o dowolnej konfiguracji, ale tylko niektóre nabierają cechę trwałości, tworząc cząstkę. Pozostałe, pozbawione symetryczności, ulegają rozpadowi w wyniku własnej asymetrii i losowej asymetrii ciśnienia kinetronowego, co musi prowadzić do rozpadu  krótko po fuzji. Te jednak, które żyją dostatecznie długo, mogą spotkać na swej drodze, szczególnie w warunkach nasilonej kreatywności przestrzeni, podobne cząstki i utworzyć, w wyniku kolejnej fuzji, cząstkę bardziej trwałą lub całkiem stabilną. Te cząstki, substraty trwałych cząstek nazwaliśmy kwarkami. Mechanizm kreacji z kwarków trwałych cząstek może polegać na swoistym splątaniu kwarków. Jeśli takie splątanie prowadzi do powstania cząstki przestrzennie symetrycznej, to pojawia się cząstka trwała, w przeciwnym razie cząstka ulega po dłuższym „przeżyciu” rozpadowi do cząstek potomnych i w końcu do fotonów i innych trwałych cząstek fundamentalnych.

Kwarki, jako niesymetryczne, mogą nie odznaczać się spinem doskonałym, wobec tego nie są w stanie wykreować pełnego ładunku elektromagnetycznego,  towarzyszącego cząstce. Ponieważ jednak kwarkom towarzyszy ładunek o ustalonej, ułamkowej wartości, powoduje to, jak i też inne cechy kwarków, że tylko niektóre kwarki spośród wszystkich możliwych powstających w ziarnistej przestrzeni, są w stanie dokonać względnie trwałej fuzji. Tylko te, których ładunki i pozostałe cechy dopełniają się. Takich kwarków jest zapewne niewiele, (sześć + sześć w konfiguracjach zapachowo – kolorowych), pozostałych wiele kwarków po powstaniu w ziarnistej przestrzeni albo ulega natychmiastowej anihilacji, albo tworzą cząstki krótkożyciowe, nie dające się zidentyfikować. Cząstki powstające w wyniku fuzji kwarków nazwiemy hadronami  (bariony, mezony)                                               
   
Masa hadronów
         
 Należy zadać pytanie, czy masa hadronu powstałego z kwarków jest sumą mas kwarków, czy ma inną wartość. Dla hadronów należy przyjąć następującą opcję. Są to cząstki o konfiguracji sferycznej, a więc nie są to cząstki lite, należy przyjąć, że ich „wnętrze” wypełnia też atmosfera kinetronowa. W związku z tym ich objętość przekracza objętość sumy objętości kwarków .  Ich masa ma być odzwierciedleniem ich objętości. Większa objętość odbiera bowiem większy ładunek ciśnienia kinetycznego, jaki oddziaływuje na cząstkę. Hadrony posiadają więc stosunkowo większą masę, niż suma mas ich składników. Masa hadronów, tak jak i innych cząstek, jest wyznaczana ciśnieniem kinetycznym. Jeżeli jednak przyjęliśmy pogląd, że hadrony są sferyczne, to posiadają w swoim wnętrzu wyosobnioną atmosferę kinetronową, izolowaną od atmosfery zewnętrznej. Ta atmosfera musi oddziaływać na masę hadronu, tyle że od wewnątrz hadronu. Powstaje więc różnica ciśnień kinetycznych, i od tej różnicy, o przewadze ciśnienia zewnętrznego, zależy trwałość cząstki o charakterze hadronu, a więc cząstki złożonej z prostszych elementów. To oddziaływanie będziemy nazywać oddziaływaniem silnym. Ze zjawiskiem oddziaływania silnego będziemy mieli do czynienia w dalszych wywodach. Tak więc zewnętrzne ciśnienie kinetyczne nadaje hadronowi, jak i wszystkim innym cząstkom masę, zaś różnica ciśnień kinetycznych między ciśnieniem zewnętrznym, a wewnętrznym stanowi o trwałości cząstki. Wynika z tego jednak, że cząstki lite są trwalsze od sferycznych, nie mają w sobie wewnętrznego, przeciwstawnego ciśnienia kinetycznego. Należy zatem przyjąć, że trwałe cząstki są lite, natomiast ulotność niektórych hadronów wynika z różnic ciśnień po obu stronach ich „ciała”.

Ciemna materia

Zagadnienie kreacji materii w ziarnistej przestrzeni, przedłożone wyżej, wymaga dalszej dyskusji i podsumowania. Założyliśmy, że ziarnista przestrzeń ze swej istoty obdarzona jest zdolnością kreacji materii pod postacią cząstek fundamentalnych i elementarnych, jako cząstek potomnych. Kreacja cząstek następuje w wyniku losowych fuzji kinetycznych, to jest powstawania przypadkowych „zlepień” kinetronów, utrwalonych następnie w wyniku działania ciśnienia kinetycznego. Mogą powstawać cząstki o najrozmaitszych konfiguracjach, z największym prawdopodobieństwie dla cząstek o najmniejszej symetrii przestrzennej. Takie cząstki muszą ulegać rozpadowi wkrótce po kreacji. Cząstki te tworzą w ziarnistej przestrzeni zapewne tzw. ciemna, wirtualną  materię. Tempo ich rozpadu musi równać się szybkości kreacji, a czas ich życia stanowi o wysyceniu przestrzeni ciemną materią. Gdyby procesy te nie były sobie równoważne, w przestrzeni narastałaby ilość ciemnej materii lub byłaby ona jej pozbawiona. Wykrycie tych cząstek jest mało prawdopodobne z racji ich ulotności. Ta grupa cząstek pozbawiona jest zdolności do tworzenia dalszych konfiguracji z istoty ich skrajnie niesymetrycznej natury.

Drugą grupę cząstek, powstających w ziarnistej przestrzeni,  mogą stanowić cząstki o charakterze metatrwałym, przez co należy rozumieć cząstki o dostatecznie długim czasie życia i dostatecznie symetrycznej konfiguracji przestrzennej, pozwalającej na powstanie cząstek potomnych drugiej generacji o dłuższym przeżyciu. Będą to więc cząstki o charakterze wirtualnym, cząstki kolejnej generacji ciemnej materii, które można uznać za swoiste kwarki. Prawdopodobieństwa takiego procesu nie można odmówić ziarnistej przestrzeni. Prawdopodobieństwo pierwszego opisanego procesu i drugiego wynika z istoty ziarnistej przestrzeni.

Kwarki względnie symetryczne

Trzecia generacja cząstek kreowanych przez ziarnistą przestrzeń to cząstki o przystających do siebie konfiguracjach, zdolnych do dokonania kolejnych fuzji cząstek trwałych, bądź względnie długożyciowych. Muszą się one odznaczać względną symetrycznością przestrzenną, pozwalającą na stworzenie po fuzji cząstki dostatecznie symetrycznej, a więc trwałej. W ślad za konstrukcją materii realnego Kosmosu nazwiemy je także kwarkami, tyle że nie będą to już kwarki w pełni wirtualne. Przyjmujemy istnienie sześciu takich kwarków i sześciu nich lustrzanych odbić, to jest antykwarków. Taki kwark, jak i każda inna cząstka, zawierają w sobie sumę kinezy tworzących je kinetronów, która w cząstce, jako całości. przejawia się w jej energii kinetycznej oraz wewnętrznej fluktuacji jej składników, co powinno równać się zmianie przestrzennej konfiguracji struktury kwarka. Kwark zachowuje wszystkie swoje cechy kwantowe przy zmiennej konfiguracji przestrzennej. Zjawisko to określimy jako kolor. Tak więc każdy kwark może wystąpić w trzech przestrzennych konfiguracjach – kolorach. Zespolenie dwóch, trzech lub więcej kwarków kreuje cząstki drugiej generacji w postaci, które nazywamy hadronami.  Kombinacje kwarków dwuskładnikowe nie dają się zestawić do postaci supersymetrycznej, a więc do cząstek trwałych. Te kombinacje dają cząstki metatrwałe. Natomiast niektóre kombinacje trójskładnikowe dają  cząstki trwałe (niektóre bariony).

Geneza gluonów

We wcześniejszych wywodach uznaliśmy cząstki trwałe jako sferyczne, posiadające w swoim wnętrzu „atmosferę” kinetronową, a różnicę ciśnień kinetycznych między atmosferą zewnętrzna, a wewnętrzną uznaliśmy za oddziaływanie silne. Pogląd ten można dyskutować i na inny sposób. Zamknięta atmosfera wewnętrzna np. protonu predestynuje kinetrony tam zawarte do wejścia w stan kolejnej fuzji i wykreowania nowej cząstki, która wypełnia wnętrze barionu i przekształca go w cząstkę litą. W tej sytuacji zostaje zniesiona różnica ciśnień między wnętrzem, a zewnętrznym otoczeniem kinetronowym barionu, co generuje jednostronne, bezwzględne ciśnienie kinetyczne wokół barionu. Będzie ono bardziej odpowiadało temu, co nazywamy oddziaływaniem silnym. A cząstkę wewnętrzną nazwiemy gluonem. Być może takich cząstek powstaje we wnętrzu barionu więcej. Lita cząstka nie musi oznaczać, że jest to twór statyczny, nie podlegający fluktuacjom. Oznacza tyle, że we wnętrzu barionu atmosfera kinetronowa uległa zestaleniu do kolejnej cząstki, a wszystkie składniki takiego barionu są w stałej, wzajemnej  interakcji kinetycznej.  Podobne cząstki wewnętrzne mogą powstawać  podczas fuzji każdych innych hadronów. Należy jednak założyć, co postuluje chromodynamika kwantowe realnego Kosmosu, że i w ziarnistej przestrzeni, trwałe bariony nie są cząstkami przestrzennie stabilnymi i podlegają fluktuacjom, tyle tylko że w granicach nie przekraczających ich zwartości. Być może polega to na ukształtowaniu się w barionie fali stojącej jego składników, jeśliby im przypisać funkcję fali. Niestabilność niektórych  hadronów polegałaby na braku warunków do ukształtowania się takiej fali stojącej.

Mechanizm kreacji hadronów

Zrozumienie kreacji złożonych cząstek, hadronów, w ziarnistej przestrzeni napotyka na dalsze trudności. Ulotny kwark musiałby długo czekać na pojawienie się w jego otoczeniu dopełniającego kwarka, a w międzyczasie uległby rozpadowi. Przyjmujemy więc istnienie mechanizmu katalizy. Powstający losowo kwark o konfiguracji dostatecznie symetrycznej, jeśli  utrzyma się dostatecznie długo „przy życiu”, jest w stanie dobudować w swoim najbliższym otoczeniu swojego dopełniającego towarzysza, czy towarzyszy. Proces ten można obrazowo przedstawić w następujący sposób. Powstający kwark ma np. konfigurację o charakterze „kinetroteleskopu”. Płaszczyzna „teleskopu” kieruje wektory odbijających się od niej kinetronów ku wspólnemu ognisku, co powoduje kreacje kwarka „potomnego”. Takie dwa dopełniające się kwarki tworzą cząstkę. Należy przyjąć, że kwarki są zdolne do katalizy dowolnego kwarka stowarzyszonego, jednak z uwzględnieniem rozrzutu prawdopodobieństwa co do rodzaju. Przy takim założeniu, w ziarnistej przestrzeni możliwe są losowe kreacje par i trójek kwarków o różnych konfiguracjach, co wynika z istoty prawdopodobieństwa. Spośród wszystkich kombinacji trwałe lub względnie trwałe mogą być tylko kombinacje kwarków o dopełniających się lub uzupełniających się kolorach ( który uznajemy za odmienność przestrzenną kwarka). W tej sytuacji czas życia barionu lub mezonu  zależy od jego konfiguracji przestrzennej. Im bardziej symetryczna cząstka, tym trwalsza. Pogrupowanie wszystkich  hadronów, według czasu ich życia, powinno wskazywać na ich wzrastającą przestrzenną symetryczność, a pogrupowanie według masy na ich przestrzenną objętość. Naj-bardziej trwałe – najbardziej symetryczne, najcięższe – najbardziej objętościowe. W tej sytuacji najbardziej symetryczne są niektóre bariony, jako cząstki trwałe. Podobny proces rozumowania należy odnieść do leptonów.

Reasumując powiemy, że ziarnista przestrzeń generuje wirtualne cząstki stanowiące ciemną materię, jako ulotne, singlowe, wirtualne kwarki kilku generacji,   kwarki meta trwałe, tworzące mezony, zespoły kwarków, (sześć + sześć), tworzących  cząstki fundamentalne trwałe, oraz elektrony i pozytony i neutrina, jako leptony, oraz zapewne inne dowolne ulotne neutrina .  Lista wszystkich możliwych cząstek ułożonych według dobranych kryteriów powinna ułożyć się w rodziny.

Oddziaływanie silne 

 Do wyjaśnienie pozostaje uściślenie oddziaływania silnego. Jak to już wyżej wyrażono,  proton uznaliśmy za cząstkę przestrzennie supersymetryczną. W jej wnętrzu zamknięta jest izolowana atmosfera kinetronowa, która zostaje skatalizowana do postaci odrębnej cząstki lub cząstek – gluonów. Cząstki te wypełniają wnętrze barionu, tworząc z niego cząstkę litą. Zewnętrzne ciśnienie kinetyczne otaczające taki barion pozbawione jest wewnętrznego przeciwdziałania. W tej sytuacji próba rozerwania takiej cząstki napotyka na bezwzględny opór zewnętrznego ciśnienia kinetycznego, co określamy oddziaływaniem silnym. Na podobnej zasadzie funkcjonuje to oddziaływanie także na terenie jądra atomowego. Atmosfera kinetronowa wnętrza jądra zostaje skatalizowana do postaci bozonów tego oddziaływania, a wypełniając jądro wirtualnie, znosi przeciwdziałanie wewnętrznego ciśnienia w jądrze. Dygresje powyższe przedłożono gwoli głębszego zobrazowania możliwych procesów zachodzących w ziarnistej przestrzeni.
   
Konfiguracja elektronu w atomie

Skoro mamy już do dyspozycji i elektrony i bariony,  wśród nich cząstki dodatnie, które nazwiemy protonami i cząstki obojętne, które nazwiemy neutronami, należy rozpatrzyć relacje, jakie zajdą między nimi, jeśli dojdzie do spotkania między tymi cząstkami w ziarnistej przestrzeni. Elektrony i protony otoczone są polem elektrycznym o odmiennym ładunku. Zbliżenie się elektronu do protonu powoduje nałożenie się obu pól na siebie w takim stopniu, w jakim ustali się ich wzajemna pozycja przestrzenna.  Elektron nie może usadowić się na dowolnej pozycji w pobliżu protonu, może przyjąć taką pozycję, na jaką pozwala mu jego energia kinetyczna i „zgoda” protonu dysponującego własnym polem i wyrażana za pomocą liczb kwantowych. Pola obu cząstek nakładają się na siebie, prowadząc do depolaryzacji obszaru wspólnego. Ponieważ, co jest oczywiste, pola te nie pokrywają się w całości, przeto na obrzeżach tych pól pozostają resztkowe pola polarne. Powstaje konfiguracja dwu cząstek, wokół których wraz z „krążącym” elektronem  na odpowiednim poziomie energetycznym protonu, rotują obszary przeciwnej polaryzacji resztkowych pól elektromagnetycznych przyporządkowanych każdej cząstce. Te resztkowe pola muszą mieć taką konfigurację wokół jądra, by przesuwająca się kołowo fala polaryzacji dodatnio – ujemnej tworzyła na orbicie falę stojąca, to znaczy, by na tej orbicie mieściły się całkowite długości fali. W takim wypadku taka konfiguracja, nazwijmy ją atomem wodoru, przedstawia sobą dipol.

Reasumując można powiedzieć, że elektronowi zajmującemu odpowiedni poziom energetyczny wokół protonu towarzyszy w jego obiegu fala elektryczno- magnetyczna spolaryzowanej atmosfery kinetronowej. W takiej sytuacji w atomach wieloprotonowych kolejny elektron nie może usadawiać sie na dowolnej pozycji wokół atomu, ponieważ nie pozwala mu na to istniejąca już konfiguracja  niższych poziomów energetycznych. Taki elektron musi wybrać pozycję na wyższym poziomie energetycznym taką, by nie kolidowały ze sobą i nie nakładały się na siebie kolejne fale polaryzacji ziarnistej przestrzeni generowane przez kolejne elektrony. Powstaje w ten sposób warstwowe rozlokowanie kolejnych elektronów. Elementem porządkującym  taki układ jest, jak to widać, ziarnistość przestrzeni. Ta ziarnistość jest nośnikiem informacji przekazywanej między składnikami atomu, bez której składniki te zachowywały by się dowolnie. Informacje te są przekazywane przez  skonfigurowaną, ziarnistą przestrzeń składnikom atomu w postaci liczb kwantowych, które opisują każdy kolejny dipol elektron-proton odpowiednich poziomów energetycznych, dopuszczając tylko dozwolone ułożenie tych poziomów w atomie.                                                    

 Masa chwilowa ziarnistej przestrzeni 

 Jak powiedziano wyżej, masa cząstki fundamentalnej i elementarnej powstaje w wyniku interakcji ciśnienia kinetycznego z powierzchnią cząstki. Kinetron uderzający w cząstkę wywiera na nią „nacisk”, a suma tych nacisków w jednostce czasu i na jednostka powierzchni tworzy zjawisko masy. Ponieważ wielkość cząstek tego samego rodzaju ma wartość stała i ciśnienie kinetyczne w każdym obszarze przestrzeni ma też wartość stałą, zatem cząstki te muszą mieć masę właściwą sobie i dokładnie taką samą spoczynkową.
 Jak wyżej powiedzieliśmy, kinetrony w pustej, ziarnistej przestrzeni zachowują się jak drgające liniowo i rotujące oscylatory, przeto należy przyjąć, że w czasie zderzenia ze sobą nabywają one też cechę masy! Takie zderzenia zachodzą w czasie t = 0, teoretycznie jednak kinetrony w momencie zderzenia nabywają cechę masy. Nazwiemy ją masą chwilową Stąd nasuwa się wniosek, że cała ziarnista przestrzeń, jako całość, w każdym punkcie czasowym i w skali dostatecznie dużego obszaru, posiada masę chwilową. W mikroskali czasowej i przestrzennej ta masa chwilowa może przybierać zmienne wartości, natomiast w odpowiednio dużej skali ma wartość stałą. Idąc za ta myślą, ziarnistej przestrzeni można przydać i cechę energii, którą należałoby też nazwać energią chwilową. Taka opcja niesie z sobą poważne konsekwencje teoretyczne, może przemawiać dodatkowo na rzecz potencjału twórczego, tkwiącego w ziarnistej przestrzeni.

Ziarnista przestrzeń więcej niż eter kosmiczny

Koncepcja ziarnistej przestrzeni jest powrotem do koncepcji eteru, jaka panowała w 19-tym wieku i została zdezawuowana przez Michelsona i Morleya w ich doświadczeniu, dotyczącym badania prędkości światła w warunkach ruchu źródła światła. Zakładali oni, że światło emitowane w różnych kierunkach z emitera znajdującego się w ruchu, musi różnić się prędkością rozchodzenia, ponieważ ruch źródła światła powinien powodować dryf eteru, nośnika światła, porywać za sobą eter, podobnie jak dzieje się to podczas np. ruchu pojazdu we mgle. W takiej sytuacji światło musi rozchodzić się z różnymi prędkościami. Decyduje o tym dryf etery, który jest przenośnikiem fali światła. Rozumowania logiczne. Ponieważ jednak światło rozchodzi się z jednakową prędkością we wszystkich kierunkach, niezależnie od ruchu źródła światła, uznali oni, że eteru nie ma, a gdyby był, musiałby być ciałem doskonale sztywnym. Wracając do aksjomatu ziarnistej przestrzeni, nie chcemy uznawać jej za eter w rozumieniu tych dwóch badaczy. Jest ona czymś więcej niż eterem, ponieważ eter był uważany jedynie za nośnik oddziaływań, natomiast nasza przestrzeń kinetronowa ma zdolność kreacji materii i energii. Jest ona istotnie ciałem doskonale sztywnym. Nie są możliwe przemieszczenia kinetronów pod wpływem ruchu masy w przestrzeni. Możliwe są jedynie lokalne odkształcenia atmosfery kinetronowej na wysokości poruszającej się cząstki w postaci emisji wirtualnego fotonu, czy wykreowania pola polaryzacji elektrycznej i magnetycznej, lecz nie są to zniekształcenia polegające na przemieszczenia zespołu kinetronów. Sam foton też nie polega na przemieszczaniu się paczki kinetronów, lecz na przemieszczania się zsynchronizowanej kinezy po „grzbietach” kinetronów. Jedyna forma zmiany konfiguracji ziarnistej przestrzeni może nastąpić w wyniku jej kompresji, lecz bez przemieszczenia składników.

Błędny pogląd tych dwóch badaczy polegał i na tym, że uznawali materię za lity twór, w ślad za powszechnym w ich czasach poglądzie. Masa jako lity twór musiała powodować dryf ewentualnego eteru. Jeżeli weźmiemy pod uwagę obecną wiedzę o materii, która w istocie jest prawie pusta, skoro jądro atomowe zajmuje w atomie objętość wiele rzędu wielkości mniejszą niż sam atom, a prawie cały atom wypełnia pusta przestrzeń, w naszym wypadku ziarnista, to można bez dyskusji przyjąć brak wpływu ruchu takiej drobnej cząstki materii na strukturę ziarnistej przestrzeni. Dowodem tego może być np. „przezroczystość” tak wielkiego ciała, jak nasza Ziemia, dla strumienia neutrin kosmicznych, które są w stanie przeniknąć przez tak wielkie ciało nie naruszając prawie żadnego jej elementu. W takiej sytuacji pusta Ziemia, jak i też każde inne ciało kosmiczne, poruszając się w przestrzeni kosmicznej, tym bardziej nie jest w stanie naruszyć elementów o wiele rzędów wielkości mniejszych niż neutrina.Symetryczność warunkiem trwałości cząstki

W ziarnistej przestrzeni powstają cząstki o najrozmaitszej konfiguracji. Jak powiedzieli-śmy wyżej, najbardziej możliwą konfiguracją jest konfiguracja asymetryczna, skrajnie asyme-tryczna i taka cząstka jest nietrwała. Powodem tego jest jej asymetria oraz losowo powstające na jej powierzchni asymetryczne ciśnienie kinetyczne. Brak symetrii ciśnienia wokół cząstki też niesymetrycznej musi powodować dużą różnicę ciśnień na jej powierzchni i w rezultacie prowadzić do jej rozpadu. Czasy życia takich cząstek są zapewne różne. Jeżeli w czasie przelotu takiej cząstki w przestrzeni, np. kwarka, napotka ona cząstkę bliźniaczą, może dojść do ich fuzji, powstają wtedy losowo cząstki trwalsze, które nazwaliśmy mezonami. Losowe spotkanie trzech cząstek fundamentalnych, kwarków, lub  wzajemne katalizowanie kwarków, prowadzi do trwałej konfiguracji. Powstaje wtedy barion. Taka cząstka, jako symetryczna, otoczona atmosferą kinetronów, jeśli nawet ta nie zawsze bywa symetryczna, staje się cząstką trwałą, choć nie można wykluczyć, że w pewnych warunkach losowego i lokalnego pogłębienia się asymetrii ciśnienie kinetycznego wokół takiej cząstki, ulega ona samorzutnej anihilacji do poziomu tła. Takiej anihilacji nie dałoby się odkryć ze względu na brak narzędzi badawczych do takiej operacji.

Trwałość barionów

Pytaniem jest, jaki mechanizm zapewnia trwałość barionom. Powiedzieliśmy, że otaczająca ją atmosfera kinetronowa. Bliższy wgląd w to zagadnienie ujawni nam, że we wnętrzu takiego barionu może utrzymać się przestrzeń kinetronowa, zamknięta lub połączona z przestrzenią otaczającą, jak to już powiedziano. Jakkolwiek jest, w tej wewnętrznej przestrzeni utrzymuje się też pewne wewnętrzne ciśnienie kinetyczne. Trwałość cząstki zatem jest warunkowana różnicą ciśnień kinetycznych po obu stronach powłoki cząstki. Należy zatem mniemać, że najtrwalsze cząstki to cząstki lite. Takimi cząstkami są zapewne leptony. Należy zaś przypuszczać, że we wnętrzu barionu, jeśli przyjmiemy, że nie są one lite, dochodzi też do losowej fuzji kinetronów i może to zachodzić zapewne z większym prawdopodobieństwem niż w wolnej przestrzeni ze względu na współudział w kreacji cząstek wewnętrznych ściany barionu, która kieruje trafiające w nią kinetrony wewnętrzne ku wspólnemu środkowi. Powstają zatem cząstki wewnętrzne, które nazwaliśmy gluonami. Ściana odgrywałaby tu rolę katalizatora kreacji. Są to zapewne cząstki wirtualne, a więc takie, które powstają i giną. Niewątpliwie wchodzą one w reakcję z kwarkami też o charakterze „wirtualnym”. Po rozbiciu takiego barionu zostają uwolnione zarówno kwarki , jak i gluony, a te jako pozbawione samodzielnego bytu, ulegają szybkiej dalszej przemianie aż do powstania cząstek trwałych, fotonów lub anihilacji. Ciśnienie utrzymujące cząstki w stanie trwałości nazwaliśmy oddziaływaniem silnym. Jak wykażemy niżej, oddziaływane silne ma też miejsce na poziomie bardziej złożonych struktur, to jest jąder atomowych, struktur wielobarionowych.

Geneza energii ruchu cząstki

Poważnym zagadnieniem do rozważenia jest pojęcie energii cząstki fundamentalnej, czy elementarnej, energii która wyraża się ruchem cząstki w ziarnistej przestrzeni. Cząstka, która powstaje losowo w przestrzeni w wyniku fuzji kinetycznej, powinna zachować swoją pozycje w miejscu powstania i nie podlegać przesunięciom. Jeżeli jednak cząstka obdarzona zostanie ła-dunkiem elektrycznym w wyniku interakcji z otaczającą ją przestrzenią, to jeśli dojdzie do wielu kreacji takich cząstek w pobliżu, ich równoimienne lub różnoimienne ładunki spowodują taką konfigurację ich otoczenia kinetronowego, że owa skonfigurowana elektrycznie przestrzeń wymusi na nich ruch ku sobie i po zderzeniu anihilację lub ruch odsiebny i oddalenie się od siebie, teoretycznie ku nieskończoności. Powiemy wtedy, że cząstki posiadają energię kinetyczną. Dwie cząstki naładowane ulegają przyspieszeniu pod wpływem swoich pól elektrycznych, mówimy, że ich energia wzrasta. Jeżeli mają zostać spełnione zasady zachowania, to powinna obniżyć się energia ich pól . Ta jednak nie ulega zmianie. Wynika z tego, że ruch cząstki w polu elektrycznym jest tożsamy pod względem energetycznym ze stanem bezruchu. Inaczej energia pola elektrycznego obu cząstek musiałaby ulec obniżeniu. Ruch cząstki naładowanej w polu elektrycznym następuje od potencjału wyższego ku niższemu, a cząstka obdarzona jest energią. Energia ta może przyrastać lub maleć. Tak dzieje się, jeżeli cząstkę rozpatrujemy w izolacji od pola, które na nią działa. Coś jej przybywa lub ubywa. Jeżeli jednak rozpatrzymy ruch cząstek naładowanych w polu elektrycznym wraz z tym polem, jako układ zespolony i izolowany, to w układzie tym ruch cząstek jest stanem „naturalnym”, a układ taki jest energetycznie stabilny. Cząstki niczego dodatkowego nie zyskują i pole niczego nie traci. Suma składników materialnych i dynamicznych takiego układy jest wielkością stałą. Można by rzec, że zasada zachowania obowiązuje w wypadku wy-miany między układami nie związanymi ze sobą zależnościami. Tu, to co traci jeden składnik zyskuje drugi, podczas gdy cząstka i jej pole stanowi układ zespolony i zrównoważony. Czy rozumowanie to jest poprawne?  Rzez do dyskusji! Aksjomat ziarnistości przestrzeni pozwala i na taką interpretację, choć jest ona nader dyskusyjna.

Drugim czynnikiem nadającym cząstce ruch w przestrzeni musi być lokalna i losowa asymetria ciśnienie kinetycznego, które w wypadku cząstki asymetrycznej prowadzi do krótkozasięgowego przesunięcia cząstki i jej rozpadu, a w wypadku cząstki symetrycznej prowadzi do jej uruchomienie w przestrzeni. Cząstka raz uruchomiona kontynuuje swój bieg, co wyraża się jej energią kinetyczną. A dowodem na pierwszy mechanizm jest energia udzielona cząstce naładowanej przez zewnętrzne pole elektryczne lub magnetyczne. Czy i to rozumowanie jest poprawne?  

 Jeszcze o oddziaływaniu silnym

Jak powiedziano wyżej, oddziaływanie silne jest „dziełem” ciśnienie kinetycznego, jakie powstaje na powierzchni barionu. Jeżeli założymy, że barion jest cząstką litą, to znaczy,  jest to stan splątania trzech kwarków losowo zespolonych ze sobą do postaci symetrycznej sfery, to na jego powierzchni utrzymuje się ciśnienie kinetyczne nie będące różnicą ciśnień między „wnę-trzem” cząstki, a jej zewnętrzną atmosferą, lecz ciśnienie to ma wartość bezwzględną, maksymalną dla danej cząstki. Próba rozdzielenie kwarków takiej cząstki napotyka na maksymalny opór wywierany przez ciśnienie kinetyczne wokół tej cząstki. Rozbicie takiej cząstki wymaga zatem maksymalnej energii. Należy jednak przyjąć, że po „rozsunięciu” kwarków na dostateczną odległość oddziaływanie silne powinno gwałtownie zmaleć z powodu „wtargnięcia” między „rozsuwane” kwarki, do wnętrza cząstki, atmosfery kinetronowej i powstania malejącej różnicy ciśnień po obu stronach „ściany” cząstki. Oddziaływanie silne zatem podczas rozbijania takiej cząstki najpierw wzrasta, a po osiągnięciu apogeum powinno maleć do zera, a cząstka ulec rozpadowi. Jeżeli to rozumowanie jest poprawne, to wielkość energii, jakiej należy użyć do rozbicia takiej cząstki, np. podczas zderzenie proton – proton, jest miarą wielkości ciśnienie kinetycznego, jakie generuje ziarnista przestrzeń. Po mechanicznym zderzeniu dwóch barionów, np. proton – proton, a jest to zapewne zderzenie czysto mechaniczne, w miejscu tego zderzenie powinny pojawić się cząstki składowe obu uczestników zderzenie. W realnym Kosmosie tak sie jednak nie dzieje. Powstaje raczej zagęszczona chmura różnorodnych cząstek. W moim prywatnym kosmosie, po zderzeniu, powstanie zaś chmura kinetronów, zawieszona w ziarnistej przestrzeni, kinetronów oscylujących z szybkością większą niż szybkość światła, a w takiej chmurze wzrasta prawdopodobieństwo kreacji in situ wirtualnych cząstek potomnych o różnej konfiguracji, gluonów oraz fotonów lub cząstek realnych krótkożyciowych i zapewne fundamentalnych cząstek trwałych, które stworzą kon-figurację dżetów. W takim środowisku mogą nie być spełnione zasady zachowania, część składników (kwarków) cząstek reagujących może ulec rozpadowi do kinetronów i zespoleniu z otaczającą atmosferą kinetronową. Suma mas powstających cząstek może być też większa niż masy zderzających się cząstek. Naddatek masy pochodzi z wyzwolonej w procesie rozpadu zderzających się cząstek energii, której źródłem jest uwolniona kineza zdeponowana w cząstkach, a także zapewne, lub może, jest wynikiem większej sumy powierzchni powstających cząstek ponad powierzchnie cząstek zderzających się. W świetle powyższego gluony, cząstki „zlepiające” kwarki, mogą być raczej tworami in statu nascendi, mogą powstawać in situ podczas rozpadu barionu, a nie są elementem trwałym barionu.                                                   
 Atomy wieloelementowe

Poniżej postaramy się poddać dyskusji budowę wieloelementowych jąder atomów posługując się koncepcją ziarnistej przestrzeni. Jądro cząstki dwuprotonowej, jądra helu, pomijając neutrony, można uznać za układ dwu jąder wodoru zlokalizowanych tak blisko siebie, że pojawia się różnica ciśnień między ich zewnętrznym otoczeniem, a przestrzenią „wewnętrzną”, muszą one zatem poruszać się po ciasnych orbitach wokół siebie, bo te są dla nich, w skonfigurowanej przez ich własne pole elektromagnetyczne przestrzeni, torami termodynamicznie stabilnymi, o najkorzystniejszej entropii. Obie pary proton – elektron nakładają na siebie swoje resztkowe pola elektromagnetyczne, będące falą stojącą spolaryzowanych kinetronów otoczenie jądra, fale te nie mogą jednak zajmować tożsamych pozycji, przeto w takim układzie obie fale zajmują taką pozycję, by nie musiała następować równoczesna polaryzacja tych samych obszarów kinetronowych otoczenie jądra, pochodząca z dwu źródeł. Dwa jądra wodoru w cząstce alfa przyjmują taką pozycję, by pola elektromagnetyczne obu jąder nie przeszkadzały sobie. Tak więc elektrony takiego jądra muszą zajmować ściśle określone poziomy energetyczne wokół jądra. Spolaryzowana przez każdy z protonów przestrzeń kinetronowa zabrania elektronom przyjmowania dowolnej pozycji na obrzeżu atomu. Powyższe rozumowanie można odnieść do atomów wieloprotonowych, jak pokażemy to niżej, zachodzą tu jednak zjawiska bardziej złożone.

Rola neutronów

W świetle powyższego dość tajemniczo wygląda rola neutronów w takim układzie. Jeżeli w jądrze  funkcjonują neutrony, to widocznie są one - mówiąc trywialnie – tam potrzebne. Spróbujemy zatem pofantazjować na ich temat. Dokonajmy zatem swoistego doświadczenie myślowego i przedstawmy neutron jako proton, wokół którego „krąży” elektron na orbicie o promieniu równym promieniowi neutronu, umownie na orbicie o promieniu „0”. Skoro elektrony mogą „krążyć” tylko po dozwolonych orbitach wokół protonu, to taką dozwoloną orbitą mogłaby być i orbita o promieniu ”0’. Elektron toczy się po powierzchni protonu. Na terenie jądra atomowego, np. helu, stan dwu cząstek, dwu protonów i dwu neutronów, o różnym ładunku i konfiguracji, stanowiłby układ o dynamicznej dyssymetrii, a to musiałoby doprowadzić do rozpadu jądra, które „dążyłoby” do przyjęcia stanu o najniższej energii. Należy zatem przyjąć pogląd, że w jądrze helu i w jądrach wieloskładnikowych następuje wymiana elektronów pomiędzy neutronami, a protonami. Pozwala to zachować równowagę energetyczną jąder oraz ich symetrię przestrzenną i czasową. Jadra ciężkie o nadmiarze neutronów znajdują się w stanie chwiejnej równowagi energetycznej, posiadają neutrony „wolne”, które nie mają komu oddać swojego elektronu, przeto stanowią nadmiar, który destabilizuje takie jądro. Im zatem większa przewaga neutronów nad protonami, tym mniejsza stabilność jądra. Zespół „proton- neutron” należy zatem traktować jako jedną cząstkę, która wchodzi w interakcję z pozostałymi składnikami „ proton – neutron” i znajduje się z nimi w swoistej symbiozie, zapewniającej jądru trwałość. Na terenie jądra, mimo nie-ustannego ruchu składników, nie ma prawa dojść do dyssymetrii ładunku energetycznego, a jeśli na tym terenie zachodzi jakaś destabilizacja energetyczna, to jest ona „wirtualna”. Jedynie przewaga neutronów na terenie jądra prowadzi do takiej dyssymetrii. Rozumując dalej tym torem, można za pomocą koncepcji ziarnistej przestrzeni, starać się tłumaczyć konstrukcję powłokowej struktury jąder atomowych o wyższej liczbie atomowej. Wymiana elektronu między składnikami jądra, wchodząc głębiej w zagadnienie, łączyłaby się z przemianą kwark - kwark w obu reagujących cząstkach.

W jądrze wieloskładnikowym każdy proton ( wraz z przypisanym do niego neutronem) generuje własne pole elektromagnetyczne, polegające na polaryzacji ziarnistej przestrzeni ota-czającej jądro. Kinetrony atmosfery kinetronowej, otaczającej jądro nie mogą ulegać jednocze-snej polaryzacji z kilku źródeł, ich wektory spinów musiałyby jednoczasowo przyjmować różne ustawienia. W takiej sytuacji powstaje swoiste sprzężenie zwrotne i pola elektromagnetyczne protonów wymuszają na sobie nawzajem takie ustawienie na terenie jądra, że pola pochodzące od poszczególnych protonów nie kolidują ze sobą. Protony przyjmują ustawienie powłokowe. Te same pola tak skonfigurowane wymuszają odpowiednie ustawienia elektronów na ich poziomach energetycznych. Można powiedzieć, że istnieje tu sprzężenie zwrotne między protonami, a ich własnymi polami takie, że powstaje stabilny stan jądra. Podstawową rolę odgrywa tu ziarnistość przestrzeni. Protony tak konfigurują swoje kinetronowe otoczenie, że pojawiają się tylko dozwolone tory rotacji dla protonów i elektronów. Kinetrony pełnią rolę nośnika informacji wewnątrz jądra, jak i w bliskim otoczeniu, porządkując jądro i atom.

Oddziaływanie silne w jądrze

Stabilność jąder utrzymywana jest też dzięki istnieniu atmosfery kinetronowej wokół jąder. Podobnie jak to jest z barionami i innymi cząstkami trwałymi, których trwałość utrzymywana jest w wyniku oddziaływania silnego, trwałość jąder powstaje w wyniku takiego samego oddziaływania. Tyle tylko, że teraz oddziaływanie silne powstaje w wyniku rzeczywistej różnicy ciśnień kinetycznych między wnętrzem jądra, a jego najbliższym otoczeniem kinetronowym. Nie ulega wątpliwości, że stężenie kinetronów w jądrze musi być identyczne jak poza jądrem, wszak jądro nie jest układem zamkniętym, jakim może być np. barion. W tej sytuacji nie powinna istnieć różnica ciśnień między wnętrzem jądra, a jego otoczeniem zewnętrznym. Kiedy jednak uwzględnimy objętość jądra, w której jego składniki stanowią dość dużą część, to stężenie kinetronów przypadające na jednostkę objętości jądra musi być mniejsze, niż w otoczeniu. W tej sytuacji można przyjąć istnienie dysproporcji ciśnienia kinetycznego między jądrem, a jego otoczeniem. I ta różnica ciśnień jest owym oddziaływaniem silnym, utrzymującym jądro w całości.

Teren jądra jest terenem szczególnym. Na terenie jądra istnieją lepsze warunki do kreacji nowych cząstek, niż w wolnej, ziarnistej przestrzeni. Kinetrony nie tylko nadają składnikom jądra masę, tworzą oddziaływanie silne, lecz uderzając w składniki jądra i odbijając się do nich, łatwiej ulegają fuzji i tworzą nową cząstkę. Cząstka powstaje, gdy pewnej ilość kinetronów w równoczasowym zdarzeniu z barionem jądra zostanie nadany losowo zbieżny wektor kinezy. Zbiegające się w jednym punkcie kinetrony tworzą wirtualne cząstki, zapewne kwarki, a te w pewnych sprzyjających okolicznościach, losowo, dalsze pokolenie cząstek, które nazwiemy mezonami. Cząstki te nie mogą być stabilnymi składnikami jąder, ponieważ maja nader nietrwałą strukturę i musiałby istnieć na terenie jądra dodatkowy mechanizm ich stabilizacji, gdyby miały być trwałym elementem jądra. Są one zatem wirtualne, a ujawniają się tylko podczas rozpadu jądra i wtedy  „żyją” tak długo zapewne, jak „żyły” na ternie jądra z uwzględnieniem efektów relatywistycznych. Teren jądra jest też terenem kreacji najmniejszych cząstek, prawdopodobieństwo których jest największe ze względu na najprostszą budowę tych cząstek. Są to neutrina, towarzyszące ulatującym z jąder składnikom jądra podczas rozpadu. One też są na terenie jądra wirtualne, a ujawniają się dopiero podczas rozpadu jądra. Jeśli założymy, że neutrina powstają losowo i samoistnie w ziarnistej przestrzeni, i tak też powstają na terenie jądra, to należy też przyjąć ich losową i samoistną anihilację do poziomu tła, tyle że tego procesu nie da się udowodnić.

Fluktuacje próżniowe

W ziarnistej przestrzeni poza kreacją cząstek w wyniku losowej fuzji zbieżnej kinetronów, możliwe jest inne zjawisko. Jak to już wyżej przedstawiono, tym zjawiskiem jest fluktuacja próżniowa. Powstaje ona w wyniku nieskutecznej fuzji. Jeżeli fuzja nie zostanie utrwalona w wyniku pojawienie się na „powierzchni” nowopowstającej cząstki ciśnienie kinetycznego, co może zdarzyć się losowo, to odbijające się od siebie kinetrony pozostawiają po sobie pustą przestrzeń pustą, którą nazwaliśmy fluktuacją próżniową. Ta ultrakrótkotrwała formacja ulega zanikowi w wyniku napływu kinetronów z otoczenie do tej fluktuacji. Napływająca chmura kinetronów – być może - jest odpowiedzialna za wtórną kreację cząstki w miejscu fluktuacji. Fluktuacje próżniowe mogą być odpowiedzialne za rozpad cząstek nawet trwałych, jeżeli zdarzy się takiej cząstce wpaść podczas jej przelotu w przestrzeni do takiej „dziury”. To powstająca dysproporcja ciśnienia kinetycznego na pograniczu takiej fluktuacji może być sprawcą rozpadu cząstki, która do niej wpadła. Ma to zapewne miejsce w akceleratorze, gdzie w gęstym strumieniu cząstek niektóre mają większą „szanse” natknąć się na taka fluktuację. Wtedy cząstki potomne mogą pojawiać się na trasie przelotu strumienia. Odkrycie tego zjawiska mogłoby nastąpić, gdyby badano pojawianie się cząstek potomnych na „trasie” przelotu strumienie np. protonów w akceleratorze przed jego zderzeniem z tarczą. Obieg strumienia cząstek w akceleratorze ma charakter laminarny, nie może więc dochodzić do wzajemnych zderzeń cząstek wewnątrz strumienia. Cząstki odkrywane na przebiegu strumienia muszą pochodzić z interakcji cząstek z fluktuacją lub cząstkami aktualnie powstającymi w przestrzeni.                                                           
 Zderzenie z fluktuacją próżniową

Cząstki trwałe wpadające z przestrzeni kosmicznej do atmosfery ziemskiej rozpadają się w zderzeniach z atomami atmosfery, a mogą też ulegać rozpadowi po spotkaniu się z fluktuacją. W wyniku tych zderzeń powstają nietrwałe cząstki potomne. Po zderzeniu takiej cząstki z cząstkami atmosfery powinna powstawać kaskada cząstek o odmiennym składzie, niż po „zderzeniu’ fluktuacją. Pochodzenie cząstek można by ustalić w analizie produktów rozpadu. Kaskada cząstek potomnych pochodzących ze zderzenia z fluktuacją powinna być uboższa. Rozpad trwałych cząstek kosmicznych w atmosferze prowadzi na ogół do powstania cząstek potomnych składających się z dwu kwarków (mezony), które są ze swej natury nietrwałe, jako niesymetryczne. Jeżeli takie cząstki natkną się na fluktuacje próżniową, to ich rozpad jest pewny. Żyją od momentu powstania do momentu spotkania z fluktuacją. W następstwie powstaje kaskada  kolejnych  cząstek już trwałych (elektrony, pozytrony, neutrina). Należy przypuszcza, że jest to podstawowy mechanizm rozpadu cząstek kosmicznych w warunkach pustej przestrzeni ziarnistej, jak i też zapewne rozpadów cząstek nietrwałych wyzwalanych w procesach atomowych. Fluktuacje zatem są ważnym mechanizmem w przemianach subatomowych.

Oddziaływanie słabe

Fluktuacje próżniowe pełnią też swoista rolę na terenie jadra atomowego. Są one odpo-wiedzialne za tak zwane oddziaływanie słabe. W jądrach wieloskładnikowych, o wysokiej liczbie atomowej, znajdują się elementy słabo związane ze strukturą jądra. Nadmiar neutronów jest tego zapewne jedną z przyczyn. Można przyjąć pogląd, dokonując uproszczonego doświadczenie myślowego, że np. elektrony lub cząstki alfa mogą oscylować na terenie takiego jądra jako cząstki wolne po powstaniu ich w wyniku przemian składników jądra. Ich obecność na terenie jądra zapewnia bariera potencjału, utworzona wokół jądra w wyniku panującej wokół jądra różnicy ciśnienia kinetycznego. Cząstki te, oscylując w jądrze, odbijają się od tej bariery i pozostają w jądrze. Jeżeli jednak taka cząstka natknie się w swojej wędrówce w jądrze na losowo powstałą fluktuację próżniową na brzegu jądra, to wobec powstałej różnicy ciśnień kinetycznych i braku oporu na granicy jądra, zostaje ona „wypchnięta” poza jądro. Powiemy wtedy, że cząstka pokonała barierę potencjału. Emisja cząstki poza jądro jest zatem zdarzeniem czysto losowym. Ponieważ fluktuacje próżniowe zachodzą w pustej ziarnistej przestrzeni ze stałą częstością, co jest oczywiste, to częstość emisji cząstek z jąder danego pierwiastka musi zależeć tylko i wyłącznie od energii oscylującej w jądrze cząstki, inaczej mówiąc od szybkości jej wędrówki od „ ściany do ściany”. Od tego zależy moment spotkanie cząstki z fluktuacją próżniową. I ta częstość spotkania wyznacza czas połowiczego zaniku promieniowania danego pierwiastka. Znając zatem czas połowiczego rozpadu jakiegokolwiek pierwiastka promieniotwórczego, a więc i pośrednio energię cząstki „wolnej”, oraz "powierzchnię" jądra, można by obliczyć tempo fluktuacji próżniowych. Oblicze-nia dla różnych pierwiastków powinny dać wynik identyczny. Takie obliczenia uprawdopodobniłyby wyżej przedstawioną koncepcję. Tak więc fluktuacje próżniowe są odpowiedzialne za ujawnienie się tzw. rozpadu  beta oddziaływana słabego. A reasumując dotychczasowe wywody, to ziarnista przestrzeń odpowiedzialna jest za oddziaływanie elektromagnetyczne, silne i słabe.

Grawitacja

Pozostaje do omówienia najbardziej tajemnicze oddziaływanie, jakiemu podlega materia zanurzona w ziarnistej przestrzeni. Tym oddziaływaniem jest wzajemne przyciąganie się uformowanych zespołów materii, tak jak to jest w realnym Kosmosie. W moim prywatnym kosmosie to oddziaływanie jest oczywiste, ponieważ bez niego nie byłoby materii skupionej. Oddziaływaniu temu podlegają i zapewne najmniejsze jednostki materii w postaci cząstek fundamentalnych, elementarnych, jąder, atomów i wyższych skupień materii, tyle tylko że jest ono nieuchwytne, ze względu na jego niewielką wartość. Dopiero przy wielkich masach może się ono ujawniać. Tylko jak jest jego natura?. W kosmosie o ziarnistej strukturze przestrzeni natura jego może być tylko jedna. To ziarnista przestrzeń tworzy oddziaływanie przyciągające masy ze sobą. Nazwiemy je, w ślad za nazewnictwem z zakresu realnego Kosmosu grawitacją, choć należałoby nadać mu inną nazwę, ponieważ natura jego jest inna, niż w realnym kosmosie.

Dla lepszego zobrazowania dalszego wywodu posłużymy się kolejnym doświadczeniem myślowym. Niech nasza doświadczalna masa ma konsystencje litą, to znaczy nie jest to konglomerat atomów zespolonych silami międzyatomowymi w rodzaju naszej Ziemi, czy Słońca i emitujących pole grawitacyjne. Niech to będzie twór w rodzaju czarnej dziury, to znaczy masa zacieśniona do takiej postaci, że między elementami tej masy nie ma wolnych przestrzeni, tak jak to jest w strukturze samego atomu, czy w strukturze międzyatomowej. Mamy zatem twór o jednorodnej strukturze, pozbawionej wewnętrznej atmosfery kinetronowej. Powstawanie takiej formacji musiało „wycisnąć” z wnętrza atomów i przestrzeni międzyatomowych całą zawartość atmosfery kinetronowej do przestrzeni poza tą formację, do zewnętrznej przestrzeni ziarnistej. Należy zatem przyjąć, że ta zewnętrzna przestrzeń wzbogaci sie o dodatkową ilość kinetronów i co za tym idzie, przestrzeń ta wywierać będzie na masę litą wzmożone ciśnienie kinetyczne, zapewniające jej stabilizację o najwyższej wartości. Można założyć próbnie, że masa takiego tworu powiększy się ponad masę jej pierwotnych składników, dojdzie do przyrostu masy. Sprawi to wzmożone ciśnienie kinetyczne wokół takiego ciała. To tak nawiasem. Masa lita musi doprowadzić do sferycznego zniekształcenie przylegającą do niej ziarnistą przestrzeń, takiego zniekształcenie, że przestrzeń ta przybierze charakter nieeuklidesowy, linie proste w tej przestrzeni nabiorą cech linii zakrzywionych, w skrajnych przypadkach linii kołowych. Skoro przyjęliśmy, że ziarnista prze-strzeń ma charakter ciała sztywnego, to odkształcenie to staje się zrozumiałe. Racjonalnie rozumując, należałoby stwierdzić, że nastąpi zagęszczenie ziarnistej przestrzeni w tym obszarze i ono powinno dyfundować na całą nieograniczoną przestrzeń i doprowadzić do wyrównania ciśnień kinetycznych w każdym punkcie ziarnistej przestrzeni. Pozostańmy jednak przy stwierdzeniu, że to zagęszczenie pozostaje zlokalizowane wokół masy. Rzecz do dyskusji. W tak ukształtowanej przestrzeni foton musi obrać tor swojej drogi zgodnie z jej konfiguracją.                                                                            

 Postawmy teraz pytanie, co stanie się, gdy dwie wielkie masy zostaną ustawione blisko, czy dalej od siebie. Obie tworzą wokół siebie sferycznie spolaryzowane zagęszczone ziarniste przestrzenie. Przestrzenie te, co zrozumiałe, nałożą się na siebie. Pole pomiędzy masami poddawane będzie oddziaływaniu przeciwstawnemu do siebie, o przeciwnych zwrotach, można przyjąć, że odkształcenia zależne od każdej masy ulegną między tymi masami częściowemu zniwelowaniu, zależnemu od wielkości mas. Przestrzeń pomiędzy masami stanie się mniej kołowo spolaryzowana, mniej nieeuklidesowa. Za to przestrzenie zewnętrzne obu mas zostaną poddane działaniu addytywnym ze względu na nałożenie się na siebie pól grawitacyjnych obu mas. Powstanie więc różnica w ukształtowaniu pól grawitacyjnych zewnętrznych do obu mas i wewnętrznego pola między nimi. Pola zewnętrzne mają zwiększony ładunek grawitacyjny o zwrocie ku masom, a pole wewnętrzne ma obniżony ładunek grawitacyjny też o zwrocie ku masom. W polu wewnętrznym nastąpi bowiem znoszenie się oddziaływań udzielanych przez obie masy. Ta różnica powoduje „spychanie ku sobie” obu mas w wyniku różnicy ciśnień. Masy obdarzone energią kinetyczną o wektorze niecentralnym, która pozwoliłaby na wyminięcie się mas i oddalenie się w kierunkach odsiebnych po linii prostej w warunkach braku grawitacji, poddane działaniu grawitacji o mechanizmie opisanym wyżej, spychane ku sobie przez taką grawitację, zmuszone są do wza-jemnego okrążania się lub przyjęcia innego rodzaju toru ruchów własnych, zależnego od masy każdej jednostki. Energia własna ciał niebieskich, nadająca im ruch, w spolaryzowanej grawitacyjnie przestrzeni o mechanizmie „spychania”, kieruje te ciała po krzywej, zależnej od konfiguracji tego wspólnego pola grawitacyjnego. W rozumieniu powyższych wywodów należy przyjąć, że oddziaływanie grawitacyjne nie polega na przyciąganiu wzajemnym, lecz na „spychaniu” ku sobie. Tory krążących mas są wypadkową między ich energią kinetyczną, a oddziaływaniem na nie ciśnienia ziarnistej przestrzeni, polegającym na „spychaniu”. Dla naszego kosmosu należałoby zatem ustanowić inną nazwę na wzajemne oddziaływanie grawitacyjne mas.

Model grawitacji mas litych, jakimi są czarne dziury, działa identycznie w warunkach materii rozproszonej. Za taką uważać będziemy roboczo ciała niebieskie o skupionej formie funkcjonowania w rodzaju gwiazd, planet, komet i innych drobniejszych postaci. Rozproszonej, ponieważ - jak wiadomo - takie skupisko materii, czy to w kosmosie realnym, czy opisywany wyżej, jest w istocie prawie puste, elementy czysto materialne zajmują w niej objętość o kilka rzędów wielkości mniejszą, niż stanowi całe skupienie. Mechanizm grawitacji musi w takim układzie działać w sposób identyczny, choć z mniejszym nasileniem, ponieważ we wnętrzu takiego ciała uwięziona jest przypadająca na to ciało atmosfera kinetronowa, która zostaje wyłączona z zewnętrznego oddziaływania grawitacyjnego. Atmosfera kinetronowa wokół takiego ciała jest mniej zagęszczona, a wiec i grawitacja w tym wypadku musi posiadać mniejsze natężenie. Gdyby jednak porównać „sumy” grawitacji równoważnych sobie mas, lecz o różnym stanie skupienia       ( lita lub rozproszona), to „suma” ich grawitacja powinna być równa, skoro masy są równe

Konstrukcja czarnej dziury

Wracając do czarnej dziury, posługując się mechanizmem ziarnistej przestrzeni, można podjąć dyskusję nad zachowaniem się materii czarnej dziury w sytuacji braku atmosfery kinetronowej we wnętrzu takiej  jednostki. Przy braku kinetronów we wnętrzu czarnej dziury, a więc elementu nadającego masę cząstkom, składniki jej nie powinny posiadać masy. Masę zatem takiemu ciału kosmicznemu powinno nadawać zewnętrzne,  nasilone ciśnienie kinetyczne otaczającej ją atmosfery kinetronowej. Co może się dziać we wnętrzu masy pozbawionej kinetronów?  Brak jest czynnika utrzymującego w stanie utrwalonym składniki takiej masy,  jądra atomowe czy neutrony,  jeśli przyjmujemy,  że wstępną fazą powstawania czarnej dziury jest gwiazda neutronowa. Musi zapewne następować rozpad neutronów do poziomu kwarków, które wypełnią najpierw zapewne część centralną dziury, by rozprzestrzenić się ku obwodowi. Być może, że taki proces następuje w sposób gwałtowny i wtedy czarna dziura neutronowa na pewnym etapie swojego życia przekształca się nagle w gwiazdę kwarkową. Powstaje wtedy potężną, lita „cząstka”, składającą się z kwarków. Kwarki, jako cząstki ze swej istoty nietrwała w stanie „wolnym”, w otoczeniu swoich kwarkowych towarzyszy nabywają cechę trwałość. Rolę utrwalającą, podobną do ziarnistego otoczenia przestrzeni, pełni tu same otoczenie kwarkowe. Można jednak przypuszczać istnienie innego procesu. Oto kwarki rozpadają sie do poziomu kinetronów i powstaje gwiazda kinetronowa. A co na to otoczenie kinetronowe?. Zagęszczona atmosfera kinetronowa wokół gwiazdy nadaje trwałość i masę takiemu ciału, składającemu się z zestalonych kinetronów? I  co może dziać się na styku takich stanów,  jednego stanowiącego litą grudę kinetronową i drugiego stanowiącego zagęszczoną atmosferę kinetronową?                           
 Czarna dziura i jej interakcja z otoczeniem

Kinetrony zestalone w czarnej dziurze kinetronowej, czy kwarkowej, zostają pozbawione swojej kinezy. Zasada zachowania kinezy nie może być niespełniona. Wydaje się być logiczne, że suma kinezy składników takiej czarnej dziury zostaje zachowana w postaci rotacji gwiazdy. Skoro uznajemy, że kinetrony obdarzone są kinezą o prędkości światła, to suma tej kinezy wyrażona w rotacji gwiazdy, przy spełnieniu zasady zachowania, powinna nadać czarnej dziurze rotację z momentem pędu, będącym pochodną szybkości światła. A co może zachodzić na styku takiego rotującego tworu i skondensowanej wokół niego atmosfery kinetronowej, wywierającej na niego ciśnienie nadające mu właściwość masy? Zachodzą zapewne zjawiska niespotykane w typowych układach gwiazdowych, choćby o najrozmaitszych konfiguracjach. Intuicja podpowiada, że powinny to być zjawiska swoistego „tarcia”. Zapewne granica obu układów, masy gwiazdy i jej atmosfery kinetronowej, nie jest ostra, jednocześnie powinno w tym układzie obowiązywać zjawisko horyzontu zdarzeń. Ów horyzont nie musi jednak być jednorodną sferą. Tarcie obu układów może wprowadzać do atmosfery kinetronowej turbulencje, zależne od szybkości rotacji gwiazdy, tym większe przy szybkościach dochodzących do szybkości światła. Ten jedyny mechanizm może naruszyć spoistość kinetronowej atmosfery i wprowadzić przemieszczenia kinetronów. Turbulencje powinny zwiększać prawdopodobieństwo losowej kreacji nowych cząstek w zagęszczonej atmosferze, a te zostać spychane na czarną dziurę. Objętość gwiazdy zatem powinna rosnąć. Innym zjawiskiem może być odrywanie kinetronów od „powierzchni” gwiazdy i dalsze zagęszczanie atmosfery, a to będzie powiększać ciśnienie kinetyczne wokół gwiazdy. Masa zatem gwiazdy powinna przy zwiększającym się ciśnieniu kinetronowym także wzrastać, choć jej objętość tym razem będzie maleć. Rozumowane to jest czysto modelowe. Czystej gwiazdy kinetronowej w kosmosie o ziarnistej przestrzeni nie da się zapewne skonstruować. Funkcjonować może gwiazda mieszana, kinetronowo – kwarkowo – neutronowa, a więc warstwowa i to jest zapewne najbardziej możliwe. Jaka będzie ewolucja takiego tworu?

Grawitacja jako ciśnienie kinetronowe

Dla łatwiejszego przedstawienie mechanizmu grawitacji posłużyliśmy się masą skondensowaną do postaci litej. Grawitacja jawi się tu jako ciśnienie kinetronowe otaczającej, ziarnistej przestrzeni, wywierane na ową masę, przy braku przeciwstawnego ciśnienie pochodzącego od wnętrza tej masy, a przyciąganie grawitacyjne polega na wzajemnym spychaniu ku sobie owych mas. To samo ciśnienie kinetronowe jest odpowiedzialne za samo zjawisko posiadania masy. W układach kosmicznych o luźnej strukturze, gwiazd, planet, mechanizm grawitacji jest identyczny, tyle tylko że, skorygowany przez przeciwstawne ciśnienie wewnętrznej atmosfery kinetronowej takiej struktury. Gęstość atmosfery kinetronowej wokół takiej masy musi być mniejsza o składnik zawarty we wnętrzu owej masy, dlatego grawitacja wokół takiej masy powinna być mniejsza, choć masa ta może być równoważna masie litej. Z drugiej strony, zawartość atmosfery kinetronowej we wnętrzu jednostki kosmicznej nie tworzy wielkiego ciśnienia przeciwstawnego, to ciśnienie jest przecież wielokierunkowe i skierowane ku składnikom tej jednostki, nadając im indywidualną masę, jako pojedynczym cząstkom.

Fotony
                                                                                                                                                                       Kolejnym zagadką naszego prywatnego kosmosu jest zachowanie się fotonu w pustej, ziarnistej przestrzeni. Fotony, tak jak i cząstki fundamentalne, powinny powstawać losowo w pustej, ziarnistej przestrzeni w wyniku swoistej, kierunkowo uporządkowanej fuzji wektorów ich kinezy. Ta ujednolicona kineza przenosi się liniowo z paczki kinetronów na paczkę - można to przyrównać do zjawiska domina - w nieograniczonej przestrzeni, póki nie trafi w materialną przeszkodę i ulegnie pochłonięciu lub odbiciu. Drugi rodzaj fotonów to te powstające w przemianach jądrowych. Ich zachowanie jest oczywiście identyczne. Dowodem na samorzutne powstawanie fotonów w pustej przestrzeni jest tak zwane promieniowanie reliktowe, które jest obecne także w przestrzeni ziarnistej mojego prywatnego kosmosu. Należy przyjąć, że powstaje ono od zawsze i nadal, podobnie jak i promieniowanie o wyższych energiach, tyle tylko, że intensywność kreacji tego promieniowania jest dużo większa, niż promieniowania wysokoenergetycznego, które ma większe szanse powstawać w wyniku interakcji elementów materialnych. Kreacja promieniowania reliktowego w ziarnistej przestrzeni jest bardziej prawdopodobna niż promieniowania wysokoenergetycznego ze względu na jego niską energię. Ponieważ promieniowanie to powstaje od zawsze i wszędzie sposób czysto losowy, przeto odznacza się jednorodnością energetyczną i przestrzenną, a jego wykrycie w realnym Kosmosie ukazuje tę jednorodność. Drobne fluktuacje tego promieniowania świadczyć mogą o pewnej niejednorodności ziarnistej przestrzeni, jaka może mieć miejsce w wyniku niejednorodnego rozkładu w niej wielkich mas. Promieniowanie reliktowe w ziarnistej przestrzeni nie jest zatem echem gwałtownego zdarzenia w rodzaju Wielkiego  Wybuchu.

Interakcje fotonów z ziarnista przestrzenią

Fotony powstające losowo w ziarnistej, pustej przestrzeni oraz emitowane przez podmioty astronomiczne, przemierzają ziarnistą, pustą lub wypełnioną rozproszoną materią przestrzeń i należy się domyślać, że nie mogą nie wchodzić w interakcje z elementami materialnymi przestrzeni lub samą ziarnistą przestrzenią. Podczas kontaktu z cząstkami materii zachodzą zjawiska znane i opisane w fizyce realnego Kosmosu, zachodzą one też i w warunkach kosmosu opisywanego wyżej. Kontakt fotonu z kinetronami podczas przelotu przez tę przestrzeń nie może pozostać bez wpływu ani na sam foton, ani na przestrzeń. Skoro foton uważamy za skonfigurowaną harmonijnie kinezę, powstałą losowo w przestrzeni lub w przemianach atomowych, uporządkowaną kinezę przekazywaną z warstwy na warstwę, czy paczki kinetronów na sąsiednią paczkę, to możemy oczekiwać, że między fotonem, a kinetronami mogą zachodzić dodatkowe interakcje. Na czym te interakcje mogą polegać? Jedyną interakcją może być utrata energii fotonu podczas przelotu w ziarnistej przestrzeni. Ta utrata może polegać na przejęciu tej energii przez kinetrony przestrzeni i przemiana jej w oscylacje kinetronów. Proces ten można nazwać starzeniem się fotonu. Tak wiec foton przylatujący do obserwatora z astronomicznej odległości musi ulec poczerwienieniu. Jeżeli zatem mamy linie widmowe charakterystyczne dla danego pierwiastka, przychodzące z odległej galaktyki i te prążki są przesunięte ku czerwonej części widma, to można przyjąć, że to poczerwienienie powstaje w czasie wędrówki fotonu w ziarnistej przestrzeni w wyniku utraty przez foton cząstki energii na rzecz kinetronów przestrzeni. Przestrzeń ulega „podgrzaniu”, a foton „oziębieniu”. W tej sytuacji w moim prywatnym kosmosie nie można mówić o ucieczce galaktyk i coraz większej prędkości ucieczki. Zrozumiałą jest rzeczą, że przy przedłożonym założeniu, fotony pochodzące od odległych galaktyk muszą być bardziej poczerwienione, niż fotonu pochodzące z bliższych galaktyk. Nie wyklucza to, że fotony ulegają poczerwienieniu także i z powodu efektu Dopplera. W tej sytuacji, skoro poczerwienienie nie zależy od wzrastającej ucieczki galaktyk, w omawianym moim prywatnym kosmosie nie ma problemu ciemnej energii, która rozpędza najodleglejsze galaktyki do granicy prędkości światła. To rozumowanie, a więc inny mechanizm poczerwienienia fotonu, nasuwa stwierdzenie, że omawiany kosmos ma charakter stacjonarny. Galaktyki mogą oddalać się od siebie ruchem jednostajnym lub wędrować po orbitach kołowych, lub nawet zbliżać się do nas, a interakcja fotonów z przestrzenią sprawia wrażenie ich ucieczki. Co więcej, galaktyki zbliżające sie do obserwatora, których prążki powinny być przesunięte ku niebieskiej części widma, jeśli są bardzo oddalone od obserwatora, to efekt poczerwienienia związany z dłuższą wędrówką światła może zniwelować przesunięcie w kierunku niebieskiej części widma, co sprawi wrażenie oddalania się podmiotu astronomicznego i fałszowania oceny jego odległości.

Mechanizm poczerwienienia fotonu

Utrata energii przez foton podczas jego wędrówki w przestrzeni następuje także w wyniku trafienie przez niego w fluktuacje próżniową. Jak zostało powiedziane wyżej, w przestrzeni mogą zachodzić zjawiska odwrotne do fuzji kinetronowej. W razie niepowodzenia takiej fuzji, kinetrony „odskakując” od siebie powodują powstanie chwilowej pełnej próżni. Taki „pęcherzyk” próżniowy ulega szybkiemu zanikowi, lecz jeżeli w momencie jego powstania trafi w niego foton, to może on ulec całkowitej anihilacji, w obrębie owej fluktuacji brak jest bowiem odbiorcy wędrującej, zharmonizowanej kinezy, jaką niesie foton. Można znaleźć i takie tłumaczenie: kinetrony przyjmujące paczkę skonfigurowanej kinezy docierającej do czoła fluktuacji wpadają wraz ze tą paczką skonfigurowanej kinezy do tej fluktuacji wraz z kinetronami otoczenia tej fluktuacji, a tam następuje przemieszanie się kinetronów i rozerwanie spolaryzowanej konfiguracji. W środowisku tym powstaje zwiększony ładunek kinetyczny, co może zaowocować kreacją nowej cząstki fundamentalnej, trwałej lub nietrwałej, czy wreszcie kolejnego fotonu. Jeżeli jednak foton tylko „otrze” się o taką fluktuację, to powinien utracić cząstkę swojej energii, która ulegnie teraz anihilacji w pustej fluktuacji lub ulegnie zaabsorbowaniu przez przylegające do fluktuacji „zagęszczone”kinetrony i doprowadzi do lokalnego „podgrzania” przestrzeni. Następuje poczerwienienie takiego fotonu, zaś podgrzana przestrzeń może wykreować kolejny foton lub cząstkę. Mechanizmu tego nie da się potwierdzić, można go przyjąć na wiarę, i uznać, że poczerwienienie fotonu pochodzącego z odległej jednostki astronomicznej jest tego dowodem. Można też przyjąć inny mechanizm utraty energii przez foton w pustej, ziarnistej przestrzeni. Foton może prze-mieszczać się losowo w obszarze o zmniejszonym losowo ładunku kinetycznym atmosfery kinetronowej, o wolniejszych od szybkości światła oscylacjach kinetronów, wtedy zapewne oddaje cząstkę swojej energii na przyspieszenie tych oscylacji. Rozpatrując foton jako falę elektromagnetyczną, a więc sferę skonfigurowanej kinezy przenoszącej się w polu ziarnistej przestrzeni, przesunięcie linii widmowych oddalonych ciał niebieskich ku czerwieni można uznać za efekt utraty energii fali na rzecz przestrzeni i tym samym wydłużenia długości fali.

Neutrina kosmiczne

Ziarnista przestrzeń, podobnie jak i realna, przepełniona jest neutrinami kosmicznymi. Są one produktem przemian atomowych w gwiazdach, lecz cząstki te, jako budową najprostsze, składające się z może z kilku czy kilkunastu, czy jeszcze większej ilości kinetronów, stanowiąc swoisty „kryształ”, powstają samorzutnie i losowo w przestrzeni kinetronowej i ten proces jest zapewne najbardziej prawdopodobny. Choćby i z powodu ich najprostszej budowy. Dowodem tego jest powstawanie tych cząstek przy każdym rozpadzie, czy przemianie atomowej lub suba-tomowej. Towarzyszą one przemianom materii atomowej jako swoiste odpady, czy odszczepie-nia, a nie wykluczone, że wypełniając ziarnistą przestrzeń w sposób jednolity i masowy, maja one swój udział w kreacji cząstek w tej przestrzeni, pełniąc rolę swoistych katalizatorów. Mogą zapewne zachodzić i zjawiska fuzji neutrin ? W przemianach atomowych przejmują resztkową energię, bilansując nadmiar wolnej energii po rozpadach cząstek.     Tworzą także zapewne i ciemną masę.                  
Interferencja fotonów w szczelinie

Fotony pod postacią fali elektromagnetycznej poddane eksperymentowi polegającemu na przepuszczeniu jej przez dwie wąskie szczeliny ulegają interferencji, podobnie jak w realnym kosmosie. Przechodząc przez szczeliny o rozmiarach mniejszych od długości fali, skonfigurowana kineza, niesiona przez atmosferę kinetronową, wchodzi w interakcję z polami elektromagnetycznymi elektronów atomów brzegu szczelin, co musi spowodować zmianę kierunku lotu fali. Kierunek lotu fali zostaje losowo zmieniony w wyniku „zderzenie” się fali z przeszkodą. Każda z przelatujących fal zostaje losowo odchylona w innym kierunku. Przelot chmury fotonów przez dwie szczeliny utworzone blisko siebie, w interpretacji falowej, powoduje losową zmian kierunku lotu poszczególnych składowych paczki taką, że niektóre składowe trafiają na siebie w zgodnej fazie, a niektóre w przeciwnej fazie, wzmacniając się lub wygaszając. Owa zmiana kierunku lotu jest efektem interferencji skonfigurowanej liniowo kinezy z aktualnie „brzeżnymi” polami elektronów atomów tworzących ściankę szczeliny. Fale o długości rzędu rozmiarów szczeliny trafiają losowo w elektrony, lub raczej towarzyszące im resztkowe fale elektromagnetyczne, także losowo zajmujące pozycje akurat na brzegu szczeliny, i zostają losowo odchylone, co w warunkach statystycznie masowych musi prowadzić do znanych zjawisk. Należy może uznać, że fala (lub foton) interferuje bardziej z resztkową falą elektromagnetyczną elektron – proton, opisaną wyżej, a otaczającą jadra atomów, w tym wypadku brzegu szczeliny. Można by rzec, że foton lub fala o odpowiedniej długości nie mieści się w obszarze zajmowanym przez atmosferę kinetronową znajdującą się w przekroju szczeliny i przeciskając się przez tę szczelinę zmienia kierunek na wyznaczony jej losowo przez aktualny układ brzeżnych pól powłok elektronowych znajdujący się w przekroju szczeliny. Podobne zjawisko musi zachodzić także podczas przejścia fali elektromagnetycznej przez duży otwór. Na brzegu tego otworu następuje ugięcie promienia, tyle że zmieniwszy kierunek, ugięta fala gubi się w szerokim strumieniu światła i nie jest dostrzegalna, ani możliwa do wykrycia. Czy takie tłumaczenie nie grzeszy zbytnim uproszczeniem lub jest dowodem błędnej analizy zjawiska, w istocie tajemniczego, niewytłumaczonego też w pełni przez profesjonalistów? Tłumaczenie interferencji i dyfrakcji światła za pomocą koncepcji ziarnistej przestrzeni wymaga w istocie głębszego przemyślenia.

Początek mojego prywatnego kosmosu.

Przyjęcie aksjomatu o pustej przestrzeni jako  przestrzeni ziarnistej, wymusza podjęcie dyskusji na temat początku kosmosu o przedłożonej wyżej konstrukcji. Nie może to być kosmos o początku wybuchowym. Dla uproszczenie dalszych wywodów przyjmujemy konstrukcję myślową, która ułatwi dalsze rozumowanie, polegającą na przyjęciu początkowego punktu procesu kreacji naszego kosmosu jako położonego na osi czasowej w „minus nieskończoności”. Zakładamy w tym punkcie, jako początku, istnienie ziarnistej nieograniczonej przestrzeni, którą określimy jako gęstą. W przestrzeni tej wystąpiły zjawiska opisane wyżej, to jest nastąpiła kreacja cząstek fundamentalnych i elementarnych oraz fotonów. W tym początkowym stanie proces ten był lawinowy, lecz po rozgęszczeniu przestrzeni ulegał spowolnieniu. Równolegle do tego procesu powstawały fluktuacje próżniowe w takim samym tempie, jako proces przeciwstawny do tamtego, a które można uznać za swoiste antycząstki, choć nie są one tożsame z antycząstka materialną. Należało by przyjąć, że oba te procesy wzajemnie się kompensują i przestrzeń ziarnista pozostaje stabilna i niezmiennie pusta. Tak jednak nie może i nie musi być. Część cząstek ulega anihilacji w zetknięciu z fluktuacjami, lecz nie doznają tego wszystkie, bo część fluktuacji zanika bez kontaktu z cząstką, a z części fluktuacji powstają cząstki, jak to przedłożono wyżej.  Podczas gdy byt cząstki może ulec utrwaleniu, jeśli jest to cząstka symetryczna, to każda fluktuacja jest nietrwała. Procesy te są zatem niesymetryczne. Owa dyssymetria powoduje narastanie w przestrzeni ilości cząstek materialnych i fotonów. W miarę trwania procesu spada tempo kreacji materii z powodu rozgęszczania się przestrzeni. Dalsza kreacja doprowadziłaby do nadmiernego rozgęszczenie przestrzeni i obniżenie ciśnienie kinetycznego, utrzymującego cząstki w stanie stabilnym. A rozpad cząstek zdestabilizowanych prowadziłby do wtórnego zagęszczenie przestrzeni. Cały proces zatrzyma się zatem na granicy równowagi i musi mieć swój kres. Zatrzymuje się na etapie równowagi między kreacją, a anihilacją.                                                        
Przedstawione tu rozumowanie jest w istocie nielogiczne. Zostało przyjęte jako hipoteza robocza. Przestrzeń ziarnista nie może mieć początku czasowego. Proces kreacji materii w takiej przestrzeni też nie może mieć początku czasowego. Należałoby bowiem postawić pytanie o przyczynę sprawczą pierwotnego bezruchu i wtórnego procesu ruchu. Aksjomat ziarnistej przestrzeni obliguje zatem do przyjęcia wniosku. Przestrzeń ziarnista nie może mieć początku czasowego i co za tym idzie, kreacja materii w tej przestrzeni nie może mieć początku czasowego. Przestrzeń ziarnista istnieje od zawsze i kreacja materii toczy się od zawsze. Ilość materii i energii w naszym prywatnym kosmosie jest wielkością stałą. Powstaje ona nieustannie i ulega częściowej anihilacji w wyniku dwu procesów. W wyniku zetknięciu się z fluktuacją próżniową i w wyniku lokalnego spadku gęstości próżni, jeśli lokalnie dojdzie do wzmożonej kreacji i – co za tym idzie- lokalnego spadku ciśnienie kinetycznego, prowadzącego do wzrostu prawdopodobieństwa samoistnej anihilacji. Jeżeli wywody te są logiczne, a zapewne są, to mój prywatny kosmos musi być   nieograniczony w czasie i przestrzeni, jest zatem kosmosem stacjonarnym.

Termodynamika ziarnistej przestrzeni

Wracając do przyjętej roboczo koncepcji gęstej, ziarnistej, pierwotnej przestrzeni, co przekłada się i na rzeczywistą, wtórną ziarnistą przestrzeń, należy wprzęgnąć do toku wywodów zagadnienie termodynamicznej poprawności opisywanych procesów. Teoretyczna, gęsta, pierwotna przestrzeń ziarnista powinna stanowić pod względem termodynamicznym poziom o najniższej entropii. Tymczasem jej struktura kinetronowa to całkowicie nieuporządkowane środowisko chaotycznie drgających, niczym nie różniących sie elementów. Jeżeli z tej struktury mają powstawać uporządkowane układy, tak pod względem zawartości ładunku informatycznego, jak i energetycznego, to przestrzeń ta powinna mieć nadmiar tych ładunków, by pozostawać w zgodzie z termodynamika, a także i informatyką. Wszak każdy podmiot materialny, także na poziomie mikrokorpuskularnym, zwiera ładunek informacji. Tak więc należałoby przyjąć, że pusta, ziarnista przestrzeń, tak energetycznie jak i informatycznie, musi posiadać najwyższy potencjał. Termodynamicznie rzecz biorąc, inaczej nic by w takiej przestrzeni nie mogło powstać. Tu tkwi poważna trudność. Dowodzimy,  że ze struktury całkowicie chaotycznej, bez jakiegokolwiek porządku, bezstrukturalnej, powstają struktury bądź co bądź wysoko uporządkowane, np. kwarki leptony, bariony, bozony i reszta. Być może należy zrewidować nasze poglądy na niektóre aspekty termodynamiki w odniesieniu do zjawisk brzeżnych, bo za takie należy uważać zjawiska na poziomie podstawowym.

Demon Maxwella ziarnistej przestrzeni

Tak więc przyjmujemy, że w warunkach podmiotu o nieograniczonym rozmiarze i nie-ograniczonym czasie trwania możliwy jest losowy proces o odwrotnym zwrocie. Z chaosu wyłania się porządek. Takie procesy toczą się przecież lokalnie w strukturach materialnych. Potrzebny jest do tego jednak pewien dodatkowy czynnik sprawczy, który potrafi odwrócić bieg entropii. Maxwell nazwał go demonem i od niego zwie się go demonem Maxwella. Co może być takim demonem Maxwella dla procesu kreacji materii i energii w ziarnistej przestrzeni? Być może owa przestrzeń nie jest wcale strukturą chaotyczną, wszak wektor każdego oscylującego kinetronu, to nie jest dowolny wektor, lecz ściśle zależy od swojego sąsiada, z którym się zetknął. Cała przestrzeń w każdym punkcie czasowym, gdyby ją w tym punkcie zatrzymać, przedstawiałaby sobą pewną uporządkowaną całość. W kolejnym punkcie układ jest inny, lecz pod względem wagi jest identyczny. W tak ukształtowanym podmiocie, o nieograniczonym przestrzennie i czasowo bycie, może nastąpić losowe odchylnie od utrwalonego toku zdarzeń. Może powstać lokalne uporządkowanie. Ziarnista przestrzeń jest sama dla siebie demonem. Za demona uznamy tu nieograniczoność. W czasie i przestrzeni. Jeżeli nasz prywatny kosmos ma wysoko zorganizowaną konstrukcję o postaci realnego Kosmosu, to dlatego, że jest wiecznotrwały i nieograniczony przestrzennie. Musi też być w całości statyczny, chociaż wewnętrznie podlegać lokalnym przemianom. Suma ładunku kinetronowego, materii i  energii jest w nim wielkością stałą.                                                                              

 Ciemna energia w realnym Kosmosie

W ocenie realnego Kosmosu poważnym zagadnieniem jest zjawisko tak zwanej ciemnej materii i ciemnej energii. Oddalające się ze wzrastającą szybkością galaktyki postulują istnienie energii, która powoduje to przyspieszenie. Gdyby miała to być jednorazowa erupcja energii Wielkiego Wybuchu, to galaktyki oddalałyby się z ujemnym przyspieszeniem, tak jak dzieje się to z odłamkami granatu pod wpływem zadziałanie energii wybuchu prochu. Przyspieszenie ucieczki galaktyk sugeruje nieustanną ingerencję energii zgodnie z prawami ruchu i nie ma tu znaczenie, czy jest to rzeczywista ucieczka, czy efekt rozszerzania się przestrzeni. Do tego zjawiska potrzebna jest energia o ciągłym oddziaływaniu. Nawiasem mówiąc, owe rozszerzania nasuwa wątpliwości, bo oto galaktyki jako całość podają się oddziaływaniu rozszerzającej się przestrzeni, natomiast one same wewnętrznie temu oddziaływaniu nie ulegają?  Zarówno galaktyki, jak i układy planetarne takiemu „rozszerzaniu” nie podlegają?  Być może w skali ludzkiego życia i ludzkiej historii zjawisko takie jest niezauważalne. Jednak odległe o miliardy lat świetlnych galaktyki, które widzimy jako bardzo młode, powinny różnić się bardzo pod względem rozmiarów (i konfiguracji) od galaktyk bliższych, a więc widzianych jako starsze. Co więcej, gdyby bliższe galaktyki powstały w tym samym czasie jak galaktyki odległe, to oglądając je w późniejszej fazie rozwoju, znaleźlibyśmy je jako bardziej „rozdęte”. Jak się wydaje, wszystkie układy astronomiczne w swej różnorodności, niezależnie od odległości, wyglądają tożsamo, co dowodzi, że rozszerzająca się przestrzeń nie ma wpływu na ich rozmiary wewnętrzne. Rozszerzająca się przestrzeń oddziaływuje jedynie na galaktyki jako całość. Taki wniosek można wyciągnąć  z koncepcji oficjalnej kosmologii. Gdyby zadziałała tylko jednorazowa energia Wielkiego Wybuchu, to grawitacja powinna powodować spowolnienie ucieczki galaktyk. Jeżeli to się nie dzieje, widocznie musi działać jakaś tajemnicza energia ciemna, która przyspiesza, przeciwdziałając grawitacji. Jeżeli galaktyki przyspieszają pod wpływem ciemnej energii, to czynnik, który emituje tą energię musi ją tracić. Energia ta nie może pochodzić z poza układu materialnego, jej źródłem musi być sama materia kosmosu. W takim razie materia, emitując energię przyspieszając musi ulegać redukcji. Kosmos rozszerzający się powinien tracić masę. W takim razie po dostatecznie długim okresie, np. gdyby wszystkie podmioty astronomiczne nabyły końcowej szybkości światła, materia mogłaby zniknąć?  Energia musiałaby też ulec wyczerpaniu na owe przyspieszenie? Doznając rozproszenia? Powstałby pusty świat De Sittera?

Z drugiej strony masa przyspieszana doznaje przyrostu. Materia emitująca energię przy-spieszającą ulega redukcji, a materia przyspieszana ulega przyrostowi ? Czy taki rachunek się bilansuje? Czy ten wywód jest poprawny, jeśli nie, to w czym leży jego błędność? Mimo wątpliwości, dyskusja problemu jest kusząca. A być może odkryto i rozszerzalność galaktyk?

Rozważając dalej zagadnienie należy uznać, że przyspieszenie galaktyk powinno jednak  pochodzić tylko z energii Wielkiego Wybuchu. Odległe galaktyki widzimy jako powstałe krótko po nim. Widzimy je z szybkością, jaką nadał im Wielki Wybuch krótko po zaistnieniu, widzimy czas sprzed wielu miliardów lat, przyniesiony do nas na „grzbiecie” światła, widzimy szybkość, jaka panowała wtedy, natomiast najbliższe galaktyki widzimy w czasie wielu miliardów lat po Wielkim Wybuchu, zatem w stanie ich malejącego przyspieszenie, wyhamowanego przez długotrwały wpływ grawitacji. To rozumowanie implikuje ekspansję Kosmosu jako efekt Wielkiego Wybuchu, nie jest zatem potrzebna dodatkowa ciemna energia. Rozumowanie to z drugiej strony jest sprzeczne z poglądem wyłożonym nieco wyżej.

Takich trudności nie spotkamy w moim prywatnym kosmosie. Podmioty astronomiczne w nieograniczonym, ziarnistym kosmosie poruszają się ruchami jednostajnymi. Nabywszy prędkości, która jest częściową sumą prędkości kinetronowych składników, poruszają się własna prędkością w jednostajny sposób. Prędkość tę modyfikuje jedynie  grawitacja. Gdyby ją „wyłączyć”, podmioty astronomiczne istotnie poruszałyby się ruchem jednostajnym. Ciemna energia w istocie nie ma prawa funkcjonować w moim prywatnym kosmosie, choć wyżej umieszczono wzmianki o jej ewentualnym istnieniu i oddziaływaniu. Gdyby jednak materia rozłożona była idealnie równomiernie, to wobec jednakowej wartości grawitacji w każdym punkcie przestrzeni, żadne ciało niebieski nie odczułoby jej wpływu. W warunkach nierównomiernego rozłożenia materii w naszym prywatnym kosmosie, podobnie jak i w Komosie realnym, grawitacja powoduje kontrakcję materii i powstawanie olbrzymich konglomeratów kosmicznych. W realnym Kosmosie ciem-na energia powinna przeciwdziałać też i grawitacji na poziomie powstawania galaktyk i mniej-szych układów, a nie tylko na galaktyki jako całość. Tak się zapewne nie dzieje. W statycznym kosmosie grawitacja powinna doprowadzić raczej do skupienia całej materii w jeden konglomerat. Zagadnienie wymaga obszerniejszego przemyślenia i przeglądu.       

Prędkość cząstki

Wątpliwości może budzić stwierdzenie, że cząstka materii składająca się z kinetronów nabywa prędkości, będącej sumą prędkości kinetronów. W takim razie powinna nabywać prędkości światła, bo z taką prędkością oscylują kinetrony. Należy więc wprowadzić dygresję. Podmiot materialny poruszający się w atmosferze kinetronowej napotyka na opór tej atmosfery, jeśli zostanie przyśpieszony, przyrasta mu masa, nie może zatem przybierać prędkości proporcjonalnej do energii przyspieszającej. Poza tym podmiot składający się z kinetronów nabywa nie tylko prędkości liniowej, będącej efektem zbiorczej kinezy kinetronów, lecz zawiera w sobie energię wewnętrzną, jako nieodłączny element składowy. Jest to energia ruchu elementów wewnątrzatomowych, energia ruchu składników jądra, a ta jest też pochodną kinezy kinetronów. Zatem całkowita energia cząstki  materialnej, składa się z energii kinetycznej liniowej, czy obrotowej  i z energii wewnętrznej. Suma obu tych energii powinna równać się sumie energii, pochodnej sumy kinezy składników.                                                                              
Ciemna materia w ziarnistym kosmosie

W realnym kosmosie  problemem jest zjawisko tzw. ciemnej materii. Ma to być materia, która bierze udział w ogólnym bilansie energetyczno – grawitacyjnym. Nie zostało definitywnie ustalone, co miałoby ja tworzyć.  W naszym prywatnym kosmosie ciemna materia jest elementem łatwiejszym do określenia. Powyżej powiedzieliśmy, że kinetrony w pustej, ziarnistej przestrzeni zderzając sie ze sobą nabywają tzw. masy chwilowej. W każdym punkcie czasowym w całej przestrzeni pewna część atmosfery kinetronowej znajduje się w stanie „zderzenia”, w kolejnych punktach czasowych ten ładunek musi być identyczny. Taka koncepcja jest nader logiczna, skoro uznaliśmy zderzenia kinetronów z cząstkami fundamentalnymi i elementarnymi za czynnik generujący masę tych cząstek. Zatem zderzenie kinetronów ze sobą powinny także generować masę tyle tylko, że masa ta jest ulotna, w każdej jednak chwili ta sama wartość tej ulotnej masy wypełnia ziarnisty kosmos. W tej koncepcji kosmosu ta ulotna masa, wraz z wirtualnymi cząstkami, opisanymi powyżej, może uchodzić za ciemną materię.                                                            

Bilans kreacji i anihilacji cząstek

Odrębnym zagadnieniem jest matematyczne ustalenie, jaka część atmosfery kinetronowej uległa przekształceniu w materię w naszym kosmosie prywatnym. Z drugiej strony, ile materii mogłoby zostać wykreowane z pozostałej części tej atmosfery, gdyby taki proces kreacji był możliwy do wyczerpania zawartości tej atmosfery? Jak wynika z naszych poprzednich wywodów, proces ten jest niemożliwy, w ziarnistym kosmosie proces kreacji materii musi zatrzymać się na poziomie równowagi między ilością powstającej materii, a ilością anihilującej. Ponieważ oba te procesy są nierównoważne sobie, kreacja ma przewagę nad anihilacją, choć tempo powstawania cząstek i pojawiania się fluktuacji próżniowych muszą być z racji prawdopodobieństwa równe sobie, to nie każda nowopowstała cząstka musi spotkać się z fluktuacją próżniową i anihilować.    I nie każde spotkanie musi prowadzić do anihilacji .Cząstka jest tworem materialnym potencjalnie trwałym, podczas gdy fluktuacja z swej istoty nietrwałym. W stanie stabilnego procesu część cząstek się ostaje. Inaczej materia w ziarnistym kosmosie nie miałaby racji bytu. Jeżeli procesy kreacji cząstek i powstawania fluktuacji próżniowych są symetryczne, a takie muszą być z racji symetrycznego prawdopodobieństwa tych dwu procesów, to jednak powstające cząstki są trwałe lub czasowo utrwalane w wyniku działania na te cząstki ciśnienia kinetronowego, natomiast fluktuacje zanikają samoistnie. Nie ma czynnika, który by utrwalał fluktuacji. W tej sytuacji tylko część cząstek ulega anihilacji w wyniku spotkania z fluktuacją, pozostałe zachowują swój byt, a nie zdążywszy się z nią spotkać, pomnażają ilość materii w kosmosie. Procesy te są zatem niesymetryczne. Dla utrwalenie tej myśli proces rozumowania przedłożono jeszcze raz.

Potencjalne możliwości kreacji cząstek

Aksjomat ziarnistej przestrzeni i oparte na nim kolejne, logicznie wypływające z niego stwierdzenie, zawiera w sobie potencjalne możliwości konstrukcji kolejnych mikropodmiotów naszego prywatnego kosmosu. Podobnie jak jest to w realnym Kosmosie, kosmos o ziarnistej przestrzeni ma potencjalne możliwości kreacji cząstek o najróżnorodniejszej konfiguracji, nie będących trwałymi składnikami materii, bądź to w sposób spontaniczny, czysto losowy, bądź w wyniku interakcji między zderzającymi sie mikropodmiotami subatomowymi. Takie zjawiska w realnym Kosmosie zachodzą w narzędziach badawczych i w przestrzeniach kosmicznych. W wyniku tego powstają kaskady dziesiątków, czy setek cząstek krótkożyciowych o najrozmaitszej konfiguracji.  Ziarnistość przestrzeni predestynuje też do takich procesów. Zastosowanie narzędzi badawczych w warunkach ziarnistej przestrzeni pozwoliłoby na pełniejsze określenie jej konstrukcji, jest to oczywiście myśl tylko z dziedziny science- fiction. Teoretyczne możliwości takie zostały wyżej zasygnalizowane. Opis kolejnych mechanizmów takich zjawisk w ziarnistej przestrzeni jest niewątpliwie możliwy, lecz wymaga głębszej wiedzy i wyobraźni, a dalsze wywody nie wniosłyby już istotnych wartości.

Dyskusja

Aksjomat ziarnistej przestrzenie zawiera w sobie jeszcze dalszy, bogaty materiał myślowy. Np. taki, czy kosmos o ziarnistej przestrzeni ulega starzeniu, czy i jaki będzie jego koniec? Jeżeli czeka go koniec, to powinien mieć i początek, a zakładaliśmy jego trwanie od zawsze. Jeżeli jest nieograniczony w czasie i przestrzeni, to jak sie ma to do termodynamiki?  Suma materii i energii w nieograniczonym kosmosie jest też nieograniczona, może podlegać w równej mierze stanom skupienia i rozproszenia. Czy może nastąpić śmierć cieplna takiego kosmosu? A może w stanie najwyższej entropii możliwe są spontaniczne, losowe przypadki odwracania procesu, w warunkach nieograniczonego w czasie trwania? Tak więc dla kosmosu o ziarnistej przestrzeni najbardziej racjonalnym stanem jest stan stacjonarny, ale w którym wszelkie procesy w długim przedziale czasu są odwracalne. Takie poglądy i stwierdzenie nie korespondują z obowiązującym stanem wiedzy dla kosmosu realnego. Czy rozważania te mają racjonalne podstawy?                                           
 Ziarnista przestrzeń a Wielki Wybuch

Zagadnieniem do rozważenie jest możliwość zaistnienie ziarnistej, kinetronowej prze-strzeni w wyniku Wielkiego Wybuchu. Być może w pierwszych cząstkach czasu ówczesna powstająca przestrzeń przedstawiała sobą właśnie przestrzeń ziarnistą. A więc nie było wtedy ani materii, ani energii promienistej. Coś przecież w tym przedziale czasu musiało zacząć tworzyć lub wypełnić ewentualną pustą pustą przestrzeń, jeśli założymy pierwotność przestrzeni, która musiałaby w stanie przedwybuchowym posiadać status bytu samego w sobie i nadrzędnego w stosunku do powstających potem podmiotów, skoro nie było wtedy materii w jakiejkolwiek  postaci i energii. Jeżeli zaś była, to musiała to być nie inna, jak energia elektromagnetyczna, ale potrzebny był jednak ewentualny pierwotny nośnik lub substrat tej energii, a i potem materii, więc mogła to być ekspandująca ziarnista przestrzeń, jako element przedmaterialny i przedenergetyczny. Przyjęliśmy dla tej przestrzeni w naszym prywatnym kosmosie oscylacje jej składników o wartości szybkości światła. Wybuchająca ziarnista, pierwotna przestrzeń nie mogłaby składać się jednak z oscylujących chaotycznie, nawet z szybkością światła, kinetronów. Strumień kinetronów ekspandujący w chwili Wielkiego Wybuchu powinien i mógł tylko poruszać się laminarnie, liniowo z prędkością światła (lub może większą?). Procesem zakłócającym tak ukształtowany strumień mogłaby być jedynie losowa turbulencja i taka wprowadziłaby narastające przekształcenie strumienia liniowego w strukturę nieliniową, co powodowałoby powstanie chaotycznej mieszaniny ziarnistych składników przestrzeni i ewentualnego zjawiska wtórnej kreacji cząstek.

 Pierwotny, laminarny strumień pierwszego bytu postwybuchowego nie mógł kreować cząstek, do tego potrzebne są „zderzenia” elementów tej pierwotnej przestrzeni. Zderzenia mogły nastąpić dopiero po przekształceniu się strumienia laminarnego w turbulentny. Element te, (kinetrony w naszym prywatnym kosmosie) po zaniku laminacji w bardzo gęstym środowisku, mogłyby i musiały przybrać formę oscylacji z prędkością, z jaką dotąd „pędziły”, to jest z prędkością światła lub większą (?) Pytanie tylko skąd  turbulencja?  Nie ulega wątpliwości, że ową pierwotną laminarną, liniową strukturą nie mogła być materia ani energia w jakiejkolwiek postaci, bo te podmioty w naszym rozumieniu są wtórne. Musiało to być „czymś” bardziej pierwotnym, co dało dopiero początek tym drugim podmiotom. Musiał to być swoisty substrat o strukturze podstawowej. Musiał to być substrat o ładunku termodynamicznie i negentropowo  przewyższającym taki ładunek tworzącej się materii i energii. Może więc była to struktura o zawartości kinetronowej? Pytamy znowu, jak z owej rozpędzonej laminarnie struktury, bo nie mogła ona być inna, powstała struktura turbulentna i dała początek kosmosowi, jeśli założymy powstanie kosmosu ziarnistego w sposób wybuchowy.  Jak widać koncepcja, będąca podstawą naszych wywodów, jest dość płodna i pozwala na snucie najrozmaitszych pomysłów. Być może pomocne w dalszych wywodach byłoby przywołanie  koncepcji drgających strun, jako pierwotnego tworzywa po-stwybuchowego. Ważne jest  racjonalne wywodzenie kolejnych konstrukcji myślowych, od po-czątkowego aksjomatu ku następnym wnioskom. Refleksje te skłaniają do rozważań wykraczających poza temat.

Problem wieki Kosmosu

Innym pytaniem jest określenie wieku składników naszego realnego Kosmosu oddalonych o miliardy lat świetlnych od obserwatora. Teoretycznie w kosmosie statycznym, w którym składniki np. nie poruszają się, czas życia oddalonej galaktyki można mierzyć czasem wędrówki światła od tej galaktyki, tyle tylko, że nie pozwala to ocenić jej czasu życia sprzed emisji odebranego światła. W kosmosie statycznym nie udaje się więc ocenić całego wieku trwania, natomiast można określić rozmiary widzialnego kosmosu, mierząc odległość do najdalszych widzialnych w dostępnych instrumentach podmiotów astronomicznych. W warunkach ucieczki galaktyk, czy rozszerzającej sie przestrzeni, zmierzone odpowiednio światło określa także położenie galaktyki w momencie wysłania tego światła, a więc z przed np. 10 miliardów lat. W tym czasie jednak owa galaktyka musiała oddalić się o kolejne miliardy lat świetlnych, jeżeli oddalała się z zawrotną szybkością. Znając szybkość ucieczki i położenie galaktyki odpowiadające zmierzonej wartości światła, można by określić aktualne domniemane położenie galaktyki (?). Czy można też w ten sposób określić wiek? Światło wygenerowane przed miliardami lat określa stan podmiotu w momencie emisji i wiek całego kosmosu od chwili emisji tego światła do chwili jego zmierzenia, lecz czy daje wskazówkę co do wcześniejszej ewolucji ? I czy to rozumowania jest poprawne ?
                                                
Uwagi końcowe

Koncepcja postwybuchowej, pierwotnie ziarnistej przestrzeni w realnym Kosmosie nie może być poprawna, ponieważ taka przestrzeń musiałaby, przy szybkości światła, ulec szybkiemu rozrzedzeniu, chyba że kreacja materii nastąpiłaby zanim dojdzie do nadmiernego rozrzedzenia, gdyby taka kreacja miała zachodzić według opisanego dla naszego prywatnego kosmosu mechanizmu. Twierdzi się, że po Wielkim Wybuchu bytem była skoncentrowana energia. Co do tego nie ma całkowitej pewności, można domniemywać. Może jednak było coś bardziej pierwotnego, co dało początek i energii i materii ? Wracamy więc ponownie do ziarnistego kosmosu w wydaniu realnym.

Gdyby w wyniku Wielkiego Wybuchu powstał najpierw zalążek pierwotnej, ziarnistej przestrzeni, to kinetrony wypełniające go, ekspandując na kolejne puste, puste obszary musiałyby ulegać rozrzedzeniu, pierwotnie powstająca materia traciłaby masę w wyniku obniżenia się ciśnienia kinetycznego, wtórnie ulegałaby anihilacji i taki kosmos po pewnym czasie uległby samoistnemu zanikowi. Pozostałaby rozrzedzająca się przestrzeń ziarnista.  Materia i energia w takim kosmosie byłaby tylko chwilowym etapem ewolucji. Dla uniknięcia takiej ewentualności musielibyśmy założyć, że w procesie ekspansji ziarnistej przestrzeni, równolegle do tego zjawiska, dochodzi do samoistnej kreacji kinetronów w rozrzedzającej się przestrzeni, tak by gęstość przestrzeni miała stałą wartość.                                                                                                                                                                                                                                                           W moim prywatnym, ziarnistym kosmosie ustaje kreacja materii, gdy nastąpi stan nasycenie. Pewna zawartość kinetronów uległa materializacji. Pytanie: jak wielka jest ta zawartość, która uległa materializacji. I ile powstałoby materii z pozostałej zawartości ? Czy tą niedoszłą materie można uznać za ciemną materię? Wszak uznaliśmy poprzednio, że w pustej, ziarnistej przestrzeni mamy do czynienie z masą chwilową. Postulat może do przyjęcia w naszym prywatnym kosmosie. Czy jest on też możliwy w Kosmosie realnym?
            
 Niektóre wątki wyłożonej koncepcji wymagałyby przedłożenia rozleglejszych wywodów uzupełniających i uściślających temat. Nie wszystkie elementy świata atomowego i subatomowego paralelne do takich w realnym kosmosie zostały omówione i przedłożone. Dla piszącego nie ulega wątpliwości, że za pomocą koncepcji ziarnistej przestrzeni da się skonstruować i przedstawić każde inne zjawisko kosmologiczne.  Np. oscylujące kinetrony można uznać za drgające struny realnego Kosmosu, a ziarnistą przestrzeń uznać z pole Higgsa, lub uznać kinetrony za cząstki Higgsa. Należy  uznać, że temat został jedynie muśnięty i ujęty bardzo skrótowo, pozostawiono bez komentarza wiele niezwykle ważnych wątków mikro i makrofizyki, jakie można by podnieść w odniesieniu do ziarnistej przestrzeni i które mogą i mogłyby zostać poruszone. Bardzo powierzchownie potraktowana została problematyka mechaniki kwantowej, czy chromodynamiki kwantowej, która dla naszego prywatnego kosmosu nie odbiega zapewne od tej z realnego i daje się przedstawić za pomocą naszej ziarnistej koncepcji. Wydaje się jednak, że tych kilka elementów, poddanych uproszczonej i zapewne mało poprawnej dyskusji, wystarcza do przyjęcia omawianej koncepcji za teoretycznie prawdopodobną. Głębsze studium wymagałoby dobrej znajomości kosmologii i fizyki atomowej, czego autorowi nie staje i przyznaje się do tego z całą szczerością. Autor profesjonalista w tej dziedzinie, gdyby uznał przedmiot i koncepcję nie zasługującą na wzgardę, jako nienaukową, potrafiłby całe to zagadnienie opracować perfekcyjnie. Dla piszącego to niedoskonałe i zawierające wiele błędów opracowanie stanowi swoistą przygodę intelektualną i niech to będzie usprawiedliwieniem. W pracy używano niezbyt poprawnie słowa „ algorytm”. Użyto go w umownym znaczeniu na określenie „kroków” jakie pojawiają się w trakcie ewolucji składników i procesów Mojego Prywatnego Kosmosu.                           
           
 Przyjęcie za podstawę rozumowania koncepcję i aksjomat o ziarnistej przestrzeni podsuwa szereg refleksji natury filozoficznej i teologicznej. Kosmolodzy w dyskusji o genezie realnego Kosmosu unikają wypowiedzi na temat tego, co było przyczyną sprawczą Wielkiego Wybuchu. Pytania tego nie da się jednak uniknąć. Niektórzy ratują sie koncepcją kosmosu pulsującego. Niektórzy są skłonni przyjąć jednak pogląd o sprawczej przyczynie Stwórcy. Teoria Wielkiego Wybuchu zgodna jest z przekazem biblijnym. Należy podziwiać starożytnego autora za jego w istocie racjonalny i ewolucyjny  opis Genesis. W opisie tym zawarta jest prawie doskonała koncepcja ewolucji kosmosu i życia. Gdyby uporządkować kolejność etapów powstawania poszczególnych składników rzeczywistości, mielibyśmy prawie naukowy opis ewolucji. W porównaniu do bajkowych poglądów na powstanie kosmosu, zawartych w ówczesnych religiach starożytnego świata, a i w niektórych współczesnych religiach, ta jest zadziwiająco racjonalna.                                                       
 I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie pewne teologiczne i rozumowe wątpliwości, związane z wybuchowym początkiem kosmosu. Można bowiem postawić trywialne pytanie. Jednorazowy akt stworzenia wymagał podjęcia przez Stwórcę decyzji. Taka decyzja musiałaby zostać podjęta w wyniku swoistej inspiracji. Mogłaby to być inspiracja wewnętrzna. Musielibyśmy wtedy powiedzieć, że Stwórca podlega ewolucji, ma historie, co koliduje z pojmowaniem Stwórcy, jako istoty niczym nieograniczonej. Jednorazowa decyzja ogranicza Stwórcę co do czasu działania. Decyzja zaś podjęta pod wpływem inspiracji zewnętrznej nie wchodzi w ogóle w grę, doprowadziłaby bowiem do przyjęcia absurdu piętrowych bytów pozamaterialnych. Podobne rozumowanie jest niedopuszczalne.                                                       
       
 Takie refleksje budzi Kosmos wybuchowy i są one nie do pokonania. Można przyjąć, odrzucając ingerencję Boską, kosmos wieczny i pulsujący, jak to postulują niektórzy kosmolodzy, lecz ta koncepcja może być tylko przedmiotem wiary, nie poparta jakimikolwiek przesłankami naukowymi, lub przyjąć kosmos jednorazowo wybuchowy z wyłożonymi wyżej wątpliwościami natury teologicznej. Trudności tych nie sprawia mój prywatny kosmos. Stwórca działa tu nieustanie, jako kreator ustanawiający mechanikę funkcjonowania kosmosu, i nie podlega jakiejkolwiek inspiracji . Proces kreacji ma charakter ciągły i jest zgodny z filozoficzny wyobrażeniem kreacji, która w kategoriach teologiczno- filozoficznych nie musi uwzględniać elementu czasu, jako punktu w historii. Jest to zatem Stwórca pojmowany racjonalnie. Dodatkowym atutem tego poglądu jest tu symetryczność ingerencji Stwórcy, którego działanie nie może być jednokierunkowe, bo to też jest ograniczeniem Stwórcy co do kierunku działania. W moim prywatnym kosmosie następuje i kreacja materii i energii, jak i też jej anihilacja, a jego stacjonarność jest stanem pośrednim między tymi dwoma procesami. Spełnione są tu warunki równoległości działań przeciwstawnych, a więc nie kolidujące z filozoficznym pojmowaniem Stwórcy. I koncepcja ta też koresponduje z przekazem biblijnym. Trudno oczekiwać od starożytnego myśliciela, by potrafił w sposób całkowicie jednoznaczny wyrazić koncepcję kosmogenezy. Jeśli jego przekaz uznać za swoistą alegorię, koncepcję wyrażoną w sposób iście poetycki, zrozumiały dla ówczesnego odbiorcy i przełożyć na dzisiejszy język nauki, to w przekazie tym zawarta jest cząstka prawdy naukowej na miarę tamtych zamierzchłych czasów. W przekazie biblijnym zawarte są niewątpliwie wszystkie elementy ewolucji kosmosu , tyle że należy je pojmować jako wiecznotrwały proces ciągły, nakładających się na siebie lokalnie etapów, mimo przekazania go w umownej postaci przekazu religijnego.
                                                                              
                                                                                                UP 72156                

Obserwatorzy